Andy Griffiths, 91-piętrowy
domek na drzewie, il. Terry Denton, tł. Maciejka Mazan, Warszawa „Nasza
Księgarnia” 2018
Domek na drzewie to swoisty azyl i królestwo dzieci,
miejsce, w którym mogą uciec przed światem dorosłych i pobujać w obłokach, a do
tego ma posmak przygody, dlatego jest on czymś, o czym marzy niemal każde
dziecko. W takim miejscu można przeżywać wspaniałe chwile, mieć więcej swobody
i unikać kontroli rodziców. To taki osobisty dziecięcy raj pozwalający na
ucieczkę w świat fantazji, na który nie każdy może sobie pozwolić. Za to każdy
może się tam przenieść swoją wyobraźnią i przeżyć niezwykłe przygody z
książkowymi bohaterami.
W naszym domu seria książek Andyego Griffithsa i Terry’ego
Dentona o niezwykłym domku na drzewie cieszy się dużym powodzeniem i po
przeczytaniu kolejnego tomu wyczekujemy nowych. Bardzo ucieszyło mnie to, że „91-piętrowy
domek na drzewie” ukazał się w wakacje i dzięki temu możemy wspólnie przeżywać przygody
z Andym i Terrym – autorami i narratorami. Od pierwszego tomu książki te stały
się jedną z ulubionych książek młodych czytelników. Wszystko przez szybką i
niezobowiązującą, a do tego pokręconą akcję oraz licznym ilustracjom
(zapełniają chyba więcej miejsca niż sam tekst). To sprawia, że początkowi
czytelnicy (7-10 latki) nie nudzą się, czyta im się bardzo szybko, a do tego
porusza tematy bliskie nie tylko dzieciom.
Domek na drzewie to obiekt westchnień wielu dzieci, a
czasami i ich rodziców. Pozwala na sielską zabawę, beztroskę i rozwijanie
wyobraźni. Niektórzy budowali lub budują skomplikowane tunele, szałasy,
rysowali zawiłe plany, które nie zawsze można było wprowadzić w życie, ale z
nostalgią do nich wracają. Opowieść jest też dla wszystkich miłośników techniki
(tej we wspaniałym domku książkowych bohaterów nie zabraknie) i ma rozbudzić
ich zainteresowanie fantazjowaniem, rozwijaniem wyobraźni, oderwania się od
technologii.
Serię zaczyna tom nazwany „13- piętrowy domek na
drzewie”, w którym tytułowa budowla w porównaniu do naszych dziecięcych planów
wydaje nam się nierealnie wielkim wieżowcem z niesamowitymi urządzeniami.
Dzięki temu Andy i Terry nigdy się nie nudzą. Kolejne tomy mają w tytule o 13
pięter więcej: 26, 39, 52 i 65. Życie bohaterów toczy się tam beztrosko.
Oczywiście zawsze do czasu, kiedy wydawca przypomina o kolejnym terminie
oddania książki do wydania. Nagle okazuje się, że już nie mają tak wiele czasu
jak im się wydawało, ale jedynie całą dobę, a w takim czasie trudno cokolwiek
mądrego napisać, zwłaszcza, kiedy spędzało się cały rok na zabawie i
rozbudowaniu domku. Kiedy już nie mają pomysłów, co oddać wydawcy stwierdzają,
że opis zajęć oraz rysunki uzupełniające go doskonale się sprawdzą. Na
szczęście ilość przygód na dobę jest tak duża, że opisując jeden dzień mogą
oddać wydawcy satysfakcjonujący maszynopis .Podobnie jest w przypadku kolejnego
tomu.
Z czasem jednak bohaterowie postanawiają zrobić coś,
dzięki czemu nigdy, ale to nigdy nie będą musieli zawracać sobie głowy pisaniem.
Terry na trzydziestym dziewiątym piętrze konstruuje niezwykłą maszynę, którą
nazywa „Dawno, dawno temu”. Jej zadanie polega na pisaniu interesujących,
zabawnych książek wg wymyślonych przez nich wzorców. Andy na samą myśl o
czekającym ich odpoczynku, licznych zabawach bardzo się cieszy. Wspólnie
ustawiają parametry, których ma się trzymać maszyna i cieszą się wolnym czasem.
Po zmianie zdania odkrywają jak wielkim niebezpieczeństwem jest oddanie pracy w
ręce maszyny. Muszą zmierzyć się z upartą maszyną-perfekcjonistką, która nie
chce oddać w ich ręce swojej pracy i pozwolić im na tworzenie.
W „52-piętrowym domku na drzewie” akcja toczy się
wokół motywów zaczerpniętego z różnych baśni i opowieści SF. Śpiący i znikający
bohaterzy są wielką zagadką dla Terrego i Andyego. Akcja „65-piętrowego domku
na drzewie” porusza problem zdobywania pozwolenia na otwarcie kolejnych
powstałych już pięter domku. Inspektor budowlany informuje ich, że bez tego
pozwolenia w ciągu 10 minut domek będzie zburzony. W niezwykłej budowli
znajdują się takie atrakcje jak: salon piękności dla zwierząt, pokój
urodzinowy, pokój bezurodzinowy, w którym się młodnieje, klonomat, sala
eksplodujących gałek ocznych, drzewna telewizja, sklep z lizakami, w którym
sprzedaje Mona Lizak, orkiestra piszczących balonów, domek dla sów z trzema
mądrymi sowami, niewidzialne piętro, mrówcza farma, lotne piaski oraz
strzelnicę oraz wiele innych, niebezpiecznych atrakcji, które czytelnicy mieli
okazję poznać we wcześniejszych tomach. Wszystko jest bardzo niebezpieczne,
dlatego zapewnia bohaterom świetną zabawę. Po szczęśliwie zakończonej serii
klęsk z inspektorem budowlanym i mrówkami w roli głównej w szóstym tomie, w
którym akcja toczy się w 78-piętrowym domku bohaterzy mają kłopoty na własne życzenie.
Ich życie utrudnia mechaniczny sędzia i wydawałoby się, że w kolejnej odsłonie
już nic złego nie może spotkać naszych bohaterów, a tu jak na złość prześladuje
ich fatum lub zbyt wielka ufność wobec ludzi i brak asertywności.
Siódmy tom jak zwykle zaczyna się bardzo spokojnie od
opisów nowych pięter, pokazania, w jaki sposób Andy i Terry spędzają wolny
czas, a także próbują rozwikłać zagadki nowych przedmiotów pojawiających się na
jednym z pięter. Wielki czerwony przycisk nieznanego pochodzenia wiedzie ich do
wróżki madame Wiewszystko odpowiadającej swoim gościom na zadane pytania
rymowankami. Tam dowiadują się, że będą mieli wielkie problemy z dziećmi. To
ich oczywiście zaskakuje, ponieważ nie mają dzieci, ale… bardzo szybko zadzwoni
ich wydawca przypominający o terminie oddania kolejnego tomu i przy okazji
podrzucający trójkę swoich wnuków pod opiekę. Opieka nad maluchami okaże się
nie tylko kłopotliwa, ale i bardzo niebezpieczna, a do tego bohaterzy odkryją w
swoim domku tajne przejście do innego wymiaru oraz staną się ofiarami wysysaczki
wiedzy. Po raz kolejny bohaterów uratuje ich przyjaciółka. Do tego okaże się, że
dzieci w obliczu niebezpieczeństwa i bezradności swoich opiekunów zachowują się
wyjątkowo poważnie. Akcja jak zwykle pędzi i nie pozostawia ani chwili na nudę,
a do tego liczne ilustracje sprawiają, że młodzi czytelnicy nie mogą się
oderwać od przygód bohaterów.
Autorzy z wielką swobodą pozwalają wyobraźni budować
kolejne pomysły. Akcja jest tu tworzona na zasadzie wzajemnie wprawiających się
w ruch trybików prowadzących do zakończenia, w którym bohaterowie deklarują
stworzenie jeszcze kolejnych 13 pięter (kolejna książka w drodze), czyli po
przeczytaniu „91-piętrowego domku na drzewie” musimy wypatrywać kolejnych
przygód w jeszcze większym domku przypominającym swoimi rozmiarami wieżowiec.
Mam wrażenie, że z każdym tomem autorzy serwują swoim
czytelnikom nie tylko coraz większą dawkę absurdalności i humoru, który pewnie
trudno będzie zrozumieć wielu dorosłym czytelnikom, ale i coraz więcej
przemycają systemów filozoficznych ukrytych pod płaszczykiem zabawnych
historii, nauki oraz wątków z literatury. Tym razem zabiorą nas do światów równoległych,
zmuszą do zadania pytania o kres wiedzy, tożsamość oraz będziemy mogli użyć
szafy przypominającą tę z „Opowieści z Narnii”, a także na bezludną wyspę i do okrętu podwodnego.
Serię polecam uczniom szkoły podstawowej. Szybka
akcja, doskonale pasujące do tego ilustracje sprawiają, że książka staje się
doskonałą rozrywka w czasie podróży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz