Mamy dwa koty i od zalania wietrzę, suszę przy pomocy wszystkich okien otwartych. Koty chodzą, krążą i nie skaczą na parapety. Kiedy ktoś mnie odwiedza jest zdziwiony:
-One nie wychodzą przez okna?
Wtedy Leo (ten odważniejszy i wpychający pod ludzkie nogi ogon) siada na łóżku naprzeciwko okna i patrzy. Patrzy i myśli. A później biegnie do drzwi i tam próbuje wyjść. Drzwi zamknięte, bo drzwiami chcą wychodzić. Dlaczego? Trudno zrozumieć, ale zakładam, że duża zasługa tu Tutusia, który tylko drzwiami wychodzi i koty przez te szklane drzwi go obserwują. Zza okna też obserwują, ale Tutuś jeszcze nigdy nie wychodził przez okno. Jeśli on przez okno nie wychodził (a jest starszym i bardziej doświadczonym bratem) to zwyczajnie się nie da.
Lilka przyjmuje filozofię: "A po cóż wychodzić skoro ludzkość dobra? Pogłaszcze, przytuli, zrozumie kocie dylematy i potrzeby".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz