Etykiety

środa, 20 stycznia 2021

Agata Suchocka "Daję ci wieczność. Akt trzeci: Pieśń słowika"


„Nigdy nie wierzył w piekło, a przynajmniej nie takie, jakim straszono go za młodu. Przez ostatnie dekady żył w piekle samotności i zwątpienia; po latach bezsensownej tułaczki każda wizja piekła zdawała mu się atrakcyjniejsza niż pusta wegetacja”.
Samotność to przytłaczające uczucie. Zwłaszcza, kiedy doświadczymy odrzucenia, stracimy bliską, kochaną przez nas osobę. Rozpacz jest tym większa im mamy większą świadomość bycia skazanym na samotność na dłuższy czas. I to właśnie spotyka Arapaggio, wampira i artystę, miłośnika sztuki. Porzucony przez ukochanego cierpi i każdego dnia zmaga się z utratą. Samotny drapieżnik decyduje się na zakończenie swojego trwania. Opuszczony przed kilkoma dekadami przez kochanka nie widzi sensu dalszego życia. Ból z powodu straty ukochanego jest wielką udręką, której nie łagodzą czasy, w których żyje, bo ludzie toczą kolejne bezsensowne walki, prowadzą wojny, giną w imię cudzych wizji o idealnym świecie. Obserwuje walki z perspektywy sceptyka, dla którego przemoc dla przemocy nie ma w sobie nic estetycznego i wartościowego.
Przetrwał jedną wojnę, a po krótkim czasie spokoju nastała kolejna, przez co jeszcze bardziej czuje się przybity, zagubiony i oderwany od wszystkiego, co znał, co było mu bliskie, bo nikt w czasie walk przecież nie myśli o sztuce, pięknie. Każdy chce tylko przetrwać. Obserwowanie bezsensownie ginących ludzi nawet dla wampira jest dziwnym doświadczeniem. Wojna to mroczny czas, w którym okrucieństwo nie ma żadnego sensownego celu, ludzie żyją w strachu, umierają z głodu, z powodu chorób, a do tego są zabijani przez wrogie wojska, osoby kierujące się ideologią jako pretekstem oczyszczania świata, robienia miejsca dla wybrańców. Nikt nie może być pewny swojej przyszłości. W takich czasach nawet jednostki odmienne, wieczne, pałające chęcią zabijania i upajania się krwią czują się zagubione, bo jest to krew przelana bezsensownie, bez konieczności zaspokojenia głodu. W takich realiach toczy się jedna z płaszczyzn akcji. Druga to czasy równie okrutne, ale nastawione na kształcenie jednosezonowych talentów zabawiających publikę i dających uciechę możnym, dobrze urodzonym. Rodzice sprzedają operom swoich utalentowanych synów za kilka monet. Poddani kastracji chłopcy wiodą trudny żywot, który ma nagrodzić sława i życie w luksusie. Ale tylko pod warunkiem, że uda im się porwać tłum. Wielu umiera w czasie zabiegu, sporo nie przeżywa pierwszych dni i bardzo dużo nie jest w stanie znieść reżimu panującego w placówce, bo dążenie do piękna i perfekcji wymaga niesamowitego poświęcenia. Gwiazdy nie wyłaniają się z próżni. To efekt długotrwałych ćwiczeń, fizycznych wyrzeczeń i ograniczeń. Kluczem do przetrwania w brutalnym świecie sztuki jest samodyscyplina i nastawienia na cel. To, że młody, delikatny i utalentowany Aleksander ciągle żyje jest cudem. Poznajemy go, kiedy po raz pierwszy może pokazać swój talent na scenie. Ubrany w damski strój wciela się w Julię. Wśród publiki dostrzega osobę niezwykłą, przyciągającą go tajemniczą siłą, niezwykłym kolorem oczu. Skrzyżowanie się wzroku z obserwującym jest dla niego jak strzał z łuku Amora: ulega uczuciu. Jest zaintrygowany tajemniczą postacią i jednocześnie przerażony tym, że mógłby być kochankiem starego biskupa, który lubi gościć w swoim łożu utalentowanych utrzymanków. Z każdą stroną stajemy się świadkami pięknego tańca „zalotów” kochanków. Wiemy jak potoczą się ich losy, a mimo tego czytamy z zapartym tchem śledząc kolejne etapy znajomości, oczekujemy kolejnych kroków.
Pokazując losy początków miłości Arapaggio i Aleksandra Agata Suchocka zabiera nas do czasów, kiedy mecenat był silną więzią między darczyńcą i artystą. Była to relacja oparta na tworzeniu, cieszeniu oka dziełem i ciałem wykonawcy oraz zapewnianiu uciech w łożu. Znana ze starożytności pederastia, wychwalana przez Platona opieka starszego mężczyzny nad młodszym, mimo innego systemu wartości i wykluczania takich postaw przez Kościół - mający na swoim koncie inkwizycję – nadal ma się dobrze. Starszy mężczyzna ma być tu opiekunem pozwalającym rozwinąć skrzydła, umiłowanym przewodnikiem. Pieniądze jednak wypaczają tę ideę i mecenatami zostają starzy, brzydcy przedstawiciele Kościoła. Wszystko dzieje się nieoficjalnie, a jednak nie zanika, bo człowiek to istota słaba. I tacy właśnie są tu możni kapłani, którzy dzięki koneksjom mogli zebrać pokaźny majątek i wykorzystać go do własnych celów. W relacji mecenasa z artystą ważniejsze są uciechy, jakie może dać młodzieniec majętnemu starcowi. Inaczej wygląda to w związku Apapaggia i Aleksandra: dojrzały, ale nie stary, majętny, ale jednocześnie dobrze wykształcony i wrażliwy na sztukę mecenas bierze pod swoje skrzydła utalentowanego i zdyscyplinowanego oraz miłującego go Aleksandra. Życie jednak potrafi nieźle zaskakiwać i losy naszych bohaterów będą pełne zwrotów akcji. One pozwolą nam lepiej wejść w artystyczny świat, poznać realia epoki.
Pisarka z niesamowitą wprawą zabiera nas do odmiennych czasów, kreśli ich specyfikę, oddaje realia i jednocześnie snuje przygody bohaterów, pokazuje ich dylematy, rozterki, zagrożenia, z którymi mają do czynienia.
„Pieśń słowika” to trzecia odsłona wampirycznego cyklu „Daję Ci wieczność”. Poprzez historie wampirów Agata Suchocka zabiera nas do świata dwóch idei, które pociągają nie tylko twórców dzieł sztuki, ale i każdego człowieka pragnącego widzieć sens w ulotności obecnego życia i ponoszonych w nim trudach: miłości i wieczności. A co by było, gdybyśmy mogli żyć i kochać wiecznie? Wiara w te dwie rzeczy, ich wielkie powodzenie leży u podstaw każdej religii, ponieważ każda oferuje jakąś ich odmianę. W skrajnym przypadku jest to dziwny, nirwanistyczny twór: wieczny niebyt w kochającym Wszechświecie. W takich bliskich ludzkim odczuciom wersjach znajdziemy starożytnych bogów uwikłanych w miłosne gierki, szukających kogoś, z kim mogliby spędzić wieczność, z kim mogliby „przeżyć” swoją nieśmiertelność, kogo mogliby zdradzać i do kogo wracać. W religii monoteistycznej miłość także jest obecna. Jest to relacja Boga z człowiekiem. Wyidealizowana, pozbawiona namiętności relacja doprowadziła do odarcia miłości z namiętności i pożądania, a została wzbogacona w motyw poświęcenia, cierpienia, ofiarę z krwi. Z połączeniem tych dwóch spojrzeń na wieczność i miłość mamy do czynienia w książce Agaty Suchockiej „Daję ci wieczność”, w której motywy religijne są bardzo wyraziste: począwszy od relacji człowiek – Bóg, platonicznej miłości, niemożności cielesnej realizacji pragnień, przez relację nadawania wiecznego życia przez pojenie własną krwią (bardzo przypominające ostatnią wieczerzę), związanego z tym cierpienia (ukrzyżowanie), przemianę (zmartwychwstanie) i wspólna wieczność (niebiańskie życie). Jednak raj w stworzonym przez Agatę Suchocką świecie daleki jest od ideału, a bliski naszemu ziemskiemu trudowi, a wszystko przez to, że akcja dzieje się wśród ludzi.
W pierwszym tomie zatytułowanym „Daję ci wieczność” Agata Suchocka zabiera nas do znanego nam z historii świata i wzbogaca go o nieco inne – wieczne – istoty wyparte przez monoteistyczną religię. Pozbawieni swojego miejsca w społeczeństwa bohaterowie muszą wtopić się w tłum i stworzyć sobie wygodne życie oraz unikać Inkwizycji. Początkowo mamy wrażenie, że nie jest to trudne, bo wszystko, do czego mają dostęp przychodzi im z łatwością. W miarę poznawania zawiłej historii odkrywamy, że pomnażanie dóbr, życie w luksusie, a nawet przetrwanie nie jest wcale takie łatwe i oczywiste dla istot obdarzonych wiecznością. Agata Suchocka z wprawą w fikcję literacką wplata prawdziwe wydarzenia nadając całej historii dużego prawdopodobieństwa, ustawiając ją w konkretnych realiach, czyli w nieco mrocznym XIX wieku obfitującym w gwałtowne zmiany, wojny, rewolucje, powstania determinujące los wielu ludzi, przewracające życie bogatych.
Główny bohater, Armagnac Jardineux, pochodzący z zamożnego domu amerykańskich plantatorów doświadczył na własnej skórze owych przemian. Z bogatego dziecka stał się biedną sierotą, która szczęśliwie trafiła do Londynu zamiast zginąć w bagiennej Luizjanie. Zapobiegliwość rodziców pragnących jak najlepiej przygotować syna do spełnienia przewidzianej dla niego roli skłoniła ich do wysłania chłopaka do dziadka do Europy na naukę, która pozwala uratować mu życie, ponieważ w czasie jego edukacji w Stanach Zjednoczonych rozpętała się wojna między Północą a Południem, będącą przyczyną utraty rodzinnego majątku. Próba ratowania posiadłości za oceanem pochłonęła również francuskie winnice dziadka, dlatego po jego śmierci młodzieniec zostaje biedakiem. Ratuje go posiadanie odległej, samotnej i bardzo starej ciotki, która – mniej lub bardziej świadomie - przyjęła go pod swój dach w Londynie. Do jedynych „dóbr” Armagnaca Jardineuxa należą jego zdolności: umiejętność władania czterema językami, gry na fortepianie oraz bogatej wiedzy ekonomicznej. Mogłoby się wydawać, że to wiele, ale nie w Londynie w XIX wieku, kiedy to liczył się przede wszystkim posiadany majątek. Skazany na niedostatki Armagnac Jardineux próbuje przetrwać zarabiając jako grajek w barze. Jego życie pewnie toczyłoby się od występu do występu, od szukania pracy do kolejnego szukania pracy, gdyby nie to, że pewnego dnia poznał intrygującego młodzieńca Lothara Mintze, przedstawiającego się, jako samotny skrzypek szukający kogoś, kto grałby z nim w duecie na salonach. "I oto perspektywa odbicia się od dna siedziała przede mną w osobie eterycznego, bezczelnego chłopaka o białych włosach i czarnych oczach. Oferował mi nowy początek - życie, które utraciłem, zanim zdążyło się na dobre zacząć". Szybko okazuje się, że owo poznanie nie było przypadkowe. Stoi za nimi tajemniczy mecenas młodych artystów lord Edgar Francis Huntington, otwierający przed młodymi, zdolnymi artystami drzwi do londyńskich salonów i nie tylko. "Musiałem tylko zacząć grać. Wszystko inne ułoży się samo". Szybko okazuje się, że nowy świat to nie tylko niezwykłe bogactwo oraz sława, ale też wielka moc nad ludźmi. Mecenas oferuje swoim podopiecznym "rząd dusz". Czyż to nie piękna metafora mówiąca o władzy, jaką posiadają nad ludźmi artyści? Jaka będzie tego cena musicie przekonać się sami.
„Twarzą w twarz” to drugi tom powieści „Daję ci wieczność”. Tym razem przenosimy się do czasów nam znanych: są youtuberzy, gwiazdy Internetu, ludzie prowadzący dziwny tryb życia, nieukrywający się ze swoimi mniejszymi bądź większymi bzikami i robiącymi zaskakujące kariery bez konieczności dostosowania swojego rytmu życia do zwykłych ludzi. Stworzone przez Agatę Suchocką istoty teoretycznie powinny potrafić dobrze odnaleźć się w takich realiach. Szybko jednak okazuje się, że postęp technologiczny może przygniatać, sprawiać, że ponad stuletni młodzieńcy mogą poczuć się zagubieni. Są jednak tacy, którzy te zmiany potrafią bardzo dobrze wykorzystać i z zaciekawieniem patrzą w przyszłość. Lothar i Armagnac prezentują dwa odmienne podejścia. Pierwszy z mężczyzn pełnymi garściami czerpie z tego, co dają mu zmieniające się czasy, a drugi wycofuje się ze świata, zaszywa się gdzieś poza zasięgiem kochanka, aby później popełnić samobójstwo. Żal po stracie ukochanego pcha Lothara do Ameryki, gdzie odkrywa wiele zaskakujących informacji z życia Armagnaca oraz ich mentora i stwórcy, Huntingtona. W jego życiu pojawi się też nowa miłość, o którą nie zawaha się zawalczyć.
Drugi tom powieści „Daję ci wieczność” to przede wszystkim kontynuacja i warto sięgnąć po pierwszy, aby odnaleźć się w akcji, ale myślę, że Agata Suchocka napisała swoja książkę w taki sposób, że jeśli nie macie dostępu do pierwszego możecie czytać ten. Oczywiście z małą stratą. Część druga bardzo różni się od pierwszej. O ile w „Woła mnie ciemność” napięcie ciągle rosło, dziwne poczucie zagrożenia nabierało wyrazistości, a akcja była dość szybka, o tyle w „Twarzą w twarz” początkowe rozdziały troszkę są monotonne oddając stan zniechęcenia i zagubienia bohaterów, a później przeżywaną żałobę. Dopiero decyzja o konieczności działania, zmienienia czegoś, podróży Lothara sprawia, że także akcja przyspiesza, a pojawienie się dziwnie znajomo wyglądającego pianisty na jego horyzoncie sprawia, że zyskuje ona wiele pikanterii.
Trzeci akt to taki czas pośredni: między tym, co było na początku (czyli w pierwszym tomie), a tym jak dalej potoczyły się losy bohaterów (czyli w drugim tomie). Agata Suchocka pięknie wypełnia historie kolejnych poznanych bohaterów, odkrywany początki ich miłości, przejść, nowego wcielenia.
W powieści znajdziemy to, co znamy z obrazów stworzonych przez Honoré de Balzaca czy Victora Hugo: przepych, dwulicowość ludzi bogatych, nietrwałość majątków, religijność połączona z wyuzdaniem, a wszystko to połączone z "Kronikami wampirów" Anne Rice oraz motywami zagrożenia ze strony szeroko pojętego, ale też niezidentyfikowanego zła kuszącego przyjemnością i bogactwem i tworzonego wokół nich napięcia znanego z „Pamiętnika znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego. Odkrywanie kolejnych kart, wyjaśnianie zagadek z przeszłości, odnajdywanie nowych powiązań – to bardzo ważne elementy akcji. Młodzi, piękni, tajemniczy i mający niezwykłą władzę nad innymi bohaterzy intrygujący i niepokojący od pierwszych stron zostają porwani w wir erotycznego dostatniego życia, z którego nie ma ucieczki, ponieważ każdy ich krok jest przewidziany przez czuwającego nad nimi stwórcy.
„Daję ci wieczność” to przede wszystkim opowieść o miłości poszczególnych par, ich oddaniu, zdradach, zawodach, marzeniach, dążeniach, skrajnych emocjach, pożądaniu, namiętności, rozstaniu, wypalaniu się miłości, pojawianiu nowego uczucia, czyli bardzo życiowych sprawach. Agata Suchocka niepewność kochanków podsyca zagrożeniem z zewnątrz, przez co ich emocje są jeszcze bardziej wyraziste i wzbogacone strachem przed nieuniknionym wchłonięciem przez ciemność. Natomiast w drugim tomie bohaterzy korzystają z życia i rosnących zasobów.
Książki polecam miłośnikom fantastyki, a zwłaszcza osobom lubiącym opowieści o wampirach.






Źródło zdjęcia: Agata Suchocka - pisarka | Facebook



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz