Etykiety

wtorek, 28 listopada 2023

Jarosław Jakubowski "Baza"


„Każdy ma swoja bazę
zwykle metaforyczną
wzywa ją kiedy jest źle
a wtedy baza odpowiada
halo tu baza tu baza
i od razu robi się lepiej
albo nic nie mówi
ale i tak dobrze jest czekać
w nadziei” („Baza” s. 14)
Baza zdecydowanie należy do słów, które naznaczyły moje dzieciństwo, a wraz z upływającym czasem poszerzyło o zakres znaczeń, by odkryć, że niektórzy posługują się nim niczym parodią. Idylliczny świat zabawy, tworzenia bezpiecznych miejsc, naznaczania swoich wpływów i niezdobytych twierdz wymagał obecność idei „bazy”, z której wywodziły się całe kosmosy zabaw, pomysłów, wypraw, zakreślania relacji społecznych. Do bazy się szło, w bazie przygotowywało do wyzwań, gromadziło się w niej zapasy kolorowych karteczek, liści, jedzenia i picia, które nieświadomych odkrywców świata zaskakiwały odwłokami ze szczypcami i białozielonym kożuszkiem. To wokół niej toczyło się dziecięce eksplorowanie przestrzeni, przyglądanie się otoczeniu oraz ludziom. Każde miejsce było dobre, aby znaleźć w nim zaczątek kolejnej bazy, która niczym jaskinia dawała poczucie bezpieczeństwa, schronienie przed zagrożeniami z kosmosu, prehistorycznymi gadami i „obcym”, pozwalała na przywdziewanie masek zdobywców, przywódców, wojowników. Do jej wnętrza znoszono łupy zgarnięte z kuchennego stołu czy polnej drogi. Kamienie o nietypowych kształtach, liście kuszące barwami były równie cenne, co mięsiste pomidory. Z czasem znaczenie się poszerzyło jak świat wokół tych dziecięcych baz. Pozwalało na wejście do świata techniki, wojskowości, architektury i duchowości. I właśnie z takim szerokim pojęciem wywodzącym się z początkowych punktów dziecięcego świata baz mamy do czynienia w tomie Jarosława Jakubowskiego „Baza” otwieranego przez zderzenie dorosłego podmiotu lirycznego z miejscami, które było dla niego ważne nie tylko w dzieciństwie, ale osadzone w czasie minionego szczęścia:
„Moja baza nie była metaforą
nazywała się Baza
i spędziłem w niej szczęśliwe lata
dziś myślę że była to baza
na innej planecie
z której zostaliśmy wypędzeni
za to że za mocno kochaliśmy” („Baza” s. 14).
Publikacja składa się z dwóch części: „Wiersze z pamięci” i „Wiersze z filmów”. Obie zabierają nas do przeszłości i doświadczeń podmiotu lirycznego będącego odbiorcą otoczenia. Mamy tu postać wrażliwą, łączącą różnorodne obrazy, dziwiącą się jak bardzo to, co pozostało w pamięci jest inne od tego, co ma na wyciągnięcie ręki. Niby miejsca te same, a jednak inne, dookreślone dzięki „poznaniu”. Czas jest tu czynnikiem zmieniającym, wyprowadzającym z raju beztroski, niewiedzy, pozwalający dostrzec w rzeczach to, czego wcześniej nie widział:
„Został mi po Bazie mały mit
wyjmuję go z blaszanego pudełka
i patrzę jaki jest piękny
i do niczego niepotrzebny” („Baza” s. 14).
W dorosłym świecie tajemnicze rozłożyste drzewo o fascynujących liściach zyskuje konkretną nazwę, traci imponujące rozmiary oraz mnogość światów:
„Uniosłem głowę
klon
stwierdziłem kategorycznie
może trochę rozczarowany
bo pamięć podpowiadała
mniej jasne rozwiązania” („Na drzewo dzieciństwa” s. 15).
A jak ten banalny obraz wygląda we wspomnieniach?
„Liście tamtego drzewa miały kształt
rozwijających się i więdnących królestw
jego kora była mapą dorzeczy
z ukrytym w nich
jądrem ciemności
moją ostatnią kolonią”.
Takie zderzanie się wspomnień z teraźniejszością, pokazywanie światów zmieniających się miejsc, rzeczy i obrazów towarzyszy nam w całym tomie. Nieco subtelniej, nie zawsze powiedziane wprost, ale pozwalające dostrzec nam jak bardzo punkt wyjścia może różnić się od tego, w którym się znaleźliśmy. Wędrówka jest zawiła. Odbywa się zarówno w przestrzeni i wyobraźni, jak i wśród tekstów kultury. Łącznikiem między tymi światami jest niespieszna lektura, w czasie której „kartka kładła się na kartce/ czysto platonicznie” („Popołudnia” s. 18). i małe, prowincjonalne kino wprowadzające go w „Pierwsze wtajemniczenia w sztuczne światy”, by zauważyć jak bardzo kultura jest częścią naszego życia:
„Do dziś nie wiem
która rzeczywistość była prawdziwa
jedno jest pewne
na zawsze połączyła je
smuga światła” („Kino ‘Brda’” s. 19).
„Baza” to tom pokazujący jak bardzo na to, kim jesteśmy ma wpływ niesamowicie wiele czynników. Ważne okazuje się tu wszystko: obcowanie z przyrodą, wykorzystywanie wyobraźni, znikanie w uniwersach artystów, dostrzeganie zmian, upływu czasu, a nawet snów. W tych obrazach następuje zderzenie przeszłości z teraźniejszością i zdziwienie tym skąd się wywodzi, co go ukształtowało i wydawało się stałe oraz oczywiste, a z czasem okazało się inne i ulotne. Jednocześnie nie zabraknie nut dających poczucie przemijalności i słabości:
„Tam nasze ciała będą młode
i będziemy chwytać kolorowe ptaki
a potem je wypuszczać i patrzeć
jak płyną na powietrzu
(…)
Tam nasze ciała będą młode i bezbolesne
a jeśli chwilę od siebie odłączone
to tylko po to żebyśmy nie zapomnieli
smaku tęsknoty” („Tam” s. 17).
A jakie jest „tu”?
„Tu gdzie jestem
od rana pada drobny deszcz
bruk jest barwy marchwi
a spod podłóg bije nieusuwalny
zapaszek starożytnego rozkładu” („Tu gdzie jestem” s. 22)
I znowu pojawia się typowy dla Jarosława Jakubowskiego mrok, rozkład, poczucie ulotności, słabości. Siła i pewność związane są z nieświadomością, czasem, kiedy „Ziemię można obejść w dziesięć minut” i wytyczony jest górkami „z których zimą zjeżdżamy na sankach/ a wiosną turlamy się żeby się turlać” („Na koniec świata i jego początek” s. 13).
Doświadczanie świata, dzielenie się nim jest tu ważnym elementem. Poeta dostrzega, że teksty kultury są równie ważne jak przeżyte przygody. Wskazuje motywy i obrazy, które pozostały w jego pamięci. Podmiot liryczny to wrażliwy odbiorca otoczenia, którego elementem jest też upływający czas, refleksje i lęki. „Baza” na tle poprzednich tomów, czyli „Bardzo długiej zimy” i „Dzień, w którym umarł Belmondo” wypada sielsko. Lekkości nadają jej obrazy z dzieciństwa, w którym zwyczajne rzeczy urastają do magicznych.
Zapraszam na stronę wydawcy











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz