Etykiety

czwartek, 30 sierpnia 2018

Magdalena Witkiewicz "Mateusz i zapomniany skarb" il. Joanna Zagner-Kołat


Magdalena Witkiewicz, Mateusz i zapomniany skarb, il. Joanna Zagner-Kołat, Warszawa „Od deski do deski” 2018
Otwierając książki Magdaleny Witkiewicz wchodzimy do barwnego, zaskakująco skomplikowanego, dziecięcego świata. Dosłowne odczytywanie wielu frazeologizmów sprawia, że dzieci zaczynają wszędzie widzieć zagadki do rozwiązania, a czasami błędnie odczytują wzorce do naśladowania. To wszystko zostaje okraszone dziecięcą szczerością i dobrymi intencjami, które mogą bardzo szybko się zmienić i zamiast stać się gangsterami biorącymi udział w aferze korupcyjnej stają się bohaterami pomagającymi w nieszczęściu.
Dorośli bardzo szybko przekonają się, że nic tak dobrze nie działa na dzieci jak zakazy. Oczywiście jeśli chcemy osiągnąć przeciwny rezultat. Gorzej, kiedy zabraniamy marnować jedzenie, wozimy trupa w aucie i każemy nie rozpakowywać paczek albo prosimy o oszczędzanie wody czy cichą zabawę lub rzadsze wizyty. Może być wtedy bardzo ciekawie. Takie klimaty właśnie znajdziemy we wszystkich tomach opowieści o dzieciach dla dzieci Magdaleny Witkiewicz, która w ubiegłym roku zabawiała nas przygodami Lilki zmuszonej do spędzenia wakacji u nielubianej ciotki oraz opowieścią o śledztwie wokół tajemniczego Johnego. W tym roku do dziecięcego świata zabiera nas Mateusz przejmujący po starszej od siebie siostrze rolę przewodnika po amalkowym świecie.
We wszystkich tomach znajdziemy wyraziste, często przerysowane postaci, które będą nam towarzyszyć w obu tomach. „Babajagowata” ciotka Jadzia, strojąca się nastoletnia (prawie dorosła) Wiktoria, łasuch Matewka, dla którego jedynym szczytnym celem jest zapełnienie żołądka, nadwrażliwa i nadopiekuńcza pani Monika i mający gangsterskie rysy tajemniczy Johnny, nadwrażliwa i chorowita ciotka Aneczka i bliźniaki Antoś albo Staś i Staś albo Antoś. Do tego wydarzenia w książce są jak domino: każde kolejne jest po prostu nieuniknione. Akcja pędzi, napięcie rośnie, afer przybywa, a czasu do końca wakacji niewiele.
Kolejną książkę można potraktować jako trzeci tom przygód dzieci, które znamy z opowieści o Lilce. Można też czytać, jako autonomiczne przygody najmłodszego dziecka z trójki rodzeństwa. „Mateusz i zapomniany skarb” przenosi nas w znane nam z Lilkowych opowieści klimaty. Oto w końcu rok szkolny dobiegł końca. Wszyscy członkowie rodziny cieszą się wyczekiwaną wolnością od obowiązków. Dzieci nie mogą doczekać się nowych przygód, a mama prowincjonalnego spokoju bez Internetu i nadmiaru dzieci na metr kwadratowy domu. Przed wyjazdem stajemy się świadkami tradycyjnego pakowania, czyli wielkiego zamieszania kończącego się płaczem Wiki, ponieważ okazuje się, że jej obóz jest już jutro, a nie za dwa dni. Mama jak zwykle jest tu sperbohaterką opanowującą sytuację rozsądną logistyką.
W końcu wszyscy (oczywiście poza Wiką) przybywają do Amalki, skąd mężczyźni po weekendzie muszą wyjechać do pracy. Na odludziu zostają tylko kobiety z dziećmi: mama i ciotka Franka. W pobliskim domku jest również ciotka Aneczka mająca śruby w nogach i różne dziwne choroby z cholerą na czele.
Główna akcja toczy się wokół poszukiwania tajemniczego skarbu, który dorośli ukryli, kiedy byli w wieku swoich dzieci. Codzienne zajęcia takie jak przeglądanie atlasu motyli, uczenie się dziwnych nazw owadów, odwiedziny sąsiadów, śledzenie dorosłych, kąpiele w jeziorze odciągają od tej ważnej misji, ale z czasem na pewno uda się wszystkim w końcu na poważnie zająć skarbem, którego poszukiwania skończą się prawdziwą rewolucją w domku, wizytą straży pożarnej oraz tworzeniem własnej kapsuły czasu.
Magdalena Witkiewicz bardzo umiejętnie wplata w akcję problem równouprawnienia, prawa decydowania o sobie, ekologii, diety, wykorzystania nowych technologii przez dzieci, roznoszenia się chorób, dbałości o owady, upływu czasu oraz niezależności kobiet, które z jednej strony same potrafią narąbać drew, a gdy trzeba udają słabe, aby pozwolić ratować się przed zalaniem domku.
Zarówno „Lilka i spółka”, „Lilka i wielka afera” oraz „Mateusz i zapomniany skarb” zapewniają świetną zabawę i będą doskonałą odskocznią od szkolnych obowiązków. Poza zachęceniem do wspominania minionych wakacji staną się inspiracją do lepszego obserwowania otoczenia, które na pewno kryje w sobie wiele zagadek i tajemnic.
Magdalena Witkiewicz po raz kolejny pięknie przybliża dorosłym świat dzieci, a młodych czytelników zabiera w świat ich odczuć i pytań Całość napisana żywym językiem. Do tego pisarka pokazuje dziecięce psoty jako próba czynienia dobra lub ratowania siebie, dzięki czemu możemy lepiej zrozumieć własne pociechy i ich zaskakujące zachowania. Wszystkie tomy wzbogacono interesującymi i estetycznymi ilustracjami Joanny Zagner-Kołat. Razem z odpowiednim rozmieszczeniem tekstu, niedługimi rozdziałami zawieszającymi akcję i zachęcającymi do dalszej lektury całość sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Wielkim plusem jest również to, że dzięki odpowiedniej budowie zdań tekst doskonale nadaje się do czytania na głos, dzięki czemu może stać się przyjemną lekturą czytaną przez rodziców młodszym dzieciom potrafiącym dłużej skoncentrować się na słuchanym tekście.
Pierwszoosobowa narracja sprawia, że dzieci w Lilce mogły zobaczyć siebie ze swoimi zawiłymi przemyśleniami oraz niezwykłymi przygodami. Ta stylistyka jest kontynuowana w wakacyjnych opowieściach Mateusza, który wszystko chce wiedzieć, podsłuchać, ale nie wszystko jeszcze rozumie, przez co robi wiele dziwnych rzeczy. Magdalena Witkiewicz doskonale wykorzystuje grę słów, wplatając w opowieść wiele powszechnie używanych związków frazeologicznych, których zrozumienie jest dla dzieci jest wielkim wyzwaniem. Dosłowne rozumienie słów przez małych bohaterów wprowadza nie tylko w ich życie wiele zamieszania. Zdecydowanie polecam wszystkim dzieciom.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz