Etykiety

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Jan Łada "Białe i czarne duchy"


Lubię od czasu do czasu sięgnąć po powieści pisarzy z przełomu XIX i XX wieku. Narracja jest wówczas nieco inna, wolniejsza, wszystko dokładniej opisane i poukładane, a wszystko przez to, że ówcześni czytelnicy jeszcze nie mieli tak dobrze wyrobionego nawyku składania elementów w całość i umiejętności dopełniania miejsc pustych. To, co pisarz chciał zawszeć w książce musiało być opisane. Do tego wiele twórców z przełomów wieków jest nam nieznanych, ponieważ w latach 50. XX wieku zostało objętych cenzurą. I tak właśnie jest w przypadku Jana Łady, który nie był wybitnym pisarzem, ale zawierał alternatywę dla ówczesnego, kładącego nacisk na materializm, światopoglądu pokazując go jako niebezpieczny. W jego powieściach możemy znaleźć duchy, zabawę z siłami nieczystymi i pomoc ze strony kapłanów oraz Boga. Życiorys bardzo dobrze wyjaśnia obecność tych motywów oraz przesłania.
Jan Łada, czyli właściwie Jan Gnatowski był księdzem katolickim, który odbył dość szerokie wykształcenie w zakresie filozofii i historii sztuki. Ze względu na działalność wśród młodzieży znajdował się pod obserwacją zaborców. Dopiero w wieku 32 lat otrzymał święcenia kapłańskie, aby niedługo zająć się działalnością dyplomatyczną w ramach urzędu sekretarza nuncjatury apostolskiej. Był też katechetą, wikarym w zaborze rosyjskim, prowadził salon literacki, tworzył nowele i powieści nawiązujące do romantyzmu, przez co stał w opozycji do krytycznego realizmu i nowych prądów literackich. Wśród jego prac znajdziemy zarówno powieści i nowele, jak i prace teoretycznoliterackie. „Białe i czarne duchy” zawiera trzy utwory: powieść „Białe i czarne duchy” oraz dwie nowele „Lucyfer” i „Ostatnia msza”. Wszystkie opowiadają o igraniu ze świętością, nieszanowaniu jej oraz poddawaniu się złym praktykom. Każde z nich są nieco inne, pokazują odmienne skalanie świętości.
Tytułowa powieść zawiera historię opętania przez regularne używanie hipnozy na młodej kobiecie. Wchodzimy do czasów, kiedy bardzo popularne były seanse spirytystyczne. Pojawia się napięcie, oczekiwanie na duchy, jest też demaskacja oszusta, ale nie zabraknie i prawdziwego mistrza w sztuce potrzebującego dobrego medium. Piękna młoda kobieta okaże się dobrym obiektem. Każdy rozdział zabiera nas do kolejnych odsłon mierzenia się z wpływami hipnotyzera oraz jego umiejętnością nawiązywania kontaktu z siłami nieczystymi. Widzimy tu naiwność ludzi tęskniących za bliskimi zmarłymi. „Lucyfer” to opowieść o księdzu, który po utracie wiary zaprzedał duszę diabłu. Z kolei „Ostatnia msza” przenosi nas do zakonu w czasach zaboru. W czasie likwidacji klasztoru i odprawiania ostatniej mszy w kaplicy dochodzi do dziwnych zjawisk. Wszystkie bazują na przestrzeżeniu czytelnika przed odejściem od wiary w ramach Kościoła katolickiego, więc się w pewnym sensie literaturą propagandową, ale też jednocześnie stanowią ciekawostkę. Możemy zobaczyć jak bardzo w ciągu stu lat zmienił się język polski, sposób prowadzenia narracji.
Mamy tu ciekawie skonstruowany klimat grozy, wyłażenia z zakamarków zła, manipulowania ludźmi, doprowadzenia do bezczeszczenia świętości prowadzące do kary. Atmosfera zagrożenia narasta. Czasami (jak w przypadku tytułowej powieści) mamy wrażenie, że zwykłymi środkami uda się ludziom stawić czoło złu. Jednak szybko przekonujemy się, że „szkiełko i oko” to zdecydowanie za mało. Nawet doskonale wykształcony lekarz musi przyznać, że jest bezsilny wobec opętania.
W każdej historii następuje zderzenie dobra i zła. Bohaterzy muszą podjąć decyzję, którą ścieżką chcą podążać. Przesłanie jest jasne: nie wolno porzucać wiary. Każda opowieść niesie wyraźny, łatwy do odczytania morał.
Utwory są proste, ponieważ zostały stworzone dla szerszego grona odbiorców jako powieści mające przekonać do określonych wartości w świecie zagrożenia ze strony materializmy i odchodzenia od wiary. Sama publikacja jest literacką ciekawostką pozwalającą zobaczyć jak na naszych ziemiach powoli rodził się horror.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz