Najbardziej niebezpieczna rzecz w autyzmie jest taka, że pracując z dzieckiem nigdy nie wiesz, czy tej aktywności nie jest za dużo, bo jednego dnia może zrobić wiele, z radością i skupieniem, zaangażowaniem, wyczekiwaniem, co tam jeszcze rodzice mają w zanadrzu, a później nagle okazuje się, że jednak było za dużo i kończy się krzykiem, płaczem i jednoczesną chęcią dalszej pracy, bo to, co się robi jest ciekawe, a jednocześnie brak sił. Każdy autyk ma problem z postawieniem sobie granicy "koniec pracy". Autycy nie potrafią odpoczywać. Zawsze w jakiś sposób są zajęci. Jak nie szyciem, czytaniem, graniem, spacerowaniem to swoimi myślami i wiecznym poczuciem, że robi się za mało i nie dość dobrze. Ja (mama Oli) mam zaledwie ZA i od kiedy pamiętam straszne poczucie, że powinnam robić więcej. Rozmawiam z innymi osobami z ZA. Mają dokładnie to samo. Powoli widzę u Oli właśnie takie dążenie do zapracowywania się. Jeszcze coś zrobić i nie iść spać, bo przecież szkoda życia na sen. Ja siebie ciągle uczę odpoczywać. Olę muszę do tego zmuszać. Przepracowaną, krzyczącą wiozę w wózku, żeby się wyciszyła, odpoczęła. Nabrała siły na nowe ćwiczenia.
U nas każdy dzień jest pracowity. Nie zawsze jest czas to wszystko pokazać. Tym razem jestem tak dumna z Oli prac, że pokazuję. A dumna, ponieważ Ola zrobiła to całkowicie samodzielnie (na podstawie instrukcji). Bez mojego sterczenia nad nią. Spokojnie chowałam pranie, przecierałam podłogę i patrzyłam jak szyje. nie interweniowałam kiedy sięgała po dodatki i klej. Kokardki i patyczki kazała mi zrobić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz