Nikt nie wybiera sobie urodzenia dziecka z
autyzmem. To po prostu się staje. Większość rodziców o autyzmie dowiaduje się,
kiedy ich pociechy mają 4-8 lat. Bywa, że inny sposób przetwarzania bodźców i
reagowania jest zauważony wcześniej i wtedy diagnoza jest wcześniej. Oczywiście
okupiona słowami specjalistów przekonujących: „Dziecko z tego wyrośnie” i „Nie
dajcie sobie przypiąć łatki”. Dziecko nie wyrośnie z autyzmu, bo to nie buty
czy inna część garderoby lub zabawka albo tymczasowe zainteresowanie bajkami.
Autyzm to sposób odbierania świata. Bardzo intensywny, a to powoduje
przeciążenie. Tak samo nie działa tu „nie dajcie sobie przypiąć łatki, bo i bez
diagnozy dziecko będzie miało autyzm. Brak papierka niczego nie rozwiąże, ale
może wiele utrudnić: zmniejszyć dostęp do terapii oraz zablokować możliwość
wyboru placówki oświatowej najbardziej spełniającej oczekiwania rodziców pod
kątem terapii. Z tych dwóch powodów warto diagnozować.
W dążeniu do samodzielności (nie jestem tu
ekspertką od samodzielności dzieci z autyzmem, ponieważ mojej córce jeszcze
daleko do tego, ale zrobiła niesamowite postępy, ale jestem z wykształcenia
nauczycielką, miłośniczką metody Montessori) bardzo ważne jest zrobienie listy
rzeczy, które dziecko już potrafi zrobić samodzielnie. W tym celu dobrze kupić
sobie gruby zeszyt A4, ponieważ będzie on bazą Waszej wiedzy o postępach
dziecka. Wpisujecie w nim z jednej strony (od początku): wszystko to, co
dziecko potrafi zrobić samodzielnie. Śledzicie każdy ruch, każdą aktywność i na
bieżąco dodajecie. Od tyłu zeszytu wpisujecie to, nad czym musicie popracować,
ale zamiast pisać ogólnie „nie mówi” na początek trzeba tę mowę rozłożyć na
czynniki pierwsze: „Nie wymawia samogłosek”, a później „Nie wymawia sylab”, a
później „Nie wymawia spółgłosek” (spółgłoski trudniej wymawia się niż sylaby).
Zamiast pisać „nie ubiera się samodzielnie rozkładamy proces ubierania na
poszczególne elementy: „Nie zakłada majtek”, „Nie zakłada spodni”, „Nie zakłada
skarpet”, „Nie zakłada bluzki”, „Nie zakłada rajstop”, Nie zakłada butów” itd.
W czasie nauki każdej czynności pokazujemy dziecku jak krok po kroku ją
wykonać. Każdego tygodnia ćwiczycie tylko jedną umiejętność z każdej kategorii:
jedna z mowy, jedna z ubierania, jedna z jedzenia, jedna ze spacerowania, jedna
z opieki nad zwierzętami. Jeśli Wasza pociecha potrzebuje więcej czasu, aby bez
problemu wykonać określoną rzecz to ćwiczycie ją tak długo jak trzeba, a po
opanowaniu jej przechodzicie do kolejnej.
Może się wydawać, że ćwiczenie jednej rzeczy to
troszkę mało, ale z perspektywy czasu odkrywamy, że jest to bardzo dużo,
ponieważ przy dobrych postępach nauczycie się bardzo wiele dokładając kolejne
obowiązki. Później będziecie mogli wymagać, aby dziecko pomagało Wam myć
podłogi, lustra, okna, wrzucać pranie do pralki, podawać w czasie wieszania,
wieszać. Zapewniam Was, że te pozornie nudne rzeczy mogą stać się pretekstem do
świetnej zabawy. Wszystko zależy od Waszego podejścia do sprawy oraz z dużej
dawki cierpliwości. Nikt z nas nie jest idealny i nikt z nas nie wykonuje
wszystkich obowiązków perfekcyjnie, dlatego nie możemy oczekiwać, że dziecko
też tak będzie robiło. Ma starać się próbować, ma uczestniczyć w obowiązkach,
aby kiedyś w przyszłości było samodzielne.
Ucząc też poszczególnych umiejętności musimy
zwracać uwagę na to, co może naszemu dziecku utrudniać wykonywanie obowiązków:
od odgłosów przez natężenie światła po zapachy. Rzeczy, które dla większości z
ludzi są neutralne dla dzieci z autyzmem w czasie wykonywania nowych
umiejętności mogą być paraliżujące. Bardzo pomocne będą tu duże lustra na
ścianach i szafach. To pozwala patrzeć na sposób, w jaki wykonujemy określoną
czynność od nauki mówienia, kiedy dziecko obserwuje ułożenie własnych ust,
przez samodzielne jedzenie i picie, kiedy może zobaczyć, czy wykonuje tę
czynność tak jak rodzic, po sprzątanie, kiedy także może porównać. Do tego duża
ilość luster to doskonały pretekst do miziania po nich palcami z farbami, a
później czyszczenia szmatką, oglądania w nich efektów swojej twórczości na
ciele (moja córka bardzo lubi malować się farbkami i efekty oglądać w lustrach).
Rewelacyjnym pomysłem jest też lustro zamontowane w łazience tak, aby dziecko
widziało, w jaki sposób się myje oraz mogło polewać je wodą (ważne, aby było
zamontowane w taki sposób, żeby nie można było go zdjąć czy stłuc, czyli w
postaci płytek na ścianach lub przyklejone specjalistycznym klejem na stałe).
Zeszyt umiejętności to narzędzie pozwalające na
bieżąco oceniać to, co dziecko już potrafi. Każdą wyuczoną rzecz dodajemy do
przodu (czyli tego, co dziecko potrafi), a z tyłu wykreślamy oraz wpisujemy to,
czego chcemy nauczyć pamiętając, aby każdą umiejętność rozbić na etapy,
czyli zamiast „Robi samodzielnie zakupy”
wpisujemy: „Samodzielnie sięga po produkty na półkach”, „Samodzielnie wrzuca
produkty do koszyczka”, „Samodzielnie niesie koszyk z zakupami/pcha wózek” (tu
świetnie spisują się sklepy z wózkami dla dzieci), a na koniec „Wykłada zakupy
na taśmę/ladę”, „Pakuje zakupy do torby”, „Samodzielnie płaci”. Ważne, aby
dziecko dłuższy czas regularnie (najlepiej codziennie) uczestniczyło w tym, czego
chcemy je nauczyć, a następie wprowadzamy po jednej rzeczy do nauki i za każdym
razem, kiedy ma już opanowany określony element nadal go ćwiczymy i dokładamy jeszcze
jeden. Końcowy efekt powinien być taki, aby kilkunastoletnie dziecko potrafiło
samodzielnie wejść do sklepu i zrobić zakupy. I nie ważne jest tu, czy będzie
miało 11 czy 19 lat. Ważne, aby mogło zrobić to bez pomocy innych osób, aby
było w tej określonej kwestii samodzielne.
Przykład z zakupami to oczywiście jeden z
elementów. Każdą czynność rozbijamy na takie małe elementy, aby je każdego dnia
ćwiczyć, ponieważ musimy przygotować dziecko na moment, w którym nas kiedyś już
nie będzie i musimy sobie zdawać sprawę jak niesamowicie trudno jest osobom,
które muszą polegać na pomocy państwa, być całkowicie zależne od innych.
Bardzo ważnym elementem w dążeniu do
samodzielności jest podkreślanie, co dziecko potrafi zrobić samo, zamiast
przypominania mu to, czego jeszcze nie potrafi. To pozwoli też przezwyciężyć
bunty, zapobiegnie dużym regresom. Ja przyjęłam metodę spisywania na nowo tego,
co córka potrafi. Pytam się, czy daną rzecz umie zrobić samodzielnie i jeśli
potwierdzi to wpisują do zeszytu. Jeśli wiem, że potrafi i twierdzi, że nie
umie to wykorzystuję najbliższą okazję do sprawdzenia czy umie i stwierdzam: „Samodzielnie
(założyłaś bluzę). Możemy wpisać to do zeszytu”. Ważne jest to, aby dziecko
było świadome, że jeśli potrafi zrobić coś samodzielnie to nie musi być
wyręczane, bo w przyszłości nie będzie miał je kto wyręczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz