Liczby czasami mają duże znaczenie. Jednym przypisuje się radość, szczęście, inne bywają uosobieniem boskości, indywidualności, a inne odwołują się do duchowości. Dziewiątka też ma swoją drugą naturę sięgającą czasów starożytnych. Dla Izraelitów była symbolem przeczucia, odrodzenia, duchowości i podróży. W kulturze greckiej miała znaczenie rytualne: dziewięć dni trwały misteria eleuzyńskie na cześć bogini ziemi, Demeter. Do tego w orszaku Apollina można było spotkać dziewięć muz. Wierzono też, że wędrówka do nieba trwa dziewięć dni i dziewięć nocy. Za idealny wiek uważano kwadrat liczby dziewięć, czyli 81. Wszelkie zabiegi na niej miały moc magiczną. W starożytnym Egipcie była symbolem boga Atum Ra przedstawianego pod postacią kota, co skutkuje przekonaniem w niektórych kulturach, że te zwierzęta mają dziewięć żyć. W Japonii to symbol długiego życia i ilości noży noszonych przez skrytobójców.
W czasach nowożytnych w islamie symbolizuje ilość otworów jakie ma ludzkie
ciało, czyli kanałów kontaktu człowieka ze światem zewnętrznym. W chrześcijaństwie
jest dziewięć chórów anielskich, dziewięć bram przez które grzesznicy wchodzą do
piekła.
W popkulturze znajdziemy ją w wersji komedii i horroru. „Dziewięć żyć” reż.
Barry’ego Sonnenfelda to film pokazujący zabawne życie człowieka który wcielił
się w kupionego kota. Z kolei film w reżyserii Andrewa Greena to opowieść o
dziewiątce znajomych, którzy postanawiają uczcić urodziny jednego z nich, ale
miejsce, do którego się udają jest nawiedzone i funkcjonująca tam siła wciela
się w kolejnych bohaterów, aby doprowadzić do tragedii.
I w książce Kamila Janowskiego troszkę mamy tych wszystkich motywów. Z jednej
strony jest wędrówka duszy od ciała do ciała, z drugiej krew się leje i to
strumieniami. Z trzeciej bohaterzy mają wrażenie, że jakaś siła pcha ich do
czynienia zła, a z czwartej dążenie do odrodzenia, wyjścia poza schemat.
Wszystkie opowieści łączy ten sam motyw: trudy życia, roszczeniowa postawa, zawiedzenie
życiem i chęć odegrania się, zemsty, za to, że są samotni, wykorzystani, niedocenieni.
My dostajemy cenną lekcję: zła nie można zwalczać złem, bo to zawsze kończy się
dla sprawców tragicznie. Ich zbrodnie odwracają się przeciwko nim i tracą życie,
aby wędrować do kolejnego wcieleń, w którym żyją bez świadomości poprzednich
błędów i są popychani przez jakąś siłę do popełniania ich po raz kolejny, kolejny
i kolejny, jak w jakimś zwariowanym mrocznym kole. Raz za razem, bez względu na
postać, którą przyjmują podlega tym samych schematom: trudne dzieciństwo,
czasami utrata rodziców, zło i mszczenie się. Każdy kolejny bohater jest inny:
zarówno pod względem płci, wieku, wykształcenia statusu społecznego. I tym
sposobem mamy tu szerokie spojrzenie na społeczeństwo. Pojawiają się
zawiedzione życiem nastolatki wykorzystane seksualnie przez bliskich, które
przez swoją zemstę trafiają z deszczu pod rynnę, czy do domu publicznego. Jest
niepełnosprawny mężczyzna obwiniający cały świat o swoją samotność i szpetotę.
Poznajemy chłopaka mającego niezwykłe umiejętności i przez to doprowadzający ofiary
do śmierci. Mamy nawet polityków, którzy trafiają do zakładu dla psychicznie
chorych. Nie zabraknie przeciętnego pracownika produkcji, któremu nie powinno
niczego brakować, ale z powodu poczucia niesprawiedliwości sięga po alkohol i z
czasem się stacza. Jest nawet autyk, który ze swoją naiwną wiarą w prawdziwość
wszystkiego, co mówią mu inni i co nakazuje mu głos w głowie popełnia zbrodnie.
Jednych widok krwi podnieca, inni czują rosnącą moc, a inni spełnienie misji.
Łączy ich dusza. Ta sama, która trafia do ciała ostatniego z bohaterów. On znajdujący
się w innej sytuacji może przyjrzeć się wizjom z poprzednich wcieleń. Czy
będzie mógł zakończyć pasmo nieszczęść i prawidłowo ocenić postępowanie
wcześniejszych? Dlaczego empatia, niesienie dobra oraz uważność na innych są dla
nas ważne? Jak nadmierne podsycanie poczucie pokrzywdzenia może na nas źle
płynąć? Przekonajcie się sięgając po książkę Kamila Janowskiego.
„9 żyć” to pozornie dziewięć odrębnych opowieści, ale łączy je motyw wspólnej duszy.
Można je oczywiście czytać osobno, jako kolejne odsłony horrorów. Większe
znaczenie mają one jednak jako całość z ważnym przesłaniem. Jeśli chodzi o
akcję to są to dość powolne opowieści. Nie ma tu szybkiej akcji tylko budowanie
klimatu nadchodzącej katastrofy, samospełniającego się zła. Wydawało by się, że
nic nie jest w stanie przerwać tej pętli, na którą możemy lepiej spojrzeć
dopiero z perspektywy ostatniego (dziewiątego) bohatera. To on pomaga w
przemianie i może przerwać tę pełną przemocy wędrówkę.
Pomysł na książkę ciekawy, ale nie nowatorski, ale chyba nie to było celem
autora tylko podsunięcie nam przesłania o rozwijaniu w sobie wrażliwej i dobrej
części duszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz