Miłka O. Malzahn, Kosmos w Ritzu, Szczecin „forma” 2014
Był
sobie hotel w Białymstoku i nic by w nim nie było dziwnego, gdyby nie to, że
pewnego dnia zniknął bez śladu, a później znowu się pojawił. Takie widmo
odziedziczyła Kwiryna po swoich przodkach. Kolejnym zaskakującym wydarzeniem
(od którego właściwie zaczyna się nasza przygoda z hotelem), że właścicielkę
pewnego dnia budzą odgłosy z parteru. Odkrywa tam grupkę staruszków, którzy nie
są chętni do rozmów. Przy okazji konto zasiliły solidne środki z niewiadomego
źródła. Wszystkie te zagadki Kwiryna chce rozwiązać. Wzywanie policji i urzędników
zamiast pomóc przyczyniło się do kolejnych problemów: adaptacją pomieszczeń dla
osób starszych. Nadmiar wrażeń i problemów sprawia, że kobieta pragnie sama
rozwiązać zagadkę, nietypowych lokatorów, o których nic nie wie, nie meldowali
się, nie uzgadniali wynajmu. Zastanawia się nawet czy nie dostała ich w spadku
razem z budynkiem.
Po
wielu zmaganiach z nową sytuacją zatrudnia detektywa, Fronasza, który będzie
odkopywał kolejne warstwy tajemnic skrywanych przez hotel, a przy okazji
nawiązywał bliższe relacje z jego właścicielką. Opowieść snuje się powoli,
autorka pozwala nam delikatnie wejść w świat stworzony. Miłka O. Malzahn
oferuje nam powieść detektywistyczną zmieszaną ze science-fiction i romansem składającą
się z trzech części odkrywających przed czytelnikiem różne oblicza hotelu i
jego mieszkańców. Mrocznie rysowane obrazy przywodzą na myśl dzieła Franza
Kafki, Fiodora Dostojewskiego, a rwana fabuła przypomina Brunona Schulza,
Witolda Gombrowicza (również napisał dzieło „Kosmos”, którego akcja toczy się
wokół niezwykłych wydarzeń w konkretnym budynku) i niektóre powieści Andrzeja
Szczepańskiego. Tu nic nie jest pewne, więc nie można swobodnie snuć opowieści.
Narrator tak naprawdę nie wie, jakie informacje będą nam potrzebne, więc
podsuwa kolejne urywki rzeczywistości, przez co całość przypomina zbieranie
informacji przez detektywa i tworzenie obrazu rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz