Jestem zdecydowanym ogrodowym leniem. Na samą myśl, że miałabym przekopywać grządki, sadzić, latać z konewkami, podlewać, doglądać czuję się chora. Ogród kojarzy mi się z harówą na warzywno-owocowych grządkach. Specjaliści coraz częściej przekonują, że wcale tak nie musi być. Możemy mieć i owoce i warzywa, i swój ukochany zakątek z hamakiem, całym mnóstwem zapachów, odgłosów, owadów, których cykle życiowe są niesamowicie interesujące. Coraz popularniejsze staje się ekologiczne podejście do najbliższej przestrzeni. Dotyczy to szczególnie ogrodów, na które mamy wpływ, w których możemy wyczarować cuda, zadbać o bioróżnorodność oraz zapewnić roślinom możliwość przetrwania także w trudnych warunkach bez konieczności ciągłego pielęgnowania i podlewania. Ogrody coraz częściej oddawane są w ręce natury z niewielkim wkładem pracy ludzkiej. Nacisk na otaczanie się roślinami, które będą cieszyły oczy, pozwolą na wytchnienie i nie wymagają wielkiego zaangażowania oraz przyciągają różnorodne zwierzęta, aby otoczenie było sielskie. Z takim podejściem spotkaliśmy się już w książce Annette Lepple „Relaks zamiast roboty”. Jest ona też obecna w ciekawej opowieści Dave’a Goulsona, który zabiera nas po spacer po bliskich naturze ogrodach, które możemy dostosować na miarę naszych potrzeb, ale z myślą o przyrodzie, pomaganiu jej, a przede wszystkim docenianiu różnorodności najbliższego otoczenia.
Podejście Dave’a Goulsona jest zupełnie inne niż projektantów angielskich ogrodów, w których istotą kompozycji jest różny trawnik. Przyrodnik wskazuje jak niesamowicie ważna jest różnorodność roślin. Zachęca do tworzenia przestrzeni przyjaznej dla zwierząt, bo ona jest też dobra dla człowieka. Dzięki niemu poznamy nie tylko zalety przebywania w takim ogrodzie, ale odkryjemy jak fascynujące może być podglądanie różnorodnych gatunków, obserwowanie ich cyklów życiowych. Wszystko zgodnie z zasadą, że ratowanie planety zaczyna się nie od manifestacji, przepychania się ze swoimi pomysłami, ale od doglądania własnego ogródka, dbania o najbliższy skrawek ziemi. Mnie ta idea bardzo się podoba, bo rozwija świadomość społeczną, odpowiedzialność za otoczenie i uświadamia, że małe rzeczy mają ogromne znaczenie. Zwłaszcza, kiedy w dobie mediów społecznościowych możemy owym podejściem zarazić innych, podsunąć im pomysły poprawianie swojego otoczenia. Właśnie z tego powodu jestem zachwycona książką brytyjskiego biologa. Do tego autor opowiada też o badaczkach, porusza temat niepełnosprawności, pokonywania barier, pokazuje jak proste może być ekologiczne podejście do ogrodu. Dla mnie – ogrodowego leniwca – podejście idealne. Od czasu do czasu poświęcić troszkę uwagi roślinom i pozwolić im rosnąć, a zwierzętom korzystać z dóbr zasianych i zasadzonych roślin.
„Dżungla w ogrodzie” to fascynująca opowieść o najbliższym otoczeniu i jego
wpływie na całokształt przyrody. Dave Goulson zaraża innych entuzjazmem i
pokazuje jak bez niesamowitych wysiłków ratować planetę dbając o bioróżnorodność,
obecność owadów, które przyciągną inne zwierzęta, dzięki czemu staniemy się
opiekunami wielu gatunków, damy im dom i możliwość swobodnego rozwoju.
Z tej książki dowiemy się jak niesamowicie ważne są małe rzeczy, zwracanie
uwagi na to, w jaki sposób chronimy siebie i swoje zwierzęta domowe. Do tego dowiemy
się bardzo wiele o różnorodnych roślinach, ich mechanizmom obronnym oraz różnorodnych
symbiozach. Dowiemy się, jak niezwykle ważne są rośliny przyjazne dla
zapylaczy, krzaki i drzewa z różnorodnymi jagodami, które chętnie skubią ptaki.
Do tego docenimy wartość robionego przez siebie kompostu, który stanie się
pokarmem dla rzesz owadów, ale też pozwoli użyźnić glebę, a czasami da schronienie.
Do tego taki ekologiczny ogród to prawdziwe źródło zdrowych owoców i warzyw. I
ten temat jest tu chyba najważniejszy, bo to właśnie od niego zaczynamy
spotkanie z ogrodem. Do opowieści o możliwościach ziemi wprowadza nas przepis
na muffimy z morwą. Brzmi apetycznie? Dla mnie tak, bo jestem wielka smakoszką
morw, które niestety nie są doceniane, a należą do najbardziej wytrzymałych
drzew dających pyszne i zdrowe owoce, którymi możemy podzielić się z ptakami.
Dalej znajdziemy wiele ciekawych pomysłów na wykorzystanie tego, co zasadzimy w
ogrodzie i zachętę do tego, aby pozwolić przyrodzie dbać o siebie, a nam
korzystać z tego wszystkiego w postaci deserów, smacznych obiadów i win. W
książce Brytyjczyka zaskoczyła mnie obecność kiszonej kapusty, która kojarzy
nam się z Polską i polskością. Autor pokazuje, ze ogród może być takim
przekraczaniem granic, miejscem eksperymentowania z różnorodnymi roślinami.
Ta książka to nie zwykły ogrodniczy poradnik tylko fascynująca opowieść o
przyrodzie, którą mamy na wyciągnięcie ręki, a którą czasami niszczymy betonując
każdy skrawek otoczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz