Etykiety

poniedziałek, 22 lutego 2016

ulubione słowa


Odprowadziłem moja właścicielkę do przedszkola. Przez jakiś czas pan z Olą wychodził sam, a ja płakałem pod drzwiami. Później wracał i szedł ze mną na szybki spacer, ale w końcu pan rano wstał wcześnie i wyszedł. Później wstała pani i dała mojej właścicielce śniadania, a ona się ze mną podzieliła. Odprowadziłem ją do przedszkola, obwąchałem małych i średnich ludzi. Chciałem jeszcze pospacerować i wtedy usłyszałem moje ulubione słowo "poświęcę się". Pani zwykle przed dodatkowym długim spacerem mówi:
-No dobra Tutek, poświęcę się i pójdziemy jeszcze na długi spacer, a ja wtedy załatwię parę spraw.
Tym razem spacer był naprawdę długi. Wróciłem zmęczony. Napiłem się wody i padłem na swoim legowisku. Na równe nogi zerwał mnie intensywny zapach. Pobiegłem do kuchni. Pani zjadła coś niesamowicie wspaniale pachnącego. Pachniało tak pięknie, kusząco, że nie mogłem się powstrzymać przed podnoszeniem nosa coraz wyżej. Do góry powędrowały też przednie łapy, co umożliwiało lepsze przechwycenie zapachu. Chciałem lepiej poczuć ten zapach. Był tak cudowny, że jak pani powiedziała "Leżeć", moje przednie łapy powędrowały na podłogę i do przodu, a ciało idealnie przykleiło się do podłogi. I już całym sobą czułem jak cząstka tego zapachu wpada do mego pyszczka, kiedy pani pochwaliła mnie, odwróciła się i dała mi... chrupki. Uwielbiam chrupki, ale w tamtym momencie mnie bardzo rozczarowały. Nie skomentowałem. Zjadłem i wtedy poczułem: chcę więcej jedzenia. Pobiegłem do miski, a tam pustki, więc zacząłem nią szurać. To zwykle sprawia, że miska się napełnia. Tak było i tym razem. Pani powiedziała moje kolejne ulubione słowo: "dam" i podeszła do miski.
Ludzie to jednak dziwne istoty. Pani włożyła do miski pachnące jedzenie wymieszane z nielubianą przez mnie karmą i nawet jej to mieszanie dobrego jedzenia ze tym wybaczyłem, ale zaczęła mnie głaskać, a ja nie lubię jeść, kiedy mnie dotykają. Mam wtedy wrażenie, że zaraz mi to jedzenie zabiorą, a ona twierdzi, że robi to po to, abym był grzeczniejszy, kiedy karmi mnie Ola. Nie pozostało mi nic jak tylko siedzieć i czekać aż skończy. Miska kusiła, ale przecież nie będę jadł kiedy mnie dotyka, bo jeszcze mi to jedzenie zabierze. Patrzyłem na nią troszkę niecierpliwie, a ona powiedziała:
-Co tak patrzysz? Kiedy ja jem i ty mnie po swojemu głaszczesz wcale nie marudzę.
Oj z tym niemarudzeniem to ja się wcale nie zgodzę. Patrzy na mnie wtedy takim poważnym wzrokiem mówiącym, że wcale moje zachowanie jej nie cieszy. I to ma być to niemarudzenie?
Kiedy w końcu przestała mnie głaskać postanowiłem wyjeść tylko to, co ładnie pachnie. Nim zauważyłem znowu miska była pusta, czyli znowu zagalopowałem się z jedzeniem wszystkiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz