Rymowanki są bardzo przydatnym materiałem do pracy z kilkulatkami. Proste wiersze i wierszyki pozwalają na ćwiczenie umiejętności językowych oraz oswajanie ze światem, przemycanie różnorodnych wartości oraz zainteresowanie otoczeniem, a także pobudzanie fantazji. Zadań wiele, a teksty krótkie. I właśnie dlatego muszą one być napisane umiejętnie, z dużą dawką empatii oraz znajomości świata, umiejętności kształtowania go, a nie tylko odtwarzania i powielania schematów znanych z mediów. Wielu poetów piszących dla dzieci w swoich czasach tworzyło nowatorskie teksty, które miały otwierać umysły, serca oraz uczyły sceptycyzmu, a przy okazji bawiły. Pokazywali też wykorzystywanie techniki. I właśnie z tego powodu ich teksty są nadal czytane, mają kolejne wznowienia. Niestety Piotr Gociek w książce o zachęcającym tytule „Jak nakarmić smoka” nie sprostał moim oczekiwaniom. Utwory są tu bardzo szablonowe, bazują na schemacie krytykowania i demonizowania technologii oraz promowania przemocy wobec dzieci.
Publikacja na pierwszy rzut oka wygląda naprawdę bardzo ciekawie. Mamy piękną,
solidną okładkę z ciekawą ilustracją. Jednak po otwarciu książki na pierwszy
rzut dostajemy niby to zabawny wierszyk o smartfonie Kubusia. Bohater wierszyka
ciągle chodzi za mamą i prosi o kupno telefonu. Aby przekonać rodzicielkę używa
wszelkich zaskakujących argumentów: od ładniejszego pisania, przez poznawanie
lektur, po lepsze wyniki w matematyce. Po zakupie okazuje się, że chłopak ma
coraz gorsze oceny w szkole. Utwór jest bardzo moralizatorski, pokazujący,
jakim złem jest technologia, a rodzice i nauczyciele bardzo głupi, bo nie
potrafili nauczyć chłopaka wykorzystywania technologii do poszerzania wiedzy. A
można było napisać utwór na skalę „Ptasiego radia” Jana Brzechwy czy „Lokomotywy”
Juliana Tuwima, czyli z pokazaniem, że dzięki niemu nauka może stać się zabawą,
że może być inspiracją do poszukiwań. Tu mamy coś, co gdyby Brzechwa i Tuwim
poszli tą drogą to byłoby marudzenie, że ludzie wiecznie tylko marnują czas na
słuchanie radia i ciągle głupio podróżują, bo przecież w tym czasie w prasie i
ówczesnych artykułach naukowych były takie głosy. Jednak ubiegłowieczni poeci
poszli inną drogą: pokazali zabawę, wykorzystanie techniki w różnych celach.
Myślę sobie: pierwszy utwór może faktycznie słaby. Poszukam czegoś lepszego. No
i w sumie parę rymowanek o zwierzętach wypadło ciekawie i zabawnie jak te znane
z Brzechwy czterowersowe rymowanki o tej tematyce. I kiedy wydawało mi się, że
jest już dobrze autor znowu wraca do tematyki dziecięcej. A tam wiersz „Klasówka”,
z którego można wyciągnąć wnioski, że uczniowie są lepsi, gdy są karani, dalej
mamy „matoły” niedoceniające tego, co mają na talerzu, dzieci, które miały
wykazać się kreatywnością, ale zrobiły to źle, bo narobiły błędów
ortograficznych (jakby one aż tak niesamowicie ważne były w rozwijaniu
kreatywności). Do tego mamy pokazanie dziecka wyrażającego swoje emocje jako
dzikiego, bo wiadomo, że polskie dzieci muszą siedzieć prosto, cicho i słuchać
się mamusi i tatusia, a jak dorosną muszą być samodzielne nawet wtedy, kiedy
cały czas kierowały się posłuszeństwem wobec innych. Do tego młodzi czytelnicy
dowiedzą się, że drące się w miejscach publicznych dzieci pękają, czyli mamy tu
typowe dla naszego kraju straszenie dzieci. I tylko zabrakło wierszyka, w
którym dzieci dowiedziałyby się, że jak są niegrzeczne to je rodzice oddadzą
obcym ludziom. No, ale był przecież smok zjadający niegrzeczne dzieci, więc w
sumie mamy i to.
W całej książce znalazłam jeden wartościowy wiersz z pięknym przesłaniem. „Baba
rącza i pnącze” to ciekawie zobrazowane przestrzeżenie przed jedzeniem
nieznanych roślin. Bohaterka mieszkała pod Nowym Sączem i zjadła tajemnicze pnącze,
które sprawiało, że wszystko robiła szybko. Dużo za szybko i to wszystkim
(także jej) utrudniało życie, bo przez szybkie mówienie była niezrozumiała,
trzykrotnie szybciej jadła i więcej się denerwowała, bo szybciej to robiła. I
zakończone przestrogą, że trzeba uważać na to, co się je. Do tego młody
czytelnik dowie się, że pośpiech nie zawsze jest dobry, bo niby można zrobić
więcej, ale jest też mniej czasu na odpoczynek i zastanowienie się nad myślami.
Całość naprawdę estetyczna, z pięknymi ilustracjami, solidną oprawą, bardzo
dobrze zszytymi stronami. Wiersze czyta się lekko i przyjemnie, widać w nich
duży potencjał autora i mam nadzieję, że w przyszłości trafi do mnie inny tom
jego utworów, ale już bez straszenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz