Małgorzata
J. Kursa, Wiedźmy na gigancie, Radom „Lucky”
2018
„Wiesz, zanim zaczęłam tu pracować, zupełnie
inaczej wyobrażałam sobie ten autorski światek – w głosie Idy dźwięczało coś,
jakby rozżalenie. – A teraz patrzę zza kulis i wcale i nie podoba mi się to, co
widzę”.
Afera goni aferę – tak w skrócie można
powiedzieć o literackim światku. Wszystkiemu pikanterii dodaje to, że od czasu
do czasu jego członkowie – mniej lub trafniej – opisują bolączki trawiące
środowisko. Coraz częściej doprawione jest to trupem. Wypadający ze stron denat
pomaga obnażyć wiele charakterów i lepiej pokazać ułomność uczestników
wydarzeń. Tak jest i w przypadku powieści Małgorzaty J. Kursy wprowadzającej
nas w tajniki pracy niesamowicie dobrej Agencji Literackiej TERCET (wyidealizowanej
do granic możliwości) zajmujące się promocją książek. Już po pierwszej
(zapowiadającej zawartość) stronie możemy domyślić się, że bohaterki „fikcyjnego”
portalu będą pokazane jako zbawczynie literackiego światka i na pewno w tej
kwestii się nie zawiedziemy. Nie znaczy to, że są one pokazane jako osoby bez
wad. Oj, co to to nie. Każda ma jakieś tam przywary. Wszystko oczywiście tłumaczone
tym, że działają w słusznej sprawie. Z tego powodu sporo w nich pogardy i poczucia
wyższości, którymi niejednej osobie wchodzą za skórę. A że to światek
literacki, to wiadomo, że nie raz pewnie są uśmiercane.
W końcu nie bez przyczyny funkcjonuje w nim
żartobliwe powiedzenie: „Wejdź za skórę pisarzowi, a on Cię uśmierci”. Może nie
naprawdę, ale w powieści. A jeśli nie uśmierci to zrobi z Ciebie mordercę lub
karykaturę, a to czasami jest gorsze od literackiej zbrodni. Zwłaszcza dla osób
bez dystansu i w przypadku nieżyczliwych pisarzy, o których wiemy, że wcale nie
mieli dobrych intencji. Obok tej zasady funkcjonuje: przysłuż się pisarzowi, a
zrobi z Ciebie superbohatera. Na takich chwytach w tym roku pojawiło się już pięć
książek (może być więcej, ale tyle ja przejrzałam). Wszystkie łączy opisywanie
literackiego światka i zbrodnia, wokół której toczy się akcja. Może zbieg
okoliczności, może publiczne pranie brudów, a może o prostu pisarze umówili się
ze sobą, że zabawią się czytelnikami i ich skojarzeniami? Wcale bym się jednak nie zdziwiła, gdyby
chodziło o pierwszą opcję, bo z tego przywileju korzystało wielu literatów z
Henrykiem Sienkiewiczem rozprawiającym się z rodziną byłych teściów na czele,
więc nie ma się, co dziwić małym. Jednak ostatnia opcja podoba mi się
najbardziej i zachęca do czekania na kolejne takie odsłony mniej lub bardziej
życzliwych karykatur. Może i troszkę z małym dystansem, ale z ogólnie
przebijającym ciepłem, dzięki któremu nawet postaci potraktowane jako ofiary i
mordercy zostają nieco przypudrowane, pokazane ze zrozumiałą motywacją, a przez
to stające nam się bliskie. Jedno jest pewne: jeśli zna się literacki światek
to opisane osoby będą rozpoznawalne w książkach. Tak jest i w książce „Wiedźmy
na gigancie” Małgorzaty J. Kursy.
Przygoda bohaterek z literatami zaczyna się od Majki
Potoczek mającej po dziurki w nosie swojej dotychczasowej pracy. Gabinet psychologa
pozwalający jej na spore zarobki przyprawia ją o ból głowy i coraz częściej ma
wrażenie, że swoich klientów z warszawskiego światka korpoludków wizyty u niej
dają poczucie pewnego awansu społecznego, podnoszenia pozycji towarzyskiej, a
wszystko przez to, że chodzenie do psychologa stało się modne. Nikt nie chce
uleczyć swojej duszy, rozwiązać problemy tylko mieć możliwość pochwalenia się
znaną terapeutką. Takie podejście pacjentów sprawia, że bohaterka nie chce już
pracować w zawodzie i zamierza oddać się słodkiemu nieróbstwu z książką w ręku.
Szybko odkrywa, że o dobrą literaturę bardzo trudno. Zauważa, że polecane przez
blogerów pozycje często są bardzo kiepskie, a pisarze uchodzący za gwiazdy to
pozerzy. I to właśnie staje się motywem stworzenia Agencji Literackiej TERCET,
do której szybko dołączają dwie poznane na fb autorki. Do zespoły trzech wiedźm
i pana sekretarka (były policjant) dochodzi jeszcze młodziutka, znająca się na
obsłudze stron internetowych i kochająca dobrą literaturę stażystka. Do
literackiego światka jesteśmy wprowadzeni przez pryzmat działalności pracowniczek
agencji mających poczucie misji. Oczywiście nie każdemu takie podejście się
podoba. Zwłaszcza początkujący pisarze liczą na wielkie hołdy. Odrzucenie i
krytyczne recenzje bolą. Wiedźmy mają jednak swoją złotą zasadę: nie wchodzimy
dwa razy do tej samej wody. A co jeśli woda pcha się nam oknami i drzwiami?
Wtedy zaczynają pojawiać się kłopoty.
Woda to oczywiście czterdziestoletni autor
humorystycznych kryminałów, o którym wiedźmy bardzo szybko, by zapomniały,
gdyby nie to, że on ciągle do nich wraca: a to za pomocą nieżyczliwych opinii o
książkach jego konkurencji, a to przez niedopracowany kryminał napisany z
gwiazdą obyczajówek, a później przez wygrażanie się, przeprosiny i tak w kółko
coś. Wszystko przez to, że Adam (aż korci, żeby napisać Adaś) Grandzik to
narcyz o mentalności nastolatka robiącego sobie kolejne selfie i śledzącego
przybywające lajki i pochlebne opinie. Jednak, kiedy wychwyci jakąkolwiek
krytyczną notkę wpada w szał porównywalny do paniki kilkulatka, któremu ktoś
zabrał ulubioną zabawkę. Kto pracuje w środowisku literackim może wymienić
takich postaci więcej niż ma palców… Adaś to skumulowanie tych przywar w jedne
osobie. Nie zabraknie też gwiazd wypluwających co trzy miesiące kolejną nowość
czy blogerek piszących nieskładnie, a także donosicieli, intrygantów. A wszyscy
oni stanowią zaledwie plankton dla grubych ryb literatury, które faktycznie zapracowały
na swój sukces i zasłużyły na miano najlepszych, a dzięki temu mogą skupić się
na pisaniu i noszeniu garniturów oraz wyglądaniu tak jakby właśnie wyskoczyli z
żurnala. Tych jednak naprawdę niewielu. Większość debiutantów z przerośniętym
ego pragnie zająć ich miejsce i do takich właśnie należy nasz „ulubieniec” Adaś
(którego pierwowzór także napisał książkę o zbrodni w literackim światku).
Akcja toczy się wokół pomysłów na kolejne powieści i ich promocję. Problem
bohatera polega na tym, że chce być uwielbiany za wszelką cenę. Nie jest w tym
osamotniony, co każdego dnia przysparza pracownikom agencji sporej ilości pracy,
a czasami czyni ich pracę bardzo niebezpieczną. Na pewno nie zabraknie tu trupów.
Ofiarami nie zawsze będą osoby, na które polują urażeni pisarze.
Pomysł na fabułę nie jest oryginalny. W tym
roku jest to moja piąta lektura o podobnej akcji z podobnymi bolączkami, opisująca
zbyt dosłownie niedawne afery, które działy się w literackim światku, dzięki
czemu bohaterzy są, aż nazbyt rozpoznawalni, przez co powieść może być
krzywdząca dla wielu pisarzy. Trzeba jednak przyznać pisarce, że dobrze dobrała
postaci, skomponowała akcję, dzięki czemu czytelnik nieznający literackiego
światka będzie mógł mu się troszkę przyjrzeć, poznać słabości, niedomówienia,
przepychanki i ostrą walkę o pozycję na rynku. Zostajemy wprowadzeni w tajniki
literackich wojenek (a wszystkie prawdziwe) mających wynieść intrygantów na
szczyty, a konkurencję zostawić, gdzieś w tyle. Można odnieść wrażenie, że ta
powieść (podobnie jak wszystkie innych pisarzy o tej tematyce) też jest taką
potyczką mającą przypomnieć o pisarce, która dzięki aferze wokół jej książki chce
stać się sławniejsza. Czy jej się to udało? Mnie trudno to ocenić, bo nie znam
wyników sprzedaży.
Jeśli oczekujecie, że będzie to książka wybitna
to niestety się zawiedziecie, bo osoby związane z portalem dbającym o poziom literatury
wcale nie piszą wybitnie. Ja jednak oczekiwałam rozrywki w postaci dużej dawki
humoru oraz tych zapowiadanych trupów, a także napięcia związanego ze śledztwem.
Na wszystko to trzeba tu czekać połowę książki. Nim ofiary zaczną słać się
gęsto będziemy wprowadzeni w szereg zabawnych sytuacji, które osoby spoza
środowiska na pewno rozbawi i skłoni do stwierdzenia, że mają „literackiego Smarzowskiego”,
czyli dzieło przerysowane, uwypuklające wady i ze zbyt wyraźnie rozpoznawalnymi
bohaterami oraz wydarzeniami. Myślę, że jest to kolejna książka, po którą
powinny sięgnąć osoby zaczynające swoją przygodę z literackim światkiem, aby
mogły dowiedzieć się, co je tak naprawdę czeka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz