Hanna
Cygler, Złodziejki czasu, Poznań „Dom
Wydawniczy Rebis” 2015
Cztery pisarki, cztery gatunki, cztery rodziny,
a w nich różnorodne problemy. Wydawałoby się, że pisarkom niczego do szczęścia
nie brakuje: są czytane, nagradzane, dobrze zarabiają, ale zdarzają się chwile,
że życie zostaje wywrócone do góry nogami. W książce nie zabraknie romansów,
trupów, intryg, problemów z prawem, finansowych i rodzinnych, balansowania na
granicy prawa, metamorfoz, skrywania się pod pseudonimami, wiary w kolejne
pokolenia twórców, krytycyzmu, ocierania się o śmierć. Jedyne na co mogą liczyć
to wzajemna pomoc i nieoczekiwane zwroty akcji, w których czasami lepiej,
czasami gorzej poradzą sobie z przeszkodami stojącymi na drodze do pełni
szczęścia.
Bohaterki to typowe kobiety, które są o wiele
zaradniejsze od mężczyzn, ale ciągle pozawalają się spychać na margines, dobrowolnie
ponoszą odpowiedzialność za błędy mężów i kochanków, są silne psychicznie,
marzą o karierze, walczą o siebie jako kobiety, na które narzuca się kulturowe
stereotypy. Są różna, ich życia toczyły się odmiennie, ale łączy je bardzo
wiele.
Akcja powieści miejscami jest nieco zawiła i
niejasna, co wynika z przedstawiania scen z życia każdej z bohaterek. Jeśli
czytelnik na początku dobrze zapamięta, kto jest kim, jakie ma imię, zawód itp.
to nie będzie miał problemów z fabułą, która miejscami zwalnia, by za chwilę przyspieszyć
i wcisnąć we fotel. Podczas czytania nie zabraknie wzruszenia, podniecenia w
oczekiwaniu na kwitnący romans, wkurzenia na bezradność, śmiechu z powodu gaf.
Moją ulubioną postacią nie była żadna z głównych bohaterek, ale sędziwa
aktorka, która o swoim bujnym życiu towarzyskim mówi bez skrępowania i żalu. Chwytanie
chwili jest mottem, któremu z radością ulega.
„Złodziejki czasu” czyta się dość szybko.
Jest to zdecydowanie proza kobieca, ale ze względu na wątki kryminalne mogą
sięgnąć po nią i mężczyźni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz