Bycie psem terapeutycznym na swoje minusy i plusy. Do plusów
należy duża ilość zabawy, posiadanie rodziny, duża ilość znajomych i przyjaciół
(każdy napotkany człowiek i zwierzę) i spora ilość spacerów. Od innych psów
wiem, że nie spacerują tyle, co ja chociaż mi ciągle wydaje się, że za mało
chodzę. Kiedy byłem mniejszy ta sama ilość spacerów była dla mnie bardzo
męcząca, a teraz mógłbym biec jeszcze więcej. Moja osobista ludzkość zapewnia
mnie, że żaden pies nie spędza sześciu godzin na chodzeniu po mieście i lesie.
Coś w tym musi być, ponieważ z wieloma przyjaciółmi spotykam się tylko przez
płot domu, w którym mieszkają. Ludzie pod tym względem mają się dużo lepiej, bo
mogą sobie sami wychodzić, gdzie chcą i kiedy chcą. Ola – mimo, że waży tyle,
ile ja – chodzi na spacery o każdej porze dnia i nocy. Wystarczy, że chce.
Podchodzi wtedy do drzwi, mama szybko ją ubiera, mi zakłada obrożę i idziemy.
Próbowałem sprawdzić, czy ten sposób również działa w moim przypadku. Parę razy
udało mi się wyciągnąć rodzinę na nocny spacer, ale zawsze wtedy byłem pouczany,
że spacerujemy w ciągu dnia, a nie w nocy. To jest moim zdaniem bardzo poważny
minus. Raz, co prawda wypróbowałem jak to jest udać się samotnie na nocny
spacer, ale wróciłem przerażony. Wykorzystałem to, że przez upały pani długo
wietrzyła dom i wymknąłem się do ogrodu. Wszyscy byli przekonani, że śpię na swoim
legowisku na schodach prowadzących do babci, a ja w tym czasie biegałem. I
zostałem przez to przeoczony: pani zamknęła drzwi, a ja całą noc spędziłem pod
oknem i na wąchaniu jeży, upominaniu kotów, by nie kopały dziur. Na szczęście
szybko zakopywały.
Wielkim minusem w byciu psem jest to, że nikt nie traktuje
mnie poważnie. Ludzie patrzą na mnie i widzą we mnie „tylko psa”, „tylko
zwierzę”. Raz nawet pani czytała nam (mi i Oli) o chorym psie, który ugryzł
swojego właściciela. Wszystko przez to, że w mózgu czworonoga urósł guz. Pani
mówi, że bardzo ważne jest obserwowanie zachowania innych, aby uniknąć takiego
pogryzienia. Na szczęście w tej książce była informacja o źle zachowujących się
ludziach z powodu takiego guza. To sprawiło, że poczułem się mniej podejrzany o
potencjalne zło. Ponoć Ola też ma z tym problem, ponieważ wiele dzieci z
autyzmem ma problem z opanowaniem emocji i ich krzyki odbierane są jako
agresja.
To potencjalne zagrożenie sprawia, że zarówno ja jak i Ola
mamy ze sobą wiele wspólnego: odwiedzający nas bardzo często nie wiedzą jak się
zachować i ponoć dzięki mnie wiedzą już dużo więcej. Inny problem jest taki, że
często odwiedzają nas tylko dzieci, które też są uznawane za potencjalne
zagrożenie. A później okazuje się, że siedzą ze mną godzinę na podłodze i mnie
głaszczą, zabierają mnie na spacer do lasu.
Dziś mieliśmy wizytę wyjątkową. Tak wyjątkową, że z radości
szczekałem, aby odpowiednie przywitać gości. I wylądowałem w budzie do czasu
mojego opanowania nadmiaru emocji. Na szczęście zabrano mnie później na spacer
do lasu. Poznałem bardzo miłą dziewczynkę i chłopca oraz ich mamę. Chciałem z
nimi pobiegać, ale pani mi nie pozwoliła.
-Nie puszczam go od czasu, kiedy wytarzał się w bagnach i
śmierdział zgniła rybą – powiedziała znacząco pani.
Nie wiem jak pachnie zgniła ryba, ale jeśli tak jak mokradła
to jest to naprawdę cudowny zapach.
Minus bycia psem jest właśnie taki, że musi chodzić na smyczy.
A do tego nie może ot tak zawierać nowych znajomości. Nowi przyjaciele za
bardzo mi się spodobali i Ola nie pozwoliła im prowadzić mnie na smyczy i
głaskać. Mam nadzieję, że jeszcze przyjadą i nie raz będziemy mieli okazję pójść
na spacer, a do tego Ola pozwoli mi się do nich przytulać. Zwykle nie ma z tym
problemów, ale usłyszała, że jej goście też chcą mieć takiego pieska jak ja, a przecież
ja jestem niepowtarzalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz