Etykiety

niedziela, 16 września 2018

Nowi przyjaciele

Bycie psem terapeutycznym na swoje minusy i plusy. Do plusów należy duża ilość zabawy, posiadanie rodziny, duża ilość znajomych i przyjaciół (każdy napotkany człowiek i zwierzę) i spora ilość spacerów. Od innych psów wiem, że nie spacerują tyle, co ja chociaż mi ciągle wydaje się, że za mało chodzę. Kiedy byłem mniejszy ta sama ilość spacerów była dla mnie bardzo męcząca, a teraz mógłbym biec jeszcze więcej. Moja osobista ludzkość zapewnia mnie, że żaden pies nie spędza sześciu godzin na chodzeniu po mieście i lesie. Coś w tym musi być, ponieważ z wieloma przyjaciółmi spotykam się tylko przez płot domu, w którym mieszkają. Ludzie pod tym względem mają się dużo lepiej, bo mogą sobie sami wychodzić, gdzie chcą i kiedy chcą. Ola – mimo, że waży tyle, ile ja – chodzi na spacery o każdej porze dnia i nocy. Wystarczy, że chce. Podchodzi wtedy do drzwi, mama szybko ją ubiera, mi zakłada obrożę i idziemy. Próbowałem sprawdzić, czy ten sposób również działa w moim przypadku. Parę razy udało mi się wyciągnąć rodzinę na nocny spacer, ale zawsze wtedy byłem pouczany, że spacerujemy w ciągu dnia, a nie w nocy. To jest moim zdaniem bardzo poważny minus. Raz, co prawda wypróbowałem jak to jest udać się samotnie na nocny spacer, ale wróciłem przerażony. Wykorzystałem to, że przez upały pani długo wietrzyła dom i wymknąłem się do ogrodu. Wszyscy byli przekonani, że śpię na swoim legowisku na schodach prowadzących do babci, a ja w tym czasie biegałem. I zostałem przez to przeoczony: pani zamknęła drzwi, a ja całą noc spędziłem pod oknem i na wąchaniu jeży, upominaniu kotów, by nie kopały dziur. Na szczęście szybko zakopywały.
Wielkim minusem w byciu psem jest to, że nikt nie traktuje mnie poważnie. Ludzie patrzą na mnie i widzą we mnie „tylko psa”, „tylko zwierzę”. Raz nawet pani czytała nam (mi i Oli) o chorym psie, który ugryzł swojego właściciela. Wszystko przez to, że w mózgu czworonoga urósł guz. Pani mówi, że bardzo ważne jest obserwowanie zachowania innych, aby uniknąć takiego pogryzienia. Na szczęście w tej książce była informacja o źle zachowujących się ludziach z powodu takiego guza. To sprawiło, że poczułem się mniej podejrzany o potencjalne zło. Ponoć Ola też ma z tym problem, ponieważ wiele dzieci z autyzmem ma problem z opanowaniem emocji i ich krzyki odbierane są jako agresja.
To potencjalne zagrożenie sprawia, że zarówno ja jak i Ola mamy ze sobą wiele wspólnego: odwiedzający nas bardzo często nie wiedzą jak się zachować i ponoć dzięki mnie wiedzą już dużo więcej. Inny problem jest taki, że często odwiedzają nas tylko dzieci, które też są uznawane za potencjalne zagrożenie. A później okazuje się, że siedzą ze mną godzinę na podłodze i mnie głaszczą, zabierają mnie na spacer do lasu.
Dziś mieliśmy wizytę wyjątkową. Tak wyjątkową, że z radości szczekałem, aby odpowiednie przywitać gości. I wylądowałem w budzie do czasu mojego opanowania nadmiaru emocji. Na szczęście zabrano mnie później na spacer do lasu. Poznałem bardzo miłą dziewczynkę i chłopca oraz ich mamę. Chciałem z nimi pobiegać, ale pani mi nie pozwoliła.
-Nie puszczam go od czasu, kiedy wytarzał się w bagnach i śmierdział zgniła rybą – powiedziała znacząco pani.
Nie wiem jak pachnie zgniła ryba, ale jeśli tak jak mokradła to jest to naprawdę cudowny zapach.
Minus bycia psem jest właśnie taki, że musi chodzić na smyczy. A do tego nie może ot tak zawierać nowych znajomości. Nowi przyjaciele za bardzo mi się spodobali i Ola nie pozwoliła im prowadzić mnie na smyczy i głaskać. Mam nadzieję, że jeszcze przyjadą i nie raz będziemy mieli okazję pójść na spacer, a do tego Ola pozwoli mi się do nich przytulać. Zwykle nie ma z tym problemów, ale usłyszała, że jej goście też chcą mieć takiego pieska jak ja, a przecież ja jestem niepowtarzalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz