Ciastolina w swojej historii przeszła zadziwiającą drogę nim
trafiła do dziecięcych pokojów jako masa do zabawy. Ta przypominająca plastelinę
masa składająca się z mąki, wody i soli początkowo była wykorzystywana jako
materiał do czyszczenia tapet. Kiedy stopniowo tego rodzaju ogrzewanie
odchodziło do lamusa, bo ściany już tak szybko się nie brudziło szukano nowego
zastosowania, które mogło uratować rodzinną firmę. Reklamowano ją jako materiał
do wykonywania ozdób choinkowych, a jedna z krewnych producenta pracująca w
przedszkolu dała ją dzieciom do zabawy. I tym sposobem w połowie lat 50 XX
wieku odkryto nowe zastosowanie. Z czasem dodano do nich barwniki i substancje
zapachowe. I tak właśnie powstały pierwsze produkty "Play-Doh":
ciastolina niebrudząca rąk i rozpuszczająca się w wodzie z mydłem.
Wielkim plusem było to, że w przeciwieństwie od plasteliny jej miękkość nie zależała od temperatury i ugniatania. Była gotowa do klejenie już po wyjęciu z opakowania. Zamknięta szczelnie w oryginalnym opakowaniu długo pozostaje miękka i plastyczna, a po pozostawieniu na powietrzu twardnieje i staje się krucha, co ułatwia czyszczenie dywanów. Po częściowym wyschnięciu można dodać parę kropel wody, aby była tak samo miękka jak wcześniej. Ale czy warto skoro nowa może cieszyć kolorami i zachęcać do tworzenia, bo minus jest taki, że po zmieszaniu wielu kolorów dzieje się z nią to, co z plasteliną: ma bury kolor.
Wielkim plusem było to, że w przeciwieństwie od plasteliny jej miękkość nie zależała od temperatury i ugniatania. Była gotowa do klejenie już po wyjęciu z opakowania. Zamknięta szczelnie w oryginalnym opakowaniu długo pozostaje miękka i plastyczna, a po pozostawieniu na powietrzu twardnieje i staje się krucha, co ułatwia czyszczenie dywanów. Po częściowym wyschnięciu można dodać parę kropel wody, aby była tak samo miękka jak wcześniej. Ale czy warto skoro nowa może cieszyć kolorami i zachęcać do tworzenia, bo minus jest taki, że po zmieszaniu wielu kolorów dzieje się z nią to, co z plasteliną: ma bury kolor.
Mas plastycznych dla dzieci na rynku jest dużo. Uważam, że ciastolina na ich
tle pięknie się wyróżnia. Zwłaszcza ta oryginalna z dodatkami zapobiegającymi
pleśnieniu, mająca idealną konsystencję i piękne, niebrudzące rąk oraz blatów
kolory. Dokładny skład jest oczywiście tajemnicą handlową, ale wszelkie atesty
dają nam poczucie, że dajemy dzieciom naprawdę bezpieczny materiał do zabawy. I
tak cieszy się ona wielkim powodzeniem już od 60 lat.
Nie wszędzie oczywiście była ona znana. W moim dzieciństwie takiej magii nie było. A szkoda, bo zabawa z nią to wspaniała przygoda. Każdy kto ma dzieci przechodził przez okres fascynacji masą. U nas trwa on od drugiego roku życia córki, czyli już 8 lat. Mamy przerobione wszystkie zestawy. Czasami żegnałyśmy się z nimi lub córka zabierała je do przedszkola lub szkoły, aby tam także móc się nimi bawić i kiedy znalazła nowy zestaw, którego jeszcze nie miała na nowo wracał etap zauroczenia. A wszystko przez to, że różnego rodzaju wyciskarki zachęcają do tworzenia, zabawy z całym mnóstwem ulubionych zabawek i przygotowywaniem dla nich przyjęć, tworzeniem różnorodnych dań, wcielania ich w role fryzjerów, piekarzy, cukierników, drukarzy, dentystów, ekspedientów, poszukiwaczy skarbów i wiele innych.
Ciastolinę produkuje wiele firm, ale najpopularniejsza jest produkowana przez Harsbro jako Play-Doh i Play-Doh plus (jest bardziej miękka). Przerobiliśmy całe mnóstwo różnorodnych ciastolin i niektóre z nich albo były zbyt twarde albo za miękkie i w większości przypadków szybko wysychały w czasie zabawy, obklejały foremki i zostawiały kolorowe ślady na palcach, ubraniach i blatach. Play-Doh jest jedną z tych, które córka uwielbia, a ja nie mam później dużo sprzątania, bo nawet jeśli nie mam sił od razu dokładnie wyczyścić to po wyschnięciu można łatwo usunąć.
Kiedy decydujecie się na tę masę plastyczną warto nabyć ją z różnego rodzaju zestawami do tworzenia bajecznych rzeczy. Wszystkie bazują na podstawowych elementach: pojemniczkach na zrobione rzeczy, wyciskarkach, bezpiecznych nożykach i wyciskarkach. Każda oczywiście inne i przez to zabawy jest dużo i jest ona bardzo różnorodna. Są cukiernie, lodziarnie, pojazdy, kucyki z rosnącymi grzywami, księżniczki, kasy fiskalne z całym mnóstwem produktów i wzorami pieniędzy do stworzenia, ulubionymi postaciami z filmów animowanych, a nawet edukacyjne z literami i cyframi, które wspomogą naukę czytania i liczenia. Można powiedzieć, że jedna masa, a możliwości wiele. Wszystko zależy od zainteresowań dzieci.
Na własnych doświadczeniach mogę śmiało stwierdzić, że zestawy Play-Doh to zabawka, która zawsze będzie strzałem w dziesiątkę. Nawet, kiedy dziecko dostanie taki sam zestaw, jaki już ma. Zabawa w większym gronie pozwoli wykorzystać wszystkie elementy. Jeśli pociecha ma problem z naśladowaniem, odwzorowywaniem różnorodnych czynności raz samodzielną zabawą to zakup par zestawów staje się podstawą terapii. Dziecku łatwiej jest rozwinąć umiejętność bawienia się, kiedy widzi, w jaki sposób to robić. Z czasem samo nabierze wprawy.
Masa oczywiście z czasem wysycha. Do tego kolory mieszają się. I tu warto
zaopatrzyć się w tuby z nowymi masami. Są one naprawdę tanie. Zwłaszcza w większych
zestawach pojemniczków. A co z wyciskarkami? Je zdecydowanie można wyczyścić i
używać dalej, bo nie niszczą się tak szybko. Wielkim plusem jest też to, że
producent wyciąga wnioski i ciągle dopracowuje swoje projekty foremek i dzięki
temu są bardziej atrakcyjne do zabawy oraz łatwiejsze do czyszczenia. Ponad to
można spokojnie wykorzystać je do zabaw z innymi zabawkami. Przyjęcie w pałacu
z klocków? Wszystko zależy od pomysłowości Waszych dzieci.
Co daje zabawa? Przede wszystkim rozbudza kreatywność, wyobraźnię, pozwala na ćwiczenie dłoni i przygotowywanie ich do pisania, ale też staje się rewelacyjnym materiałem terapeutycznym, który można wykorzystać w terapii sensorycznej, nauce naśladowania, zapoznawania się z literami, oswajania z nożyczkami i nożykami, umiejętności wałkowania, odtwarzania wzorów. W każdym zestawie znajdziemy cenne wskazówki, w jaki sposób się nim bawić.
Wielkim plusem jest to, że przed pierwszą zabawą nie da się źle złożyć elementów
zestawów. Do tego są one bezpieczne dla dziecięcych paluszków” elementy działające
na zasadzie dawnych wyżymaczek przy pralkach po otwarciu blokują się i nie da
się w ten sposób rozwałkować palców, a nożyki nie są ostre. To jest szczególnie
ważne w przypadku młodszych dzieci.
Plusem jest też to, że większość elementów w każdym zestawie ma więcej funkcji. To zachęca dzieci do poszukiwania nowych zastosowań, łączenia zestawów, wymieniania ich części. U nas jest to jeden wielki pojemnik w którym gromadzimy wszystko, co związane z ciastoliną. Córka może sobie swobodnie sięgać po wszelkie narzędzia zgromadzone przez kilka lat. Muszę przyznać, że czasami zaskakuje mnie pomysłowością. Zawsze rozglądamy się za nowymi zestawami. Po tylu latach kolekcjonowania naprawdę trudno wyszukać coś, co dziecko zaskoczy. I mamy! Dzięki "The Insiders" trafiła do nas „Fabryka czekoladek”, która okazała się strzałem w dziesiątkę. Na nowo wróciła chęć tworzenia, klejenia, organizowania ulubionym pluszakom degustacji. Sam zestaw jest tak zbudowany, że dziecko chętnie go ogląda ze wszystkich stron i bada funkcje różnych ruchomych elementów. Do tego mnie bardzo miło zaskoczył nowy zestaw tym jak łatwo go można czyścić. Po prostu rozkładamy wszystkie elementy. Także wyciskarkę można łatwo rozmontować, wyjąć masę z zakamarków. Muszę przyznać, że pod tym kątem producent bardzo miło mnie zaskoczył, bo jeszcze kilka lat temu tego typu urządzenia wymagały długiego dłubania nożykami lub pozostawienia do wyschnięcia, żeby masa się wykruszyła. A to sprawiało, że w pojemniku z zestawami szybko robił się bałagan i ciągle trzeba było go opróżniać z okruchów. Jest mniej bałaganu, większy komfort pracy. Jest to jedna z fajniejszych kreatywnych rzeczy, które są tanie i nie ma po nich dużo sprzątania.
A Wasze dzieci bawią się ciastoliną?
Który zestaw lubicie najbardziej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz