Grzegorz
Gortat, Mur, Pruszków „Mur” 2017
Wizje lepszego świata po rewolucji to temat ciągle
powracający w literaturze. „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya nie był ani
pierwszą ani też ostatnią wizją obnażającą mankamenty całkowitej kontroli
człowieka przez społeczeństwo/ rządzących. Ta sięgająca antyku tradycja
przyglądania się systemom, wartościom oraz rozwiązaniom ludzkich bolączek
przyjmowała różne formy: od dramatów, traktatów filozoficznych, przez poematy,
opowiadania, po powieści. W ubiegłym roku miałam okazję patronować czterem świetnym
książkom poruszającym ten bardzo ważny temat. „Szalona Monika” Jana Drzeżdżona,
„Piętno Pielgrzyma” Janusza Lasgórskiego, „Pole czaszek” Dariusza Muszera i
„Mur” Grzegorza Gortata to pozornie odmienne powieści. Wszystkie jednak łączy wizja
bliżej nieokreślonej przyszłości, całkowita kontrola jednostki, która próbuje
wyjść poza system, niezwykła symbolika zachowań, starcie z przeszłością i
niezwykła aktualność poruszanych problemów. Wszystkie czyta się bardzo szybko i
przyjemnie, ale bardzo trudno o nich opowiadać, ponieważ wchodzenie w to, co
pisarze chcieli przekazać za pomocą swojej twórczości wymaga dłuższego namysłu
i być może ponownej lektury, przemyślenia i przeżycia książki, a do tego sporej
wiedzy o mechanizmach manipulacji, uzależniania, zastraszania. O wszystkich
poza jedną już dawno pisałam. Pozostała mi na stosie książek do opowiedzenia
powieść najtrudniejsza do zaprezentowania bez nadmiernego zdradzania akcji:
„Mur” Grzegorza Gortata.
Legenda
Pisarz zabiera nas do świata, w którym tworzenie i
utrwalanie legendy jest ważnym mechanizmem podtrzymującym świat w obrębach Muru.
Życie tam toczy się według zasad wymyślonych przez Jakuba Martensa po rewolucji:
jedno to wszyscy, wszyscy to jedno. I właśnie takie podejście staje się
pretekstem do całkowitej kontroli każdego aspektu życia ludzi skazanych na
egzystencję za Murem. Ludzie nie mają tu imion i nazwisk. Są tylko numerami
biorącymi udział w wielkiej machinie totalitaryzmu, który z jednej strony
kładzie nacisk na równość, a z drugiej promuje kult obrosłych legendą
rewolucjonistów. O ludziach nie mówi się tu „człowiek” tylko „numer”, czyli mamy
do czynienia z całkowitym uprzedmiotowieniem, jakie znamy z opowieści o obozach
śmierci.
Piekło na ziemi
Codzienna bezsensowna praca prowadzi do poczucia
bezsensu potęgowanego świadomością ciągłej kontroli. Po całym dniu pracy w bezkształtnych
kombinezonach niepozwalających rozpoznać płci innych numerów (ludzi) przychodzi
czas na odpoczynek w mieszkaniu, w którym zarządcy kontrolują każdy gest
mieszkańca, dostarczają mu jedzenie, czyste ubranie, mają przygotowane do niego
rozrywki. Któż z nas nie chciał by po pracy być wolnym od domowych obowiązków?
To jednak ma swoją cenę: całkowite posłuszeństwo, niemożność wyjścia poza Mur.
Ucieczka zawsze kończy się śmiercią. Jednak zgodnie z rewolucyjnymi regułami w
nowym, lepszym świecie nie ma już przelewu krwi. Już na pierwszych stronach
odkrywamy, że to wcale nie oznacza, że przestano zabijać, ale sprytnie wdrożono
inne metody uśmiercania oraz wykorzystywano możliwości zrobienia z egzekucji
spektaklu majaczącego podtrzymać strach. Zastraszenie i utwierdzenie, że każdy
jest tylko słabym numerem zależnym od Sędziego sprawia, że nikt nie śmie się
butować. Życie ludzi toczy się wokół monotonnej, ciężkiej pracy. Każdy dzień to
te same posiłki, ten sam strój, te same czynności i trudy. Obowiązki można
sobie jedynie urozmaicić odliczaniem kroków. Rozmyślanie jest niebezpieczne i
lepiej go unikać, ponieważ nie wiadomo jak daleko sięgają możliwości kontroli
nadzorców. Gdzieś tam na horyzoncie majaczy widmo możliwości odkupienia win
wobec Republiki, ale nie ma nikogo komu udałoby się odzyskać wolność i wrócić do
Miasta. Nudne i trudne życie urozmaicane jest organizowanymi w Rocznicę krwawymi igrzyskami, których uczestnicy zdani
są na łaskę i kaprys Sędziego będącego uosobieniem Republiki zapewniającej ład
i spokój oraz przewidywalność w świecie. Powstały dzięki staraniom Jakuba
Martensa, idealnego ojca i męża, system ma prowadzić do dobrobytu kraju. Co z
tego wyniknie? Czytelnik znając wizję życia w obrębie Muru może się tylko
domyślić, że nie będzie to nic dobrego.
Rewolucja
Wszystko zaczęło się w bliżej nieokreślonej
przeszłości dzięki ojcu założycielu prezydentowi Jakubowi Martensowi jawiącego
się jako dobroduszny wizjoner pragnący stworzyć idealny system społeczny.
Szybko odkryjemy, że jego chęć całkowitego kontrolowania wszystkiego oraz
wypaczenie stworzonego przez niego systemu wartości prowadzą do zniewolenia
ludzi. Jednak on jest tylko pionkiem w grze o władzę i kontrolę, dlatego można z
wydarzeń związanych z nim stworzyć legendę obrośniętą wymyślonym męczeństwem.
Katalog praw
Pod płaszczykiem trudem zdobytych przez Republikę
praw dla obywateli kryje się morderczy mechanizm. Pozornie niewinnie
wyglądające prawo do życia, szczęścia i śmierci, a także promowana na wszelkie
sposoby jedność i jednomyślność stają się przyczyną powstawania dobrze
zmanipulowanego i niezdolnego do działania społeczeństwa, które może i widzi,
że głoszone zasady nie przystają do rzeczywistości, ale nie są w stanie
przeciwstawić się im. Jeśli nawet przejdzie im przez myśl, że mogliby coś
zmienić to obrośnięty legendom Katalog Trzech Praw i prawdy przypisywane
Jakubowi Martensowi sprawiają, że każdy przejaw swobodnego myślenia jest postrzegany
jako bunt przeciwko Republice i osiągnięciom Rewolucji. Brzmi znajomo? I
powinno, bo to totalitaryzm ukrywający to, że nim jest. Całkowita władza nad
każdą jednostką w imię lepszego życia jest skutkiem ubocznym uszczęśliwiania
ludzi na siłę.
Syntetyczny świat
Ludzie i ich organy hodowane na części wymienne, kapsułki
mające zastąpić jedzenie, a ubrania są tak stworzone, aby wszyscy wyglądali w
nich tak samo z tymi samymi fryzurami (a raczej ich brakiem). Wszczepione w
kciuki mikroskopijne płytki zawierają wszystkie dane pracownika Muru i
pozwalają na całkowitą kontrolę jego życia: od codziennych badań do codziennych
tras spacerowych, nawyków w swoich mieszkankach, w których czują się jak ciągle
obserwowane zwierzęta w klatce.
Tylko numer
W obrębie Muru nie istnieją imiona, nazwiska. Wszyscy
mają tu przypisany numer. Bohater-narrator przypisano bardzo wymowny numer:
jest Nulem (Zerem). Można śmiało stwierdzić, że każdy pracownik bez względu na
usytuowanie na drobinie społecznej jest tu właśnie zerem, które można
wyeliminować, kiedy będzie odstawał od normy.
Dwa wątki
Fabuła w powieści prowadzona jest dwutorowo. W każdej
odsłonie poznajemy inną odsłonę totalitaryzmu. Jedna jest wizją z przeszłości
(w stosunku do tego, czego doświadcza Nul),a druga to zaskakująca
teraźniejszość zacierająca przeszłość i ubierająca ją w kostium legendy, jaką
obrósł Jakub Martens będący kimś na kogo zawsze można się powołać. Przeszłość i
teraźniejszość przeplatają się tu, odsłaniają kolejne fragmenty, dają
czytelnikom kolejne elementy zadziwiającej i przerażającej układanki, której
ostateczny obraz prowadzi do wniosku, że Mur wchodzi ludziom w krew, że lata
indoktrynacji sprawiają, że nie są w stanie żyć inaczej. Początkowo może się
wydawać, że odległość między czasami akcji jest duża, może kilkupokoleniowa i
zaskakuje nas to, że oba wątki łączy jedna osoba: niepozorny robotnik- numer
miewający dziwne sny sugerujące mu, że nie jest wytworem laboratorium.
Wciąganie w grę
Relacja Nula i Sędziego to zabawa w kotka i myszkę:
to drapieżnik narzuca tu zasady zabawy i ocenia, kiedy powinna się skończyć.
Gra ta zaczyna się, kiedy Sędzia, jako uosobienie strażnika Republiki i Muru
pozwala wygrać. Ten kaprys bezwzględnego zarządcy organizującego pokazowe procesy
zakończone szybkimi egzekucjami zaskakuje i wydaje się być przejawem ludzkich
uczuć. Z drugiej strony mamy wrażenie, że to gra, która ma z góry założone
zakończenie, a nam pozostaje czekać jakie ono będzie.
Zagadka
Łączenie wątków z teraźniejszości i przeszłości
bohaterów pozwala odkryć bezwzględność polityki, tworzenie złudnych obrazów,
manipulacji zmuszających do zadawania sobie pytania: co tu faktycznie jest
prawdą? Odróżnienie prawdziwych wydarzeń od podsuwanych przez władzę fake newsów
wydaje się niemożliwe. Jednak ta świadomość niezgodności rzeczywistości z
głoszonymi prawdami sprawia, że pojawia się pytanie o manipulację. Kolejna
zagadka to pytania do czytelnika: czym jest Mur? Jak go rozpoznać? Grzegorz
Gortat zachęca do refleksji nad totalitaryzmami, oddawaniem kontroli rządzącym,
powstawaniu kolejnych utopii realnie będącymi antyutopiami prowadzącymi do
wyłaniania się z niej kolejnych negatywnych bohaterów dbających o ciągłość
Republiki zagrożonej przez wymyślonych wrogów znajdujących się w systemie i
poza nim. Niewydolność idealnego społeczeństwa usprawiedliwiana jest walką z
sabotażem. Można się domyślić, że taka propaganda pochłonie wiele istnień. Nie bez
znaczenia jest tu też tytuł nawiązujący do Sartrowskiego zbioru opowiadań „Mur”,
w którym filozof próbował uchwycić ludzkie słabości. U Grzegorza Gortata mamy
świat nieco inny, ale jakże wiele w nim bohaterów z całym zestawem wad.
Bezsens pracy
Początek książki wywołuje w czytelniku
przeświadczenie o bezsensie pracy: oto numery wspinają się po drabinie i noszą
cegły do powiększania Muru. Parę stron dalej widzimy bogactwo technologii,
która mogłaby te czynności wykonać dużo sprawniej i szybciej niż człowiek.
Jednak postęp nie jest tu wykorzystywany do ułatwiania życia ludziom tylko do
ich kontroli, a łatwiej nadzorować tych, którzy przez cały dzień są zajęci i
nie mają czasu na rozmyślania, rozmowy, knucia. Prostsze jest zarządzanie
jednostkami, których jedynym wysiłkiem intelektualnym jest odliczanie do dwóch
i czytanie propagandowych haseł.
Ofiara = kat
„Mur” to doskonale znany obraz totalitaryzmów, w
których więzień stawał się bezwzględnym zarządcą systemu, kiedy tylko dostał
możliwość wydostania się z roli ofiary. Prześladowany jest tak bardzo
przyzwyczajony do mechanizmów przemocy i kontroli, że nie wyobraża sobie bez
nich życia. Jego umysł pozostaje zamknięty w zakodowanym mu mentalnym Murze,
który jest dużo bardziej niebezpieczny od tego fizycznego, ponieważ nie widzimy
możliwości wyjścia poza niego nawet w chwili zagrożenia.
Wielki eksperyment medyczny
Ludzie hodowani w laboratoriach na potrzeby Republiki
stają się automatycznie mniej wartościowi, bezosobowi. Sędzia jest ich hodowcą,
a oni tylko numerami, które można w każdej chwili zlikwidować lub pozwolić na
lekki awans w postaci nadania roli zarządcy innych numerów. Wszyscy (poza
uprzywilejowanym Sędzią) wiodą tu podobne życie: wstają o określonej porze,
jedzą syntetyczne, nafaszerowane lekami jedzenie, pracują, odpoczywają. Ich
wytrzymałość fizyczna na wysiłek i podawane substancje każdego dnia jest
dokładnie kontrolowana przez Laboratorium, któremu nie ujdą uwadze nawet
najmniejsze oznaki choroby.
Dwie stylistyki
Dwa równoległe wątki osadzone w różnych czasach
napisano w odmienny sposób. Przypominanie przeszłości zawarto w numerowanych
rozdziałach, w których akcję opisuje trzecioosobowy narrator dbający o
interpunkcję, logiczność, odpowiednią składnię. Nienumerowane części będące
chwytaniem teraźniejszości to spojrzenie Nula. Pierwszoosobowej narracji
towarzyszy wiele dygresji oraz brak interpunkcyjnego oznaczania dialogów.
Wszystko jest jakby ciągiem myśli bohatera-narratora -awansującego robotnika,
który z różnej perspektywy może przyjrzeć się machinie zniewolenia.
Płeć piękna
Jak w każdym systemie totalitarnym kobiety mają tu
służyć uszczęśliwianiu mężczyzn. Patriarchalne upodlenie to nie tylko
uprzedmiotowienie, ale pokazanie, że ów przedmiot nic nie znaczy i można go
bardzo łatwo zastąpić innym.
Republika z globalnej perspektywy
Idealny twór szczęśliwego społeczeństwa to tylko
pozory możliwe do głoszenia tylko dzięki zastraszeniu i tworzeniu legendy.
Jednak, kiedy spojrzymy na nią z boku okazuje się, że wszelkie zasoby są na
wyczerpaniu, a cały mechanizm ledwo zipie pochłaniając kolejne istnienia.
Idealna machina do zabijania i terroryzowania to sprawa lokalna, obojętna innym
społeczeństwom, od których Republika jest odcięta i przez to spoza niej nie
docierają do ludzi żadne wieści.
„Wolność! Zaśmiał się. To mało stabilna moneta, skoro
każdy reżim wybija ją według własnych standardów i oszukuje na składnikach”.
Bardzo analityczna recenzja, widać, że Panią interesuje socjologia, polityka i psychologia nieco głębiej niż przeciętnego blogera/blogerkę...
OdpowiedzUsuń