Gry, korzystanie z Internetu, oglądanie telewizji to
tematy bardzo często powracające w kontekście autyzmu. Zawsze towarzyszy mu
problem nałogu, ponieważ osoby z ASD mają dużo większe skłonności do tworzenia
zależności od czegoś, co jest bardziej przewidywalne niż życie. Bywają
ukojeniem, odskocznią od trudnej rzeczywistości, stwarzają pozory wchodzenia w
relacje, dzięki czemu osoby mające problem podtrzymania prawdziwego kontaktu
mogą przynależeć do różnorodnych grup. Zwykle, kiedy piszę o tym, że Ola gra w
gry dostaję wiele wiadomości dotyczących uzależnienia. I stąd potrzeba podzielenia
się z Wami wiedzą.
W czasie korzystania z gier ważne jest to, w jaki
sposób zostaną one wykorzystane. U nas przygoda z tabletem zaczęła się, kiedy
Ola miała ponad trzy lata. Wcześniej tylko po 20 minut bajki na laptopie. Później starałam ją nauczyć odgrywania tego, co zrobił bajkowy bohater. Podpowiem, że cudownie wychodziło jej naśladowanie świnki Pepy w kałużach.
Bajka zawsze była pretekstem do zrobienia czegoś. Większość aktywności to były stymulacje sensoryczne: od zabaw w ryży, przez wąchanie
olejków, kąpiele w różnych masach, spacery po lesie i korzystanie z jego
bogactwa. Tablet i gry traktowaliśmy jako element terapii. Zaczynaliśmy od gier
stworzonych przez Lego powstałe pod konkretne zestawy Lego Duplo. Córka kilka razy
grała w określoną grę, a później musiała takie same czynności wykonać na
prawdziwych klocach. To pomogło nam nauczyć ją budowania z klocków konstrukcji.
Podobnie było z Minecraftem: gra była narzędziem do rozwinięcia wyobraźni
przestrzennej i zachętą to manipulowania drewnianymi klocami, z których już
wyrosła. Znajoma mama dziewczynki z autyzmem zamówiła u stolarza drewniane
klocki i razem z dziećmi pomalowała tak, aby sprawiały wrażenie tych z Minecrafta
i dzięki temu dzieci więcej czasu poświęcają na budowanie konstrukcji. NT
(neurotypowe) zaczęły się z tego powodu interesować prawami fizyki (kto zna
Minecrafta ten wie, że jest on na bakier z fizyką), ponieważ drewniane klocki
zachowują się inaczej niż te w grze. Odwołanie do prawdziwego świata jest
bardzo ważne. W taki sam sposób podeszłam do nauki kolorowania: drukowałam
szablon i kolorowała to, co miała na tablecie, a później na kartce. Rok zajęło
mi nim zaczęła wyrażać chęć sięgania po kolorowanki.
Gry same w sobie nie niosą zagrożenia. Są potrzebne i
przydatne. Trzeba pamiętać, aby zawsze zastanowić się w jaki sposób wykorzystać
je do edukacji. Dobrze też, kiedy mają określony koniec, ponieważ wtedy łatwiej
dziecko odciągnąć od urządzeń elektronicznych. Do tego niesamowicie duże
znaczenie ma to, co oferujemy dzieciom poza grami. U nas pomocne są spacery po
lesie, klejenie, wycinanie, robienie zakupów (bardzo ważne w nauce
samodzielności), sprzątanie (pryskanie środkami czystości po szybach czy
oblewanie wodą samochodu to świetne alternatywy dla kilkulatków), malowanie
(obrazów, ścian, figurek z masy solnej). Tablet u nas służy za element
pomagający uzupełnić edukację i każda czynność wykonywana w nim ma odniesienie
w zwyczajnych czynnościach. Są gry, w których trzeba nakarmić, wykąpać i wyczesać oraz wyleczyć zwierzęta,
posprzątać pomieszczenia i to samo Ola musi zrobić z nami. Powtarzanie czynności w grze sprawiło, że stała się bardziej świadoma tego, co samodzielnie musi zrobić. W przypadku zwierząt jest to wzięcie ich miski, nasypanie odpowiedniej ilości karmy (nauka liczenia), postawienie zwierzakowi, wzięcie miski na wodę, nalanie odpowiedniej ilości i postawienie, a na koniec umycie rąk. I to wszystko musi też wykonać dbając o swoje pupile. Takie podejście do gry nie powinno uzależniać, bo dziecko wie, że ma obowiązki i ćwiczy wykonywanie ich.
Niepokój powinno wzbudzić, kiedy dziecko poświęca
urządzeniu więcej niż godzinę dziennie i odchodząc krzyczy, jeśli zaczyna
unikać innych aktywności, woli pograć niż iść na basen czy na spacer, a
alternatywny świat staje się ucieczką przed rzeczywistością i staje się wygodą
alternatywą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz