Miguel de
Unamuno, Agonia chrystianizmu, tł. Piotr
Rak, Kęty 2002.
Życie Miguela de Unamuno obfitowało w radykalne
zwroty. Z początkowego komunisty krytykującego instytucje kościelne i państwowe
przemienił się w chrześcijańskiego socjalistę, który w instytucji Kościoła
widzi sporo zła, ale dostrzega też dobro. Religia jest taka jacy są jej
wyznawcy, a oni są tylko ludźmi z zaletami i wadami.
W Agonii
chrystianizmu tłumaczy nam, dlaczego
wiele wartości chrześcijańskich minęło, dlaczego nastąpił rozłam na wschód i
zachód, a później nastąpił czas reformacji. Unamuno wyjaśnia nam sprzeczność
chrześcijaństwa z uczestnictwem w życiu publicznym i zabieganiem o dobra tego
świata. Z tej perspektywy krytykuje struktury kościelne, które mimo wszystko
usiłują wpływać na politykę państw. Unamuno obnaża paradoksy idei powstałej w
obliczu kryzysu poglądowego i politycznego w I w. n.e.
Poniżej kilka fragmentów doskonale oddających klimat
i główne myśli przemyśleń z książki, która dość długo w ojczyźnie filozofa
znajdowała się na liście ksiąg zakazanych:
„W tej tak głęboko antychrześcijańskiej książce [Enquête sur la monarchie Charlesa
Maurras ] przeczytałem (z programu L’Action
Française, z 1903 roku), że «prawdziwy nacjonalista stawia ojczyznę ponad
wszystko, a zatem pojmuje, rozważa i rozstrzyga wszelkie kwestie polityczne w ich odniesieniu do interesu narodowego».
Czytając to, przypomniałem sobie inne zdanie: «królestwo moje nie jest z tego
świata», i pomyślałem, że dla prawdziwego chrześcijanina – jeśli w ogóle można
być prawdziwym chrześcijaninem w życiu publicznym – każda kwestia, czy to
polityczna, czy inna, powinna być pojmowana, rozważana i rozstrzygana w
odniesieniu do indywidualnej korzyści wiecznego zbawienia, wieczności. A jeśli
przepadnie ojczyzna? Ojczyzna chrześcijańska nie jest z tego świata.
Chrześcijanin winien poświęcić ojczyznę dla prawdy”.
„I tu właśnie tkwi źródło tragedii. Bo prawda jest
czymś wspólnym, społecznym, nawet publicznym; prawdziwym jest to, w czym się
zgadzamy, co pozwala nam się porozumieć. A chrystianizm jest czymś
indywidualnym i niemożliwym do przekazania. Oto dlaczego agonizuje w każdym z
nas”.
„Życie jest walką i solidarność na rzecz życia jest
walką, i tworzy się w walce. Nie zmęczę się powtarzaniem, iż tym, co
najbardziej łączy nas, ludzi, między sobą, są istniejące wśród nas rozdźwięki.
Również tym, co spaja wewnętrznie każdego, co tworzy głęboką jedność naszego
życia, są nasze osobiste rozdźwięki, wewnętrzne sprzeczności naszych
rozdźwięków. Pokój można zawrzeć z samym sobą – jak Don Kichote – tylko po to,
by umrzeć”.
„Agonia jest więc walką. Chrystus przyszedł, aby
przynieść nam agonię, walkę, a nie pokój. Sam nam to powiedziała: «Nie sądźcie,
że przyszedłem pokój nieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale
miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z
teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy» (MT 10, 34-36).
Pamiętał, że jego bliscy, domownicy, jego matka i bracia wzięli go za
szalonego, który nie panuje nad sobą, obłąkanego, i przyszli po niego (Mk 3,
21)”.
„Chodzi jednak o to, że ów pokój wydarza się wśród
wojny, a wojna wśród pokoju. I to właśnie jest agonia”.
„Istnieje w mojej
hiszpańskiej ojczyźnie, w moim narodzie hiszpańskim, narodzie agonijnym i
polemicznym, kult Chrystusa agonizującego; ale istnieje też kult Dziewicy
Boleściwej, Matki Bolesnej, z sercem przeszytym siedmioma mieczami. I właściwie
nie jest to Pietà italiana. Otacza
się czcią nie tyle Syna, który martwy spoczywa na łonie swojej matki, ile ją,
Dziewicę Matkę, która agonizuje z bólu, z Synem w ramionach. Jest to kult
agonii Matczynej”.
„A jeśli
chodzi o to, by dać się zabić za Boga jezuitów, to może być to sprawa
polityczna. Ludzie pozwalają się zabić za idola. Lecz niewielu ma na tyle
ducha, by ogrzać swego Boga w agonii, by obdarzyć go w ten sposób życiem, by
uczynić z agonii życie”.
„Krucjata też jest sprawą męskości. Wywodzi się z
wolnej woli, a nie z łaski. A każda krucjata jest jednym z najbardziej
agonijnych aktów chrystianizmu. Ten, kto idzie narzucać jakąś wiarę innemu za
pomocą miecza, usiłuje przekonać samego siebie. Prosi o znaki, prosi o moc
dokonania cudu, by podtrzymać swą wiarę. A każda krucjata dokonana mieczem,
kończy się podbojem podbijającego przez podbijanego, i podbijający staje się
nadystą”.
„Wiara jest pasywna, kobieca, jest córka łaski, a
nie aktywna, męska, wytworzona przez wolną wolę”.
„Nie wierzy ten, kto ma ochotę wierzyć. Męskość sama
jest bezpłodna. Tymczasem religia chrześcijańska wymyśliła czyste
macierzyństwo, bez współudziału mężczyzny, wiarę z czystej łaski, łaski
skutecznej”.
„Ci, którzy chodzili za nim, chcąc go zgubić,
postanowili zapytać go, czy jest dopuszczalne płacenie podatku Cezarowi,
najeźdźcy, wrogowi żydowskiej ojczyzny, który był organem władzy. Jeśli
odpowie, że tak, przedstawią go ludowi jako złego Żyda, złego patriotę, a
jeżeli powie, że nie oskarżą go przed władzami cesarskimi jako buntownika. Gdy
zadano mu pytanie, Jezus prosi o monetę i pokazując odciśniętą na niej
podobiznę, zapytał: «Czyj nosi obraz i napis?», «Cezara», odpowiedzieli. A on:
«Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga».
Co można zrozumieć tak: najpierw oddajcie Cezarowi, światu, społeczeństwu
pieniądz, który należy do Cezara, do świata, do społeczeństwa, a Bogu – duszę,
która ma zmartwychwstać w ciele. Uwolnił się w ten sposób od całego problemu
ekonomiczno-społecznego, On, który powiedział, iż trudniej jest bogatemu wejść
do królestwa niebieskiego, niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne, i
pokazał, że jego Dobra Nowina nie ma nic wspólnego z kwestiami
ekonomiczno-społecznymi lub narodowymi, nic z demokracją czy międzynarodową
demagogią, nic z nacjonalizmem”.
„Jednak po Konstantynie, kiedy zaczęła się
romanizacja chrześcijaństwa, gdy litera – nie słowo – Ewangelii zaczęła
przemieniać się w coś w rodzaju prawa Dwunastu Tablic, cesarze zapragnęli
ochraniać Ojca, Boga Chrystusa i chrześcijaństwa. I powstała ta przerażająca
rzecz zwana prawem kanonicznym. I umocniła się koncepcja prawna, światowa,
społeczna domniemanego chrystianizmu. Św. Augustyn, człowiek litery, już był
prawnikiem, kauzyperdą. Był nim i św. Paweł. Będąc równocześnie mistykiem.
Walczył w nim mistyk z prawnikiem. Z jednej strony prawo, z drugiej łaska”.
„Jednakże skoro chrześcijanin jest człowiekiem w
społeczeństwie, dotyka spraw publicznych, jest obywatelem, czyż może nie
interesować się życiem społecznym i publicznym? Ach!, przecież chrześcijaństwo
domaga się doskonałej samotności; przecież ideałem chrześcijaństwa jest kartuz,
który pozostawia ojca i matkę, i braci dla Chrystusa, i rezygnuje z założenia
rodziny, z bycia mężem i ojcem. Co – jeśli ma przetrwać rodzaj ludzki, jeśli ma
przetrwać chrześcijaństwo pojęte jako wspólnota społeczna i obywatelska
chrześcijan, jeśli ma przetrwać Kościół – jest niemożliwe. I to właśnie jest
najstraszniejsze w agonii chrystianizmu”.
„Nie jest misją chrześcijaństwa rozwiązywanie
problemu ekonomiczno-społecznego, problemu biedy i zamożności, problemu
podziału dóbr ziemskich; tak właśnie, gdyż to, co odkupi biedaka z jego biedy,
odkupi bogatego z jego bogactwa, tak i to, co odkupi niewolnika, odkupi też
tyrana, i należy skończyć z karą śmierci, by oswobodzić nie przestępcę, lecz
kata. Jednakże nie to jest misją chrześcijaństwa. Chrystus wzywa jednakowo
biednych i bogatych, niewolników i tyranów, przestępców i katów. Wobec
bliskiego końca świata, wobec śmierci, cóż znaczą bieda i bogactwo, niewola i
tyrania, bycie skazanym lub wykonywanie wyroku śmierci?”
„A ponieważ bez cywilizacji i bez kultury
chrześcijaństwo nie może żyć, stąd agonia chrystianizmu. A także agonia
cywilizacji chrześcijańskiej, która nosi w sobie wewnętrzną sprzeczność. I z
tej agonii żyją obydwoje: chrystianizm i cywilizacja, którą nazywamy
grecko-rzymską lub zachodnią. Śmierć jednego z nich byłaby śmiercią drugiego.
Jeśli umrze wiara chrześcijańska, wiara rozpaczliwa i agonijna, umrze nasza
cywilizacja; jeżeli umrze nasa cywilizacja, umrze wiara chrześcijańska. Musimy
żyć w agonii”.
„Religie pogańskie, religie związane z Państwem,
były polityczne; chrystianizm jest apolityczny. Jednak odkąd stał się
katolicki, co więcej – rzymski, spoganizował się, przemieniając w religię
związaną z Państwem – było nawet Państwo Kościelne! – stał się polityczny. I
powiększyła się jego agonia”.
„Czy chrystianizm jest pacyfistyczny? Oto pytanie,
które wydaje nam się pozbawione sensu. Chrystianizm jest ponad , albo –jeśli
ktoś woli – poniżej tych światowych i czysto moralnych lub może jedynie
politycznych rozróżnień na pacyfizm i wojowniczość, na umiłowanie tego, co
cywilne, i militaryzm; si vis pacem, para
bellum: jeśli chcesz pokoju, szykuj wojnę; które zamienia się w si vis bellum para pacem: jeśli chcesz
wojny, przygotuj pokój; przygotuj się do niej w pokoju”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz