Kiedy spadł śnieg zmienił nasze życie. Ola wyszła na spacer i tak to trwa. Spacery toczą się ono wokół codziennego nurkowania. Ola zafascynowana śniegiem zakopuje w nim siebie i swoich towarzyszy. Zarówno pluszowy jak i żywy pies zadowolony z tego zakopywanie, ale ja dziś nie o tym chciałam Wam opowiedzieć. Żeby łatwiej się spacerowało zawsze chodzimy tam, gdzie jeździ mniej samochodów. Wtedy nie muszę prowadzić Olki za rękę i mogę pozwolić jej na nurkowanie w śniegu bez ciągłego upominania "zejdź na bok, bo jedzie samochód". Olka nurkuje, pies jej pomaga, ja stoję i patrzę. Nurkowanie, turlanie, pływanie w śniegu na pleckach sprawia, że przemieszczamy się 100 m w 30 minut, ale ile Olka ma wtedy ruchu. No i tak w pobliżu staje kobieta 60+. Stoi i patrzy to na mnie to na Olę. A doświadczenia z takim patrzeniem mam jakie mam i se myślę: "przy*bie się zaraz", a tu zaskoczenie: -Jak ja was podziwiam. Codziennie na spacerze i dziecko nie chore. Mój wnuczek tylko na 5 minut wyszedł na śnieg i od razu chory. Troszkę o wietrzeniu, spacerach pogadałyśmy, pani powspominała jak to w młodości robiła lody ze śniegu i też nurkowała w śniegu, bo kiedyś to była norma i nikt dorosły nad dziećmi nie stał, że zaraz zmarzną i się przeziębią. Jak się zmarzło to wracało do domu i przytulało do pieca kaflowego, piło gorące kakao, a później znowu na śnieg, a jak zaczynało się kaszleć to czekała na dzieci mikstura z cebuli i cukru.
A jak tam Wasze śnieżne przygody? Jakie macie zimowe wspomnienia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz