Etykiety

środa, 5 sierpnia 2020

Anna Frajlich "Indian Summer / Który las"

W "koLekcji EleWatora" ukazały się dwa tomy zbiorcze poezji Anny Frajlich: „Aby wiatr namalować/ Tylko ziemia” oraz „Indian Summer/ Który las”. Każdy z nich to przypomnienie wcześniej wydanych tomików i spięcie ich w całość. Dzięki temu mogłam zapoznać się z  „Indian Summer” (1982) i „Który las” (1986), do których w innej formie nie miałabym dostępu. Wydanie dwóch tomów w jednej książce pozwala też na szersze spojrzenie na powtarzające się motywy, uzupełniające tematy. Książkę „Indian Summer/ Który las” otwiera wiersz wprowadza nas w powracającą tematykę:oto on: „1. Z niejednego wygnani kraju / za Jakuba grzech i Abrahama / prarodzice moi / i rodzice / do dziś dnia się błąkamy / 2. Pierwszy wiersz słyszałam na Uralu / – Powrót taty – / tata mnie uczył / powróciliśmy / odjechali / i nikt już z nas nie powróci / 3. A w snach wraca / słupek i wzgórek / i odwieczne: „Ja do lasu muszę” / dobry zbójco / ja jeszcze teraz / wciąż o twoją modlę się duszę”.

Przeplatająca się przeszłość i teraźniejszość to motyw najbardziej popularny w twórczości Anny Frajlich. Małe bodźce przywołują obrazy sprzed lat. Takie ciągłe wracanie do nich sprawia, że mamy wrażenie zastygnięcia minionego. Wszystko to, co podmiot liryczny wydaje się trwać jak „na wieszaku prawie nowe ubranie/ stół i łóżko/ może jakieś krzesła”. Przestrzenie pozostały niezmienione we wspomnieniach podmiotu lirycznego rzucanego przez wir wydarzeń, porywanego przez czas, zaskakiwanego przez okoliczności: „My – skąd nagle? – wyspiarze/ w samym sercu wiatrów/ w dziwnej szkole pokory/ gdzie uczą żywioły/ ciągle jeszcze pamiętam/ ciszę stałych lądów/ szron na drucianym płocie/ i drogę do szkoły”.

Miejsca zastygają, ale ludzie dają się porwać wirom wydarzeń, przemijają, zmieniają się ich role, doświadczają nowych emocji, wyjść naprzeciw nowym obowiązkom, a w tym wszystkim jeszcze znaleźć czas na chwile w zawieszeniu: „i jest miłość/ na stacjach podziemnych kolei/ pod surowym spojrzeniem stacyjnych zegarów/ wszyscy już odjechali tylko my stoimy/ objęci tunelami wielkich manhatanów// a już coraz leniwiej snują się pociągi/ i już coraz gorliwiej spieszą się minuty/ musimy się pożegnać przy ruchomych schodach/ odwrócić się i odejść// noc zostanie tutaj”.

Kontakt z Innym to też doświadczanie jego odejścia, uświadamianie sobie ulotności życia oraz naszej bezsilności, która sprawia, że przestajemy potrafić rozmawiać o błahych sprawach i tylko obserwujemy, bo wszystko inne przestaje być ważne w obliczu śmierci. Takie przeżycia sprawiają, że zmianie ulega nasze nastawienie do życia. Stajemy się bardziej podlegli temu co niesie los, mniej się buntujemy: „Silniejsza jest ode mnie rzeka/ nie płynę już pod prąd/ z nią wzbieram falą i z nią/ czekam/ gdy w piach mielizny się obleka/ uparte/ d n o”. Lata płyną raz szybciej, raz wolniej. Z czasem zmienia się tylko nastawienie do tego, co minęło, patrzy na życie ze zdziwieniem: „a to tylko była chwila jedna chwila…”. I do tych chwil pozostanie tęsknota, westchnienia, tęsknota tego, co za szybko minęło: „do siebie tęsknię pod tą brzozą/ siebie/ która pod żadną brzozą już nie stoi”.

Nie zabraknie tu także tematyki miejskiej, zajętego swoimi sprawami tłumu ludzi czy panoramy miasta przystrojonej w mosty: „Wiszą mosty nad miastem/ jak diamenty w diademie/ płoną światła odbite”. Taki odświętny obraz zderza się ze zwyczajnością codzienności: „Tu zdetronizowani króle/ cesarzowe bez cesarstwa/ wyprowadzają psa na spacer. Tu poeci/ w dwudziestu językach dla nikogo/ piszą swe wiersze jak szaleni/ piszą wiersze/ że aż miasto – jak balon – wzdęte jest poezją/ i tylko pstryknąć/ a poleci”.

Motyw twórczości, utrwalania świata powraca w jej poezji w różnej formie. Czasami jest to zatrzymywanie chwili za pomocą pędzla, innym razem poganianie czasu przez muzykę. Ciekawe też jest spojrzenie Anny Frajlich na proces twórczy poety „Śnił mi się wiersz/ sonetów sznur jak pereł/ pod powiekami snu/ przewiał się/ śnił mi się wiersz/ znużony/ z biur podróży/ a wzdłuż chodników brudny śnieg/ dlaczego wiersz/ przy kasach biletowych?/ a wkoło tłum/ a wokół wieszczej głowy/ - wieniec sonetów…”.

W obu tomach tematy przeplatają się, uzupełniają, a my możemy dostrzec ewolucję postawy wobec emigracji, zgodę na to, co się utraciło, ale ciągły brak zgody na własną przemijalność. Anna Frajlich przechodzi od nostalgii ku uniwersalizmowi przemijania: „Woda Heraklita / woda prabytu / woda bóstwa Nu i Domnu / Heraklit powoli i lękliwie / zanurzał duży palec swej stopy / w nurcie czystym i chłodnym / jak czynią ludzie co chcieliby / po raz wtóry / wejść do tej samej rzeki / woda Styksu / woda Lety / ciemne wody o które wiosło / uderza bez echa / nie zostawiając najlżejszej smugi / nie przegląda się w nich / ani ptak ani skała / i nawet Narcyz nie mógłby / tu utonąć / zwabiony własnym odbiciem / albowiem w krainie cieni / cień nie ma swojego cienia / a kształt nie posiada odbicia / woda oceanu w jednej zawarta kropli / która całe jestestwo / wyraża swym krótkim trwaniem / w kulistej doskonałości / zanim wpadnie na zawsze / do chłodnej i czystej rzeki / z której jeszcze Heraklit / nie zdążył wyciągnąć / palca / woda która początkiem / jest / końcem będąc wszystkiego”.

Tom ten (składający są z dwóch) pozwala nam dostrzec intelektualizm i filozoficzność  osobistych przemyśleń, umiejętność dystansowania się do spostrzeżeń, łapania chwili, pewnego rodzaju niezgodę na powolne odchodzenie i niezgodę na tułaczkę, poczucie wyobcowania, a z drugiej strony widzimy lekkie wchodzenie w nowe realia, branie ich jak swoje, pozwalanie im na zawładnięcie życiem, stanie się życiową drogą.

Zapraszam na stronę wydawcy



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz