Dialog otwiera nas na wiele rzeczy. Nim zamieszkałam w
akademiku pełnym obcokrajowców miałam pojęcie o historii tylko z jednej
perspektywy. Polska była tą mityczną szlachecką potęgą z bogactwem, sztuką i
nauką goniącą kraje z Zachodu. Szanowano nas na obcych dworach. A później przez
złych Niemców, Austriaków i Ruskich straciliśmy niepodległość. Nigdy nie
patrzyłam na problem utraty niepodległości jak na konsekwencje dbania wyłącznie
o swoje prywatne interesy. Ukraina, Litwa, Białoruś w tej wizji były krajami,
których ziemie utraciliśmy i których mieszkańcy byli dla Polaków bardzo źli.
Ich czyny widziałam przez propagandę Henryka Sienkiewicza, który zrobił bardzo
dużo złego w opisie stosunków między ludami. Dopiero rozmowy, czytanie książek
pokazujących historie z innej perspektywy pozwoliły mi odkryć, że nic nie było
takie czarno-białe jak uczono nas w szkołach. Byliśmy najeźdźcami, którzy
wprowadzili niewolnictwo pod pretekstem podziału na panów i chłopów. Pan mógł
zrobić ze swoją własnością wszystko. Chłop był do niego przywiązany i nie mógł
uciec. Mógł być sprzedany. W literaturze znalazłam sceny biczowania niewolnika
(chłopa) do utraty życia. Właśnie takie traktowanie ludności było przyczyną
buntów chłopskich. O ile z podziwem patrzymy na amerykańskich niewolników
wyzwalających się to na chłopów wyzwalających nadal nieprzychylnie, bo
niewolnik nazwany chłopem już tak bardzo nie kuje w sumienie. O ile pamiętamy
wielkie czyny naszych bohaterów to nie mówi się o wyzwalaniu przez nich
niewolników, bo to było passe i zachęcało do buntu. Paradoks polega na tym, że Tadeusz
Kościuszko jest u nas bohaterem, który walczył o wyzwolenie kraju. Przemilcza
się to, że on chciał wyzwalać niewolników. I zrobił to daleko od naszego kraju,
bo tam, w okrutnej, splamionej krwią Ameryce było to łatwiejsze niż w
kochającej ludzi Polsce.
Przyjazd Ukraińców do Polski może pomóc w zobaczeniu, że historia nie jest
czarno-biała i wiele złego powstało przez władzę rzekomo pochodzącą z rąk Boga.
Takie szersze spojrzenie może rozwinąć w nas wrażliwość i dostrzec, co my robimy
w kierunku wolności, poszanowania innego człowieka, jak bardzo zagrabiamy cudzą
wolność lub jak bardzo dajemy się stłamsić lokalnym lewiatanom kontrolującym inicjatywę
oddolną (fundacje, stowarzyszenia i inne ngosy, będące warunkiem demokracji),
że mamy lokalne totalitaryzmy.
Otwieranie się na inność to wartościowa lekcja, którą trzeba wykorzystać.
Zwłaszcza, że stworzony przez komunistów system emerytalny potrzebuje napływu
dorosłych pracujących, żeby nam ten kolos na glinianych nogach nie runął i nie
zniszczył czegoś, w czym jesteśmy lepsi od takiej Ameryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz