Ze średniowiecznymi klimatami i leśnym życiem kojarzy nam się Robin Hood, bohater zamieszkujący Sherwood w Anglii. A co z innymi krainami? Czy w nich też mogły żyć podobne postacie? Pewnie tak. Jedną z propozycji jest opowieść o „Tosce z lasu” autorstwa Teresę Radice i Stefano Turconiego. Autorzy przenoszą nas w średniowieczne klimaty włoskich księstw, więc pewnie musi być to koło XIV wieku. Wcześniej organizacja państewek działał na zasadzie komun i powoli ewoluowała w księstwa zarządzane rodami. Do tego klimatu przenosimy się. Z kontekstu, jaki widzimy możemy przypuszczać, że jest to początek walki o wpływy, wyodrębnianie się większych zarządców.
Lucilla, którą poznajemy na początku jest księżniczką mieszkającą w wiosce Castelgrelfo. Jej ojcem jest książę Grafit Fieramosca. I tu pojawiło się u mnie pytanie, na ile świadomie i celowo użyto tego, a nie innego nazwiska. Czyżby aż taki zbieg okoliczności? W sztuce zwykle czegoś takiego nie ma. Kathy Fieramosca jest bardzo znaną ilustratorką i malarką związaną z Toskanią, czyli krainą, w której dzieje się akcja komiksu, a obecnie specjalizująca się w portretach. Innym tropem (jeszcze bardziej trafnym) może być Ettore Fieramosca, bohater narodowy kultywowany w czasach faszyzmu, który świetnie pasuje do czasów akcji oraz kreacji książęcego bohatera jako rycerza zaprawionego w boju. Taki smaczek historyczny. Ta wiedza sprawia, że wiemy, jaki klimat będzie nam towarzyszył: dwór, w którym kobiety mają określone miejsce, poddawane są całemu szeregowi rytuałów i muszą słuchać się męskich opiekunów. I tak jest też w przypadku Lucilli.
Kiedy poznajemy bohaterkę jest samotna, a wręcz osamotniona. Z dala od wzroku innych rozmawia z gołębiami i objaśnia im swój trudny los oraz konieczność poślubienia nielubianego młodzieńca. Znudzona codziennością i zniechęcona z powodu nadchodzącej przyszłości jest smutna. Ojciec jednak w całym przedsięwzięciu widzi wspaniały interes. Wszystko byłoby pięknie i standardowo, gdyby nie kilka niespodzianek. Nudne przyjęcie urozmaica grajek-poeta, którego wyczyny urozmaicają rozmowy o walkach i przyjęciach. Tę codzienną nudę przerywa brawurowa kradzież w czasie uczty. Dzięki zamieszaniu Lucilla może zniknąć z zasięgu wzroku biesiadników i robić coś ciekawszego. Przypadkowo wpada na złodzieja. Ten okazuje się dziewczyną o imieniu Toska. Księżniczka pomaga jaj wydostać się z zamku. Ku jej zaskoczeniu bratem złodziejki jest grajek, minstrel Rinaldo…
Poznanie tego nietypowego rodzeństwa, rozmowy z nimi pozwalają księżniczce nieco
inaczej spojrzeć na wiele spraw. Lucilla uświadamia sobie jak wiele zła niesie
wojna i jak niesprawiedliwe są podziały społeczne.
Lucilla należy do otwartych, życzliwych i ciekawych świata bohaterek. Nikogo
nie ocenia, nie zadziera nosa, nie klasyfikuje, nie wyklucza. Przez to, że dotychczasowe
jej życie wiąże się z zamknięciem w zamku i sporadycznymi wizytami poza nim,
ale zawsze w czyimś towarzystwie nie zna świata i jest bardzo naiwna. Reaguje
też entuzjastycznie na wszystko, co może urozmaicić jej codzienność. Z kolei Toska
i jej brat są sierotami wojennymi. Wędrowali po świecie z rodzicami, uczyli się,
występowali na scenie i pewnego dnia, kiedy rodzice pozwolili im na wędrówkę po
lesie wioskę najechali rycerze i wszystko spalili. Zginęli wówczas rodzice Toski
i Rinaldo. Od tamtej pory radzą sobie sami w ruinach dawnych budynków. Ich
historia sprawia, że Lucilla postanawia bardzo wiele zmienić w świecie. Jakby
wyzwań było mało przypadkowo dowiaduje się o planach zabicia jej ojca. Ten nie słucha
ostrzeżeń córki, bo traktuje je jako wymówkę przed ogłoszeniem zaręczyn. Na
szczęście księżniczka ma grupę życzliwych znajomych, na których zawsze może
liczyć i którzy będą wypatrywać zagrożeń. A tych pojawi się całkiem sporo.
Mamy tu piękne przesłania: wojna jest zła, przyjaźń można zawierać mimo różnic
kulturowych i odmiennego pochodzenia oraz najważniejsze: w pojedynkę nie
zmienimy świata. Do tego potrzebny nam zgrany zespół. Widzimy, że twórcy bawią
się znanymi schematami i motywami. Otwarcie piszą o nawiązaniu do Robin Hooda.
Do tego spotykamy tu naiwną księżniczkę, która nudzi się, nie ma rówieśników do
rozmów, a jej codzienność toczy się wokół rytuałów i dworskiej etykiety, z
której żartuje.
Rewelacyjnym dopełnieniem są tu ilustracje i sama konstrukcja opowieści, jako
rysowanej przez średniowiecznego mnicha. Prosta kreska przypominająca
średniowieczne, nieco płaskie rysunki postaci, ale już mamy tu osiągnięcia
renesansowego malarstwa, czyli stopniowe wprowadzanie perspektywy (XV wiek). Do
tego kolorystyka niczym z dawnych ksiąg (czyli też tak do XV wieku). Ciepłe barwy, ciekawie rozrysowana akcja. Opowieści
dzieci narysowane w uproszczony sposób i bez dialogów. O przebiegu wydarzeń
dowiadujemy się z kolejnych odsłon, scenek. Do tego mamy tu dbałość o
przedstawienie tła wydarzeń, możemy zorientować się, do jakich czasów nas
przeniesiono.
,,Toska z lasu’’ pozwala także wprowadzić młodych czytelników do klasycznych eposów rycerskich oraz
zarysować ówczesne realia, podziały społeczne, wyjaśnić powstawanie biedy oraz
nierówności. Życie zwykłych ludzi kontrastuje z tym, które toczy się na dworze.
Seria zapowiada się bardzo ciekawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz