Jak
zwykle tytuł polski oderwany jest od tematyki filmu. „Za jakie grzechy”
sugeruje ciągłe poczucie beznadziei działań, a tak jednak nie jest.
Znacznie lepszy jest tytuł angielski: „New in Town”, ale jak to bywa z
tłumaczeniami tytułów zależą one od fantazji i widzimisię tłumacza,
dystrybutora i paru innych osób zainteresowanych zarobkiem. Być może ten
polski tytuł bardziej pasuje do naszej narzekająco-pesymistycznej
osobowości narodowej.
Jeśli
chodzi o fabułę jest ona niezwykle prosta, ale przecież po tego typu
filmach nie oczekujemy niczego genialnego, zaskakującego. Komedia
romantyczna ma przede wszystkim być śmieszna, posiadać wątek miłosny i
szczęśliwe zakończenie. Jeśli oczekujemy czegoś innego to na pewno nie
wiemy nic o gatunku.
Film
zabawny. Powaliły mnie niektóre dialogi, a jeden nawet ciągle do mnie
wraca. Główna bohaterka, będąca kierownikiem (czy dyrektorem fabryki)
jedzie samochodem ze swoją sekretarką – typowo wiejska kobietą o
wiejskiej mentalności i prostoduszności, przez co skojarzyła mi się z
Sanchem Pansą. Podwładna próbuje wprowadzić nową kobietę w świat
miasteczka, w którym panuje mróz i zaspy utrudniają poruszanie. Wypytuje
się miastowej, nieodpowiednio ubranej (elegancki kostium bez kurtki),
szefowej. W pewnym momencie pada pytanie: „Odnalazła pani Jezusa?”, na
które sekretarka dostaje odpowiedź: „Nie wiedziałam, że się zgubił”.
Odpowiedź ta nie jest miło widziana, ponieważ sprawy wiary są w małej
miejscowości niezwykle ważne. To właśnie święta, obrzędy spajają
społeczność, stają się powodem do dawania sobie podarków własnoręcznie
wykonanych.
Kiedy
oglądałam ten film miałam wrażenie, że jest on taki troszkę o mnie. Też
zdarzyło mi się trafić na wieś (raczej małe miasto czyli takie do 20 tys. mieszkańców), poznać – na pierwszy rzut oka –
gburowatego mężczyznę. Również podobnie jak bohaterka zakochałam się w
małej mieścinie i jej klimacie. Niby takie miejsca sprawiają wrażenie
pustkowi kulturowych i rozrywkowych, co bohaterka na początku podkreśla,
ale w zamian oferują coś cenniejszego: przyjaźń, na którą w wielkich
miastach często brak czasu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz