Co może przytrafić się bohaterom cyklu „Wiedźmy” Małgorzaty J. Kursy skoro już dopadło ich morderstwo na zjeździe literatów („Wiedźmy na gigancie”), wakacje nie pozwoliły uwolnić się od kolejnych trupów („Wiedźmy na wakacjach”), a zorganizowany konkurs literacki sprawił, że denaci pojawiali się nie tylko w książkach („Wiedźmy w opałach”)? Bohaterów może dopaść też przeszłość. A ta jak wiadomo potrafi być okrutna, jeśli zostawiło się w niej poważne problemy, do których nie chciałoby się wracać.
Na początku książki poznamy Natalię Justyniecką, kobietę cwaną, przedsiębiorczą
i żerujących na innych. Obecnie jest żoną prawnika (o jego charakterze można
powiedzieć: jaka żona taki mąż), ale nie zamierza zbyt długo ciągnąć tego
małżeństwa. Zwłaszcza, że w przypadku rozwodu, który zaczyna pojawiać się na
widnokręgu pozostałaby z niczym. Co innego po śmierci męża. Wówczas będzie dziedziczyła
wszystko. Musi wszystko tak zaplanować, aby był zabity, a podejrzaną jego
kochanka. Szybko swój plan rewiduje, gdy od znajomej pisarki dowiaduje się, że
członkiem Agencji Literackiej TERCET jest jej były mąż, człowiek, którego
zniszczyła, puściła z torbami i pilnowała, aby stoczył się na dno. Ku jej
zaskoczeniu na zdjęciach pracowników agencji wygląda na bardzo szczęśliwego.
Zawsze w otoczeniu kobiet. Do tego prezentuje się bardzo dobrze. Taki obrazek
jej się oczywiście nie podoba i postanawia wciągnąć go w swój cwany plan zabicia
męża. Misternie tkana intryga może jednak odwrócić się przeciwko niej.
Za to w samej agencji wydaje się być spokojnie. Normalnie cisza przed burzą.
Nowy skład redakcyjny świetnie współgra, Majka dzielnie walczy z nowym kotkiem
zachowującym się niczym pirania w futerku. Od czasu do czasu pojawiają się
dziwni goście przypominający o swoim istnieniu i wszystkim diagnozujący poważne
choroby. Sielskie jest też życie Sekretarka, który pracując z kobietami czuje
się fantastycznie. Do tego jego dawna przyjaźń może się odrodzić, jakby między
nim a przyjacielem nie było nieporozumień przez jego byłą żonę, Justynę. I to
właśnie ona napędza tu akcję, jej pomysły i plany są na pierwszym planie przez
pierwszą połowę powieści. Sami pracownicy agencji pojawiają się, żeby
przypomnieć, że żyją, mają się dobrze, zmagają z codziennością, miewają
ekscentrycznych gości, kłopoty ze zwierzakami, ale poza tym mają świetne
stosunki z przyjaciółmi i niczego im do szczęścia nie trzeba.
Czasami mam wrażenie, że jak w życiu człowieka za długo dzieje się dobrze to
prędzej czy później musi zadziać się też źle. U Wiedźm też tak się dzieje. Tym
razem pech dopada Piotra, czyli byłego policjanta, obecnie sekretarka i byłego
męża Natalii. Nim dojdzie do morderstwa dokładniej przyjrzymy się wszystkim głównym
bohaterom, poznamy ich przeszłość, plany, sposób postępowania. Jednak i tym Wiedźmy
będą miały, co robić. Zwłaszcza, że będą musiały bronić swojego sekretarka i
odkryć kto tak naprawdę zabił. Tropów jak zwykle będzie kilka. Każdy
prawdopodobny.
Czwarty tom pozwala nam nieco inaczej spojrzeć na mężczyznę pracującego w
agencji, do którego tak przylgnęła nazwa Sekretarek, że kojarzył się z troszkę z
bardzo delikatnym mężczyzną. Tym razem zobaczymy go jako twardego i zranionego
byłego policjanta. Popatrzymy na jego przeszłość z nieco innej perspektywy i
zrozumiemy wiele jego postępowań.
Tym bardziej pojawi się troszkę więcej technologii. Poza zwyczajnymi wpisami w
mediach społecznościowych mamy też atak na agencję w świecie wirtualnym. Jak on
będzie wyglądał? Czy kobietom uda się uratować dotychczasowy dorobek? Nie
zabraknie tu też porwań, poruszania tematów związanych z pisaniem powieści i nowego
narybku, który trzeba wypromować. Do tego pojawi się wykluczenie z rodziny,
opieka nad niepełnosprawnymi i wiele innych życiowych tematów.
Małgorzata J. Kursa w cyklu „Wiedźmy” wykreowała ciekawych, przerysowanych
bohaterów, którzy łączą czasami wady dwóch -trzech ludzi. Wymiksowane i
zestawione ze sobą przywary, wprowadzenie ich do książek napędza akcję. Humor
często pojawia się przez kontrast przeciwieństw oraz zabawne pomysły bohaterów chcących
uniknąć konsekwencji swoich działań. Nie są to lektury wymagające dużego
zaangażowania, ale przecież komedia kryminalna ma przecież bawić, a nie zmuszać
do jakiś głębszych refleksji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz