Karolina Głogowska, Katarzyna Troszczyńska, Inna kobieta, Warszawa „WAB” 2019
O prawdziwej miłości powstało wiele utworów.
Kino, telewizja, teatr i książki od najmłodszych lat atakują nas hasłami „i
żyli długo i szczęśliwie”. Życie jednak pokazuje, że albo długo albo
szczęśliwie. Zdarzają się wyjątki: znają się długo, są z sobą od lat i tworzą
pięknie współgrającą rodzinę bazującą na
zaufaniu, miłości, pożądaniu i wszystkim, co potrzebne do stworzenia małżeństwa
idealnego. Wydawałoby się, że do takiej codzienności nie może wkraść się
trzecia osoba, bo niby, po co i jak? A jednak się wkrada. O takim zburzeniu
idealnego życia jest „Inna kobieta” Karoliny Głogowskiej i Katarzyny Troszczyńskiej.
Cała opowieść zaczyna się dość prosto.
Poznajemy Adę samotnie wychowującą czteroletnią Tosię. Trzydziestoparoletnia bohaterka
ma za sobą nieudane małżeństwo, w którym mąż ciągle negatywnie oceniał każde
jej zachowanie i dla którego największym zmartwieniem było: „Co by na to
powiedziała moja mama?”. Ada miała w sobie dość siły, aby odejść i nie ciągnąć
tej relacji latami, aby zapewnić córce spokojny dom, czyli dzieciństwo inne niż
zafundowali jej rodzice. Po przetrawieniu rozstania w jej życiu przyszedł czas
na zmiany: burzliwy romans. Do tego tylko w weekendy lub w czasie wyjazdów
służbowych.
„Gdyby ktoś mnie zapytał, co sobie myśleliśmy,
kradnąc te dwa dni, odpowiedziałabym, że nie myśleliśmy wcale. Na tym polega
przeklęta moc romansu, że kochankowie nie myślę, tylko czują. Tak bardzo pali
ich potrzeba połączenia się z drugą osobą, że wszystko, co było, i wszystko, co
będzie, rozmazuje się i zbiega w jeden gorączkowy punkt: tu i teraz. Romans
składa się z takich punktów, a to, co pomiędzy nimi, czasem jest niepewnością,
czasem czekaniem, a czasem czarną płachtą bezsensu i rozpaczy. Ci naprawdę
zakochani zapełniają płachtę punktami tak długo, aż rozleją się one w jedną
wielką plamę. I wtedy nie ma już miejsca na nic innego”.
Drugą bohaterką wokół, której toczy się akcja
jest Joanna, poważna psycholożka, postępowa kobieta prawie na równi z mężem zajmująca
się dziećmi, mająca czas na wyjazdy na wykłady, rozwijająca się, aktywna
zawodowo i od lat wkurzająca się na matkę, która przez ponad dwadzieścia lat
nie mogła sobie poradzić z odejściem ojca. Wie, że jej rodzina będzie wyglądała
inaczej. Wie, że emocjami można zarządzać. Wystarczy tylko chcieć. Ale czy na
pewno to takie proste, kiedy problem dotyczy nas osobiście?
„Interesują mnie emocje. Dlatego że nic poza
emocjami nie mamy. Bez ich rozumienia jesteśmy bezradni. Można nami
manipulować. Emocje mogą nam dać siłę, mogą nas zniszczyć. Możemy też nauczyć
się je rozumieć. To coś więcej niż kontrola. To klucz do zrozumienia świata”.
„Inna kobieta” to tytuł, który do tej pory
kojarzył mi się z komedią z Nicka Cassavetesa i kobietach próbujących zemścić
się na mężczyźnie ciągle oszukującym żonę oraz kochanki. Powieść polskich
autorek ma zupełnie inny klimat. Może i czasami pojawią się elementy
humorystyczne, ale do komedii jej daleko. Nie znaczy oczywiście, że będzie
nudno, smutno i tragicznie. Pisarki zabierają nas do świata dwóch kobiet: Ady
Szulc i Joanny Zaborowskiej, których życiorysy połączy jeden mężczyzna. Ich
życie wygląda dość podobnie: nieszczęśliwe dzieciństwo, studia, wyrwanie się z
domu, znalezienie własnej drogi i ślub…
„Ślub to
koniec życia dla kobiety. Koniec jej własnego życie. Facet wie, że ona jest już
jego, i przestaje się starać, a ona zaczyna usługiwać najpierw jemu, a potem
dzieciom. Jej samej już nie ma, przestała być ważna. Wie, że jej życie się
skończyło, ale wybiera to, boby zwariowała. Zaczyna żyć dziećmi i mężem, bo
tylko to może ją utrzymać przy zdrowych zmysłach”.
Każda kobieta ma inną granicę w owym
usługiwaniu. Niektóre są w stanie wytrzymać lata znosząc do tego docinki i
bicie, inne akceptują notoryczne zdrady, bicie dzieci, a inne są tak
uzależnione od życia z mężem, że latami nie mogą podnieść po rozstaniu. Bywają
też takie, które nie pozwolą sobie na stały związek, aby nie być zranione. O takich
kobietach jest to książka Karoliny Głogowskiej i Katarzyny Troszczyńskiej,
które w umiejętny sposób wplotą w wątek romansowy bardzo poważne tematy, dzięki
temu dostajemy do ręki bardzo realistyczną opowieść uświadamiającą nam jak bardzo
skomplikowane potrafi być ludzkie życie, jak bardzo pragnienie miłości i
bliskości może nam wywrócić naszą codzienność do góry nogami. Pisarki zabierają nas do świata, w którym los
nie oszczędza nikogo, dlatego trzeba łapać chwilę. Jednak czy łapanie jej przez
wchodzenie w romans jest tym, co jest dobre? Przekonajcie się sami. Dużym
plusem „Innej kobiety” jest to, że pisarki nie oceniają żadnego z bohaterów,
przez co w tej kwestii zostawiają duże pole czytelnikom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz