Doda Około-Kułak, Pozłacany róg, t. I, Gdynia "novae rea" 2013
Saga nie jest gatunkiem łatwym. Wymaga pracy, skupienia,
zamknięcia się w sobie. Opowiadania można pisać na kolanie. Nad powieściami
siedzi się troszkę, ale historie zamyka się zwykle w małej ilości stron. Saga z
historią w tle posiada dodatkowe obciążenie: trzeba szukać, sprawdzać, poznawać
realia, w jakich żyli ówcześni czy współcześni. Miesiące siedzenia i pisania,
układania historii, losów bohaterów, temperamentów, zawiłości społecznych.
Wbrew pozorom tych bohaterów zwykle nie jest dużo. Kolejny tom przynosi losy
kolejnego pokolenia czy pokoleń. Obserwujemy radości i smutki, wzloty i upadki,
jakie można spotkać w każdej rodzinie.
Tak jest i w książce „Pozłacany róg” Dody Około - Kułak. Sam
tytuł skojarzył mi się z mitologicznym rogiem obfitości. Drugie skojarzenie to
złoty róg z „Wesela” Wyspiańskiego; róg, który miał wezwać do walki o Polskę.
Tu jest jedynie pozłacany, więc i wezwania o walkę za kraj będą wątpliwe:
interesowni przywódcy, niezorganizowani walczący i za małe siły zbrojne
pogrążyły wszystkie walki. Zabrakło złotego rogu, który porwałby cały naród do
walki.
Książka jest pełna emocji, codziennych zmagań się z
trudnościami, radości, wesel, pogrzebów, krętaczy, oszustów, pomocnych dłoni. Wyciska łzy, zmusza do śmiechu, daje
siły, wywołuje refleksje, a do tego nie pozwala odejść od czytania. Tomiszcze
wchłania tak bardzo, że nie zauważamy mijającego czasu; żyjemy w innym
wymiarze: w XIX wieku pełnym różnorodnych ludzkich starć, w wieku katastrof
społecznych i postępu. Przeciętny szlachcic zmagał się z reformami, klęskami żywiołowymi,
a sprawy polskie pozostawały odległe (o czym możemy przeczytać i u
Wyspiańskiego). Myślę, że autorka dobrze pokazała tę walkę o przetrwanie,
biednienie społeczeństwa, skubanego przez nowe władze i Żydów. Nadal
funkcjonują stare podziały klasowe, patrzenie na majątek, ale bywają i wybryki,
jak w przypadku hrabiego Kamieńskiego, który łamie wszelkie konwenanse. Te
podziały podtrzymuje przekazywany z pokolenia na pokolenie stosunek do nauki:
„Hieronim znał wiele domów, gdzie mimo biedy kształcono dzieci, sam zresztą z
takiego domu się wywodził. I jeżeli z czegoś mógł być dumny, to nie ze swego
stanu posiadania ani z tego, że zwracano się do niego «pan», ale właśnie z tego
kapitału. Tu leżało sedno sprawy – nie wiedział, w jaki sposób można by wytłumaczyć włościanom z Płoszowa i
okolicy, że szkoła trywialna w Głuchowie jest właśnie dla nich. Że mądrzej
zadłużyć się na książki niż na gorzałkę”.
Bohaterowie – tak jak ówcześni ludzie – często zostają
obserwatorami z boku, myślącymi sceptycznie o ideach zrywów, hasłach
przyświecających, zauważają mankamenty planowanych powstań. Czasami próbują
dołączyć do walki, ale często okazuje się, że są po prosu za starzy na bycie
mięsem armatnim, albo uciekają ze strachu. Mit męskiej odwagi, walki i
poświęcenia zostaje obalony przez życie, ale w towarzystwie kobiet będzie on
pielęgnowany i wyolbrzymiany.
Autorka znakomicie pokazała świat patriarchalnych
zależności. Jedynymi kobietami, które mogą pozwolić sobie na swobodę są samotne
(wdowy lub stare panny) i majętne z tytułami. Poruszyła też drażliwe kwestie
pedofilii. Mężczyźni są tu zwykle rozsądni, ale i słabi zarazem. To kobiety i
dzięki kobietom wiele rzeczy da się załatwić, ale z drugiej strony są bezradne
i jedyne, co im pozostaje to podporządkować się woli mężczyzn, którzy poddają
się falom uczuć, ale z czasem przychodzi opamiętanie czy rozsądna kalkulacja
zmuszająca do walki o przetrwanie: „Jakimże był głupcem, że w swoim czasie tego
nie dopilnował! Miał wtedy ważniejsze sprawy na głowie… Ważniejsze? Czyż są na tym
świecie sprawy ważniejsze niż pieniądze, skoro za pieniądze kupuje się i chleb,
i wolność?”.
Książka jest zmieszaniem Żeromskiego z Prusem i Orzeszkową..
Pojawiają się idee, które głosili polscy pozytywiści: praca organiczna i praca
u podstaw. Proza bardzo spokojna, ale momentami gnamy przez książkę jak na
pędzącym wierzchowcu, by zwolnić. Jeśli miałabym porównać stylistykę do książki
czytanej w tym roku, to znajduje się blisko „Zimowej opowieści”. Idee i uczucia
przekazywane będą bliskie znanym z „Mariski z węgierskiej puszty”.
Lektura zdecydowanie dla wytrwałych czytelników, którym
kilka tomów nie przeszkadza i nie przeraża. Jeśli ci mniej wytrwali pokonają
swój strach i uprzedzenia to jest to literatura taka jak Sienkiewicza: bardzo
potrzebna, ale na rewolucje językowe czy obrazowe nie ma, co liczyć, bo to nie
jest celem tego gatunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz