Etykiety

piątek, 25 kwietnia 2014

Barbara Tomaszewska

Zachęcam do lektury mojej rozmowy z Barbarą Tomaszewską, autorką "Iluzji" oraz zoopsychologiem.
AS: Jak wygląda pani codzienne życie?
Barbara Tomaszewska: Pobudka o czwartej albo i o trzeciej rano. Do siódmej piszę. Później śniadanie i ciąg dalszy pisania z przerwami do godziny dwunastej. Później jest czas na prozę życia, spotkania ze znajomymi. Do niedawna były dwa koty, więc zabawa z nimi itp., trochę na „fejsbuku”, lektura, spacer. Pracuję również jako zoopsycholog, więc kiedy wypada konsultacja, przygotowuję się do niej. Przyznaję, że trochę mnie to rozprasza, szczególnie, gdy jest to trudny przypadek. Piszę też artykuły o zachowaniach psów i kotów
AS: A co pani robiła wcześniej?
Barbara Tomaszewska: Pracowałam w laboratorium chemicznym. Mój pierwszy mój zawód to chemik, a drugi – zoopsycholog.
AS: Chemik miesza w probówkach, eksperymentuje, pilnuje proporcji, a czym zajmuje się zoopsycholog?
Barbara Tomaszewska: Zoopsycholog zajmuje się relacjami na linii kot/pies – ludzie. Tworzeniem poprawnych relacji, uwrażliwianiem ludzi na potrzeby ich zwierząt wynikających z gatunku.
AS: Często ludzie korzystają z porad czy raczej sami próbują rozwiązywać problemy z relacjami z pupilami?
Barbara Tomaszewska: Zwykle próbują sami – zwłaszcza, że na rynku, w tej chwili, jest dużo takich publikacji – ale przy złożonych przypadkach, gdzie winni są (często nieświadomie) ludzie nie mają szans, by dostrzec problem, będąc w jego środku, ja z boku to widzę. Zwykle się skupiam na ludziach, bo problem tkwi najczęściej w nich. To oni przekazują swoim zwierzętom lęki, agresję, lęki.
AS: Czego ludzie mogą nauczyć się z posiadania zwierząt?
Barbara Tomaszewska: Mogą stać się spokojniejsi, na spacerach korzystają z ruchu i ze słońca, które pobudza i nastraja radośnie, a tak naprawdę mogą nauczyć sie radości z małych zdarzeń, cieszenia się dobrym jedzeniem, zabawą i ich cichej obecności w gorszych chwilach.
AS: Czy posiadanie zwierząt potęgowało kiedykolwiek agresję ludzi czy może ludzie przekazywali swój pokład agresji zwierzęciu?
Barbara Tomaszewska: Zwykle ludzie przekazują swój pokład emocji zwierzętom. Potęgują agresję u zwierząt. Jest to bardzo częste zachowanie, wynikające z błędnego założenia, że to zwierzęta wzbudzają ich agresję, a jest dokładnie odwrotnie. Agresja jest pochodną lęku. Lęk z negatywnych emocji, jest najsilniejszym uczuciem, powodującym oprócz agresji różnego rodzaju fobie, zespoły paniki, zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne, urazu, zespół stresu pourazowego i wiele innych też - wspólnych dla zwierząt i ludzi.
AS: Czasami na profilach znajomych widzę jak chwalą się olbrzymimi psami. Na jakie zwierzęta powinny decydować się osoby mieszkające w dużym mieście w ciasnych mieszkaniach? Czy to nie jest tak jak z końmi, że duże zwierze potrzebuje przestrzeni?
Barbara Tomaszewska: O ile zwierzę ma wystarczającą ilość ruchu, to dom może być tą przysłowiową stajnią (dla konia) i budą dla psa. W zasadzie warunkiem jest ilość czasu spędzonego na ruchowych, wyczerpujących zajęciach na dworze, to jak u dziecka, które powinno wyszaleć się np. na podwórku tylko że z mojego doświadczenia wynika, że tak nie jest.
AS: Jaka jest odpowiednia ilość ruchu dla psa ważącego powyżej dwudziestu, czterdziestu i więcej kilogramów? Wiem, że to już olbrzym, ale czasami takie widuję i zastanawiam się, jak takie zwierzęta radzą sobie w mieszkaniach.
Barbara Tomaszewska: Male czy duże zwierzę potrzebuje ruchu zależnie od swoich wymagań np. husky musi mieć przestrzeń i kilometry pod łapami, inaczej nie daje się go opanować w domu.
AS: Czyli niekoniecznie trzeba patrzeć na rozmiary, ale na pierwotne środowisko psa?
Barbara Tomaszewska: Każdy pies potrzebuje minimum trzy godziny dziennie intensywnego wysiłku.
AS: Co zrobić jak się tego czasu nie ma, a chce się mieć zwierzaka?
Barbara Tomaszewska: Nie brać! Albo wziąć kota, który nie wymaga spacerów, ale zabaw. Pies jest dla ludzi aktywnych, dysponujących czasem
AS: A jeśli się nie ma czasu, ale duży ogród? Czy to wystarczy?
Barbara Tomaszewska: Duży ogród jest częścią domu, to nie to samo, co wyjście na zewnątrz, nie wystarcza, nie skutkuje niczym dobrym.
AS: Zabieranie zwierzaka od matki jest pewnym przejściem do jego kolejnego etapu życia. Czy porzucanie dzieci wśród wszystkich gatunków jest traumą?
Barbara Tomaszewska: Porzucenie przez matkę, nawet w świecie zwierząt jest traumą, porzucenie ludzkiego dziecka jest niewyobrażalnym dramatem, nawet jeżeli jest to "tylko" np. odtrącenie. Zwykle kończy się to fobią, lękiem przed porzuceniem(podobnie dla ludzi i zwierząt) i rozciąga się na całe życie
AS: W jakim wieku najlepiej adoptować psy, koty?
Barbara Tomaszewska: Najlepiej robić to jak najwcześniej, jednak nie wcześniej (jeżeli zwierzak jest przy matce) niż w dwunastym tygodniu życia. Socjalizacja ze swoim gatunkiem jest najważniejszym etapem na drodze wychowania zwierzaka przez matkę, przy udziale kociego, psiego rodzeństwa i ludzi, oczywiście. Po tym czasie rolę tę powinien przejąć człowiek
AS: Czy takie "układanie" zwierzaka jest łatwe? Na co zwrócić uwagę?
Barbara Tomaszewska: To jak przy wychowywaniu swojego dziecka, podobieństwo jest zdumiewające,. W czasie, kiedy jeździłam do mojej szkoły (Studium psychologii zwierząt) zajmowałam się jako niania małym, kilkumiesięcznym - aż do przedszkolnego wieku, - chłopczykiem i na nim "ćwiczyłam" to, czego uczyłam się o zwierzętach. Efekty miałam zdumiewające. Tak dziecko, jak i mały kot czy pies powinien znać swoje obowiązki, miejsce w "szeregu" przy pełnej podmiotowości. Opiekun musi być tylko cierpliwy i konsekwentny, bez okazjonalnych "wyłomów", serdeczny, kochający i naturalny. Zwierzęta to emocjonalnie, trzy- i czteroletnie ludzkie dzieci i tak trzeba do nich podchodzić. Nagradzać, kiedy zasłuży, karać ignorowaniem, kiedy zasłuży, a wszystko to w atmosferze spokoju i bezpieczeństwa
AS: Czy posiadanie zwierzaka może uleczyć z traum dzieciństwa?
Barbara Tomaszewska: Posiadanie zwierzaka może u niektórych załagodzić skutki traum z dzieciństwa, dać pociechę, u niektórych zaś może – a jest to częste – spowodować chęć odwetu na bogu ducha winnym stworzeniu, zatem nie jest to proste przełożenie. Najlepsze efekty dają terapie, o których co nieco wiem z seminariów w Dolnośląskim Centrum Psychoterapii, gdzie uczęszczałam na potrzeby moich konsultacji zoopsychologa.
AS: Czyli tak zwane "niegrzeczne dzieci" to efekt nieodpowiedniego wychowania?
Barbara Tomaszewska: Z całą odpowiedzialnością powiem, że (gdyby wykluczyć biologiczne przyczyny) "niegrzeczne dzieci" to efekt niewłaściwego wychowania: np. dziecko jako karta przetargowa rodziców, niekonsekwencja (ojciec karze, matka nagradza) i wiele innych; a przede wszystkim brak czasu i pochylenia się nad małymi, dziecięcymi problemami, które potem mogą być tylko większe.
AS: "Mnie rodzice bili i wyszedłem na ludzi" - jak pani odbiera takie osoby i ich propagowanie przemocy wobec dzieci?
Barbara Tomaszewska: Przemoc (bicie, krzyki, inne kary) NIGDY nie jest sposobem na wychowanie, nie sprawdza się to ani u zwierząt ani u ludzi i prowokuje, przy sposobności, we właściwej chwili często do krwawego odwetu!
AS: Czyli krzyczący i bijący rodzice wychowują osobistego mordercę?
Barbara Tomaszewska: Można tak powiedzieć. Dziecko uczy się od rodziców przez naśladowanie. Później to, czego się już nauczy stosuje w praktyce: przemoc fizyczna, psychiczna, w najlepszym razie – obojętność.
AS: Dlaczego napisała Pani książkę? To była Pani pierwsza książka? Pisze Pani teraz kolejną?
Barbara Tomaszewska: Autorem pomysłu na napisanie przeze mnie książki był redaktor  Piotr Żak z „Charakterów”, to on dostrzegł we mnie tą "bożą iskrę". Namawiał mnie rok, aż pewnego dnia uległam tej jego wizji. A było to w czasie, gdy zajmowałam się dzieckiem, uczyłam w Studium i w ogóle można powiedzieć, że byłam w szczególnym okresie swojego życia. Te wszystkie nowe doświadczenia sprawiły, że spojrzałam na sprawę wychowania dzieci i ogromnej roli, jaką w tym procesie mają do odegrania rodzice, nieco inaczej. To mnie uwrażliwiło, przeniosło w lata swojego dzieciństwa, bo przecież pisząc, pisze się, w jakimś stopniu o sobie, o fascynacjach, lękach, marzeniach, o rzeczach pamiętanych i tych tkwiących, jak zadra, w podświadomości. Tak, to była moja pierwsza książka, taka bardzo bezpośrednia, taka niepoprawna, można by rzec, politycznie. Piszę kolejną, związaną z historią sanatoryjnego turnusu, bardziej satyrę niźli obyczaj, bo swoim zwyczajem, wyszczególniam panujące tam obyczaje.
AS: Nie boi się Pani być taka anty? A może to stało się modne?
Barbara Tomaszewska: Raczej nie śledzę mody, mam swoje zdanie. A pewne rzeczy, kiedy się im przyglądam z bliska pokazują swoją brzydotę, to też trzeba (może niekiedy w przejaskrawionej formie) pokazać. Nie znaczy to wcale, że nie lubię ludzi. Ja piętnuję nie ich, a ich zachowania. I jak u zwierząt zazwyczaj wynikających z jakiś fobii czy lęków. Nie lubię pokazywać serduszek i motylków tam, gdzie trzeba wkroczyć z innym środkami.
AS: Dlaczego nowe spojrzenia na dzieci jest lepsze od starego sprawdzonego pasa? Czy i w tym modelu wychowania możliwe są fobie? Czy życie ludzi może kiedykolwiek zostać uwolnione od nich?
Barbara Tomaszewska: Bo pas nie działa! Jeżeli już, to bardzo doraźnie. Nie uczy szacunku do nikogo, nie uczy myślenia. Kto tak mówi i się nim posiłkuje na drodze rozwiązywania problemów, to tak naprawdę pokazuje tylko swoją bezsilność i złość. Szkoda mi takich ludzi i tego, co przekazują swoim dzieciom. Nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowania, bo to też nie zdaje egzaminu. Kary powinny być, ale na pewno nie bicie i krzyki (można wypracować taki zestaw) Przede wszystkim liczy się czas poświęcony dzieciom, rozmowom, wspólnym rozwiązywaniem problemów, pomoc w ich radzeniu sobie ze stresem, bo on jest zawsze obecny w naszym i naszych dzieci, życiu.
AS: Czy i w tym modelu wychowania możliwe są fobie? Czy życie ludzi może kiedykolwiek zostać uwolnione od nich?
Barbara Tomaszewska: Oczywiście, fobie mogą mieć bardzo zróżnicowaną postać, mogą być grą wyobraźni, iluzją. Dzieci nadwrażliwe tak mają. Wyolbrzymiają... Lęk wydaje się nie do zniesienia. Co można zrobić z takim dziećmi? Na pewno wspierać, chwalić, umacniać w poczuciu wartości, że same w sobie stanowią wartość, nie tym ile i co mają, że takie, jakie są, są godne miłości. Małymi krokami, a przede wszystkim swoim zaangażowaniem się w sprawy dzieci naprawdę można wiele osiągnąć, tylko czy w tym zagonionym świecie, gdzie często nie ma chwili dla siebie, a i do garnka, co włożyć, ktoś się pochyli nad losem takich dzieci? Myślę, że lęk, ten prawdziwy oprawca, nigdy nie zniknie z ludzkiego życia, to najbardziej pierwotne uczucie, często pomocne w małych dawkach, ale najczęściej przeszkadzające w życiu.
AS: Czyli dużo miłości dla dzieci, bliźnich i zwierząt - to przepis na idealne społeczeństwo?
Barbara Tomaszewska: Tak, miłość do bliźnich i zwierząt jest przepisem na, może nie idealne, bo w to nie wierzę, lecz w miarę dobre społeczeństwo. Ale, żeby to było możliwe, należy zacząć od samych siebie. Kto siebie nie lubi, nie będzie lubił innych. Jak można ofiarować komuś coś, czego się nie ma? Tak już na koniec podzielę się jedną, bardzo ważną refleksją: To my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie, i jakby nas źle nie wychowali rodzice, zawsze możemy (przy dobrych chęciach i wybaczeniu im) zadbać o to, żeby nasze życie nie było kontynuacją ich życia. Mamy na to wpływ, żeby zatrzymać to swoiste perpetum mobile.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz