Jeśli wydaje Wam się, że cokolwiek, za co się zabierzecie jest totalną klapą po możecie być pewni, że są tacy, którzy wręcz przyciągają nieszczęścia. Do takich „szczęściarzy” należy rodzina Heffleyów. Jeśli zaplanują sobie pobyt w tropikach to możemy mieć pewność, że to będą najbardziej katastrofalne wakacje. Święta? I tu jest wiele do zepsucie. O zimach i podróżach oraz szkole nawet nie ma, co wspominać, bo jeśli człowiek w domu jest w stanie zrobić tak totalną demolkę, że musi zamieszać u mamy/teściowej/babci, aby doprowadzono dom do ładu to możemy być pewni, że cokolwiek zrobią poza domem będzie jeszcze bardziej niebezpieczne i ściągnie na nich wielkie kłopoty. W końcu na im większą ilość kontaktów z ludźmi się wystawią tym porażki bardziej urozmaicone. Każde działanie Heffleyów kończyły się katastrofą, do której prowadzi coś jakby pasmo samonapędzających się nieszczęść. Można powiedzieć, że po tylu latach bohaterzy powinni sobie zdawać już sprawę, że mają nie podejmować nowych wyzwań, bo wszystko zawsze kończy się wielką klapą i ogromnymi kosztami. Oni jednak są niereformowalni. Jeśli za długo żyją spokojnie to odnosi się wrażenie, że ich ten spokój uwiera.
Poprzedni tom, czyli „Totalna demolka” zaczął się bardzo niewinnie, bo od
domowych porządków, wyrzucania zbędnych rzeczy, robienia miejsca w szafach,
wspomnieniach przedmiotów, które wykonało się w przedszkolu, zabawek, które już
dawno przestały działać, czy nieodpakowanych prezentów. Takie akcje jak
najbardziej są potrzebne, ale rodzina Heffleyów powinna wiedzieć, że to też nie
dla nich, bo w czasie sprzątania czyha na nas bardzo dużo niebezpieczeństw, np.
garażówka w wykonaniu Grega i jego łeb do interesów.
Kiedy już zaczyna się wyciszać okazuje się, że zmarła ciotka, a to przyczyni
się do wywrócenia życia całej rodzinie, która bardzo szybko dochodzi do
wniosku, że lepiej byłoby nie dostawać żadnego spadku, bo z tym tylko same
kłopoty. Zwłaszcza, kiedy pieniądze chce się rozsądnie wydać na poprawienie
swoich warunków bytowych z naciskiem na remont. I znowu w Franku Heffleyu
włącza się jakaś dziwna potrzeba wychowania z syna twardziela, a to kolejny krok
do katastrofy, której rezultaty możemy podziwiać w tomie „Zupełne dno”. Zdemolowany
remontem dom zmusza bohaterów do zamieszkania u babci. Nie jest to szczyt ich
marzeń, bo lądują w piwnicy. Wszystko chyba przez to, że goszcząca ich kobieta
zdaje sobie sprawę, jakie spustoszenie mogą siać. W ciasnej piwnicy muszą
gnieździć się po kilka godzin dziennie. Do tego nie ma w niej toalety czy
kuchni. Jest tylko przestrzeń do spania. Zmęczeni warunkami mieszkaniowymi i
brakiem budżetu na lepsze z radością przyjmują wiadomość o tym, że mają zabrać
z podjazdu drugiej babci kampera należącego do wujka. Taki pojazd daje duże
możliwości. Zwłaszcza, że są wakacje i można spokojnie ruszyć w świat. Gorzej,
kiedy jest się Heffleyami i takie słowo jak spokój w ich słowniku nie istnieje.
Możecie być pewni, że wakacyjny wyjazd będzie pasmem nieszczęść.
We wszystkich tomach „Dziennika cwaniaczka” akcja mknie niczym pociąg
pośpieszny (oczywiście nie w Polsce), a wydarzenia nieuchronnie następują po
sobie niczym w dominie: jeden przewrócony klocuszek powoduje prawdziwą lawinę
zdarzeń, które jedynie może zatrzymać przewrócenie się wszystkich.
Całość napisano w formie dziennika wzbogaconego ilustracjami autora. W
poszczególnych akapitach pierwszoosobowy narrator (Greg) przeskakuje z tematu
na temat, co sprawia, że lektura jest bardzo interesująca i wciągająca. Zdania
w stronie czynnej, duża dawka humoru – to wszystko sprawia, że kolejny tom
„Dziennika cwaniaczka” wciąga od pierwszych stron i po przeczytaniu jednej
części nie sposób nie sięgnąć po kolejne, dlatego zdecydowanie polecam
wszystkim młodym czytelnikom, którzy uważa, że książki są nudne. Tu nie ma
czasu na znudzenie. Akcja galopuje, do tego kolejne wydarzenia okraszone
prostym humorem sytuacyjnym sprawiają, że lektura zdecydowanie poprawia humor.
Fabuła każdego tomu zawsze ma temat przewodni. Raz są nim wakacje, innym razem
święta, nauka w gimnazjum, relacje z rodzeństwem, twarde wychowanie,
dojrzewanie, konsekwencje złych czynów, pierwsze związki, rodzinne wyprawy czy
kult przeszłości rodziców. Niedługie nakładające się na siebie scenki
wprowadzające kolejne elementy napięcia i kończące się zabawnym rozwiązaniem
sprawiają, że lekturę czyta się bardzo szybko i z zainteresowaniem. Aby
dodatkowo urozmaicić czytanie w książce nie zabraknie elementów komiksowych,
dzięki czemu sięgają po nią również młodzi przeciwnicy spędzania wolnego czasu
z książką. Naszpikowanie dużą dawką humoru skutecznie zachęca dzieci do
czytania.
"Dziennik cwaniaczka" to lektura doskonała dla wszystkich uczniów.
Niewinna fabuła kryje w sobie wiele prawd, nad którymi można rodzinnie
dyskutować, a do tego rozbawi zarówno dzieci, jak i dorosłych, a opornych
czytelników zachęci do czytania. Książka ma tak duże powodzenie, że powstają
kolejne tomy, wznowienia, tłumaczenia, a nawet filmy o przygodach pechowego
Grega. Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy szukają pomysłu na zimową lekturę
dla swoich pociech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz