Wielu świetnych polskich twórców zaczynało karierę od podbicia zagranicznego rynku. Seria Delisie, która ukazała się w marcu tego roku najpierw ukazała się w Kanadzie i byłam bardzo ciekawa jej wyglądu. Zwłaszcza, że kanadyjskie studio zainteresowało się nie tylko komiksem, ale też możliwością wypuszczenia różnorodnych gadżetów. Po lekturze muszę przyznać, że ten komiks ma potencjał i szkoda, że nie od Polski zaczyna podbój świata, ale w sumie nie ma to większego znaczenia. Ważne, że ciekawa rzecz trafi do młodych czytelników i być może niedługo doczekamy się różnorodnych maskotek. Postaci ponoć jest koło 200, więc może czekać nas niezła kolekcja laleczek. To ma naprawdę duże zalety, bo można dobrać sobie taką, która reprezentuje ulubioną bohaterkę. Cieszy mnie to, że w zagranicznych mediach można znaleźć spore zainteresowanie tą serią. A to przecież dopiero początek.
Moja przygoda z komiksem zaczęła się dość przypadkowo. Spodobały mi się rysunki
i akcja. Na resztę nie zwróciłam uwagi. Muszę przyznać, że „Delisie” było dla
mnie szokiem, kiedy spojrzałam na scenarzystę, który nie kojarzył mi się ze
słodkimi opowieściami. Maciej Kur zdecydowanie bardziej kojarzył mi się z
takimi komiksami jak Kajko i Kokosz oraz Lilem i Putem. Później dopiero uzmysłowiłam
sobie, że przecież ma na koncie także „Emilkę Sza” i „Sylwia Sylwester jest
niecałopełnista”, czyli te genderowo dziewczęce klimaty jednak są obecne w jego
twórczości. Tytuł „Delisie” można prosto przetłumaczyć jako delikatesy albo
raczej smakołyki. I właśnie o nich jest ten album nakreślony wprawną ręką
Magdaleny Kani.
Autorzy zabierają nas do świata takiego troszkę znanego z serialu animowanego „Truskawkowe
ciasto”. Różnica polega na tematyce oraz docelowym odbiorcy. Też tu mamy postacie
reprezentujące potrawy, ale są one bardziej zróżnicowane wiekowo. Można
powiedzieć, że gdyby inne imiona to byłyby zwyczajnymi postaciami pozwalającymi
przyjrzeć nam się osobom o różnorodnych charakterach i zainteresowaniach. Akcja
toczy się wokół restauracji rodziny Kluseczki. Każda z dziewczyn jest tu inna,
ma odmienne talenty i bohaterki mają okazję zrozumieć, że czasami to, co im
wydaje się ciężką pracą dla innych może być miłym spędzeniem czasu. Pod
warunkiem, że uwielbiają to robić.
Życie bohaterek jest pełne wyzwań. Muszą przygotowywać to, co robią najlepiej,
budować dobre relacje, umiejętnie podchodzić do nowych wyzwań i oczekiwań
klientów oraz tego, co niesie ze sobą życie, czyli całego mnóstwa awarii. Ponad
to Maciej Kur świetnie przetwarza tu różne baśniowe motywy. Mamy tu chatkę z
piernika i wspomnienie Jasia i Małgosi. Tropów oczywiście jest więcej i zabawę
z odkrywaniem ich pozostawiam Wam.
Komiks „Delisie” składa się z krótkich humorystycznych historyjek, w czym
troszkę przypominają wcześniejsze prace Macieja Kura. Tym razem autorzy
zabierają nas do świata, który zarówno treściowo, jak i graficznie wyróżnia sią.
Akcja bardzo barwna, a sama strona graficzna przyciąga wzrok zarówno bogactwem
postaci, jak ich żywiołowością i pokazywanymi emocjami. Te rysunki troszeczkę
przypominają mangę: mamy tu duże oczy i nietypowe włosy, które są odzwierciedleniem
imienia bohaterki. Patrząc na komiks widzimy, że seria powstała z myślą o najmłodszych
czytelnikach. Mamy tu bardzo delikatne, wręcz cukierkowe ilustracje, ale to nie
znaczy, że jest tak niepoważnie. Wręcz przeciwnie. Poruszane problemy są
niesamowicie ważne. Do tego osobowości mamy tu aprawdę ciekawe, a do tego nie
zabraknie tu „smaczków”, które docenią też starsi fani komiksów. W opowieściach
znajdziemy sporą dawkę humoru i ciekawej akcji, chociaż ta pozornie toczy się
wokół jedzenia.
„Delisie” to kolejny projekt duetu Meago i Kur. W komiksie widać świetne
zgranie twórców. Pięknie wzajemnie się uzupełniają podsuwając najmłodszym
czytelnikom zabawne i pouczające przygody bohaterek mających duże poczucie
humoru oraz sporą dozę dystansu.
Meago, czyli Magdalena Kania ma świetną kreskę oraz bardzo dobrze na prostych
rysunkach przedstawia mimikę i czasami, aby skupić uwagę na bohaterach "Delisie" to przygody niezwykłych dziewczyn
mieszkających w fantastycznym, bajkowym świecie. Do tego wszystkie postacie są
tu dziewczynami będących uosobieniem jakiejś potrawy lub dania. Wyszło to
naprawdę bardzo ciekawie, chociaż sam pomysł nie jest oryginalny, bo -jak już
wspomniałam- było już coś takiego, ale tamta wersja zdecydowanie jest dla
maluchów, a tu mamy nie tylko więcej bohaterek, ale też ciekawsze osobowości i
bardziej zróżnicowane postacie. Ciekawa lektura dla uczniów nauczania
początkowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz