Etykiety

czwartek, 24 kwietnia 2014

Ortega y Gasset i masy

W książce „Bunt mas" Jose Ortega y Gasset postrzega masy jako wielkie zło, ponieważ jest bezwolną masą, z czym oczywiście się zgadzam. Również trafne z mojego punktu widzenia są jego spostrzeżenia, co do ludzkiej „pracowitości" (a może bardziej lenistwa). Hiszpański filozof zauważa (i pewnie nie on jeden), że człowiek posiadający wygodne życie przestaje się starać i po prostu korzysta z dóbr.
Kontrowersyjne (przynajmniej dla mnie) jest jego twierdzenie o tym, że dawniej ludzie byli wychowywani na bardziej odpowiedzialnych, że obecnie na świecie żyją masy bezwolnych nieodpowiedzialnych nieudaczników (co w pewnych kwestiach zgadza się z moim osobistym doświadczeniem), ale przecież nie możemy całej ludzkości przeszłej stawiać ponad nami, a wszystkich współczesnych postrzegać źle. Ortega pisze:
„Owa zawrotna szybkość reprodukcji oznacza, że na scenę dziejów ciskano masy ludzkie całymi garściami, i to w tak przyspieszonym tempie, że trudno było je przepoić wartościami tradycyjnej kultury.
W skutek tego dzisiejszy przeciętny Europejczyk ma psychikę zdrowszą i silniejszą, ale zarazem bardziej prymitywną niż jego przodkowie z XIX wieku. Dlatego też sprawia nieraz wrażenie człowieka pierwotnego przeniesionego niespodziewanie w sam środek jakiejś starej cywilizacji. Szkoły, z których tak dumny był wiek miniony, uczyły masy jedynie posługiwania się technikami nowoczesnego życia, ale nie były w stanie ich wychować. Dano im narzędzia pozwalające intensywnie żyć, ale nie uwrażliwiono ich na wielkie historyczne obowiązki; zaszczepiono im gwałtownie pychę i moc nowoczesnych środków działania, a nie ducha".
Moim zdaniem wcale ta mała ilość w poprzednich wiekach wcale nie była „bardziej wartościowa" i ludzie wcale nie przykładali większej wagi do wychowania dzieci niż obecnie (wystarczy sięgnąć do paru powieści i każdej epoki i historii wychowania, aby przekonać się, że wychowywano - a raczej produkowano - bezrozumne masy, posiadające liczne zabobony, od których i my nie pozostajemy wolni).
Ortega y Gasset moim zdaniem ma małą tendencję przerysowywania współczesnych. Z jednej strony wydaje się chwalić czasy „niesamowitych możliwości", ale z drugiej strony stwierdza, że te nieograniczone możliwości to również możliwości uwstecznienia.
Społeczeństwo nie jest na tyle równe, by mogło się uwsteczniać. Chęć do polepszenia własnych warunków, zarobienia większej ilości pieniędzy, zdobycia najnowszych osiągnięć techniki ciągle pcha ludzi ku pracy, a praca jest podstawą do rozwoju.
Hiszpański filozof również nieco naiwnie twierdzi, że dawniej ludzie wiedzieli, jaki jest ich cel, dokąd zmierzają. Czyżby? Nie sądzę, że w XIX wieku byli w stanie stwierdzić, że przyszły wiek przyniesie odkrycie energii atomowej, a w XIV nawet nie przypuszczali, że przez kolejne wieki przyjdzie im zaludniać nowe lądy, o których nic nie wiedzą. Więc gdzie ten cel?
A może owa celowość leży we wpajaniu wartości młodym ludziom? Tylko wówczas rodzi się pytanie, skąd powstawały masy wędrownych starców nieposiadających dachu nad głową, kiedy ich dzieci miały zapewnioną egzystencję?
Ortega wydaje mi się nieco umniejszać wartość współczesności i rozwoju. Podobnie jak Postman w „Zabawić się na śmierć" nie dostrzega luk w swoim rozumowaniu. Bierze pod lupę tylko wybrane jednostki, odpowiadające jego założeniom i tworzy z nich masy. Wydaje się nie pamiętać, że współczesność wymaga od ludzi większych umiejętności, co niesie za sobą większy wysiłek intelektualny większej liczby ludzi.
Różnica między nami, a ludźmi z XIX wieku jest przepaścią tak wielką, jaką dzielą nas od tamtych czasów lata pomnożone przez wynalazki, innowacje. Dawniej rolnik wiedział o rolnictwie niewiele. Współcześnie nie tylko musi obsługiwać skomplikowane maszyny, znać się na chemii, potrafić przeciwdziałać chorobom roślin i zwierząt i jest on człowiekiem piśmiennym, co nie zawsze było możliwe XIX wieku. Mimo tych wielu umiejętności, posiadania wielu maszyn, nadal czuje potrzebę uczenia się, by ziemia „dawała" lepsze plony. Jest również świadomy, że lepsze to nie koniecznie ilość, ale coraz częściej jakość. Takie kształcące się w ramach swojej specjalizacji są krytykowane przez Ortegę dopiero wówczas, gdy próbują wypowiadać się na tematy niezwiązane z ich wąską wiedzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz