Ola nie za takich słów jak „zagrożenie”. Dla niej
wiele rzeczy wydają się być bezpieczne. Tak jest z wchodzeniem na wysokości,
skakaniem z wysokich przeszkód, wchodzeniem do głębokiej wody, oddalaniem się
od rodziców i ode mnie, czy wybieganie pod pędzący samochód. Trzeba być bardzo
uważnym i zawsze wiedzieć, w jaki sposób może narazić swoje bezpieczeństwo, a
do tego być super szybkim. Pani nie raz zostawiała mnie przypiętego do wózka na
chodniku i łapała Olę w „locie” tuż przed maską i zawsze jej się udawało. Nie
raz kierowcy na nią krzyczeli, a ona siedziała już na chodniku i tuliła
krzyczącą Olę, której tłumaczyła, jakim niebezpieczeństwem jest wybieganie na
jezdnie.
Ostatnio moja właścicielka zaczęła już reagować na słowo „auto” i po
wybiegnięciu na jezdnię już nie trzeba biec. Wystarczy zawołać. Jednak z innymi
zagrożeniami ciągle ma problem i ja jestem od tego, abym pomógł jej bezpiecznie
się bawić lub czekać. Czasami jest to bardzo trudne, ponieważ w mieście pełno
jest zakazów. Nie mogę wchodzić na plac zabaw, bo ponoć mógłbym tam nabrudzić
lub pogryźć dzieci. Pani mówi, że te zakazy są przez to, że ludzie nie szanują
innych ludzi i zamiast na spacer wyprowadzaliby swoje pupile na plac zabaw. Nie
mogę też wejść do budynków użyteczności publicznej. Najgorsze było
odpieluszkowanie, czyli tak zwany trening czystości u ludzi. Ola bała się
wchodzić do szkolnych toalet beze mnie, a ze mną nie mogła wejść nawet na
boisko. Kończyło się płaczem, krzykami, tuleniem mnie. Jak byłem mały Pani
przemycała mnie w torebce, wkładała Oli na kolana w toalecie i nie było
problemu. Ale ja bardzo szybko urosłem i mieszczenie się w torebce odpadało.
Oli nie można też zostawiać nawet na chwilę samej na
ogrodzie lub w wózku. Ostatnio jest uświadamiana, że schody są niebezpieczne.
Pani na ogrodzie zapina jej pasy wózka, aby móc założyć buty i mówi mojej
właścicielce, by chwilę poczekała. To nie zawsze się udaje. Często Ola nóżkami
kręci kółkami. Jest tak ustawiana, by nie mogła zjechać po schodach do domu,
ale nauczyła się kierować kółkami i to zwiększyło obszar zagrożeń. Ostatnio
Pani weszła do domu założyć buty, a Ola szybko przekierowała kółka, podjechała
do krawędzi schodów i musiałem się zaprzeć z całych sił, aby nie zjechała. Było
to bardzo trudne, bo Ola waży tyle, co ja, ale dzielnie ciągnąłem ją w
przeciwną stronę. W tym czasie Pani miała czas na podbiegnięcie i złapanie
wózka.
-Wspaniały Tutuś. Gdyby nie ty Ola wylądowałaby nosem
na posadzce – powiedziała Pani dając mi smakołyki z torebki.
Czasami zapomina mi się, że trzeba Oli pilnować i rozglądam
się za kotkami, pieskami i ludźmi (szczególnie dziećmi). Wtedy Pani przypomina
mi: „Tutuś, pilnuj Oli” albo mówi „Prawa strona przodem”, co znaczy, że mam iść
tuż przy Olce siedzącej w wózku, by mogła mnie głaskać w czasie spaceru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz