Od czasu, kiedy w naszym domu pojawiły się dwa koty zaczęły dziać się cuda: a to pies weselszy, Ola częściej się śmieje, a to książki obgryzione, a to kwiaty rosną na podłodze zamiast w doniczce, a to pies głodny chodzi chociaż miskę ma opróżnioną, a to Oli znikają zabawki, a to słuchawki lub kable od telefonu tracimy (tylko położyłam torebkę na łóżku i zdjęłam Oli buty). Musimy też uważać na otwieranie drzwi i okien, ponieważ nasze małe kotki potrafią nas bardzo zaskoczyć. Jakiś miesiąc temu zamknęłam koty w łazience (jedyne pomieszczenie z drzwiami i otwarłam okna i drzwi, aby dobrze wywietrzyć przed spaniem. Ja patrzę, a tu mi Lilka wskakuje na śpiącą Olę. Wyszła małym znajdującym się półtora metra od podłogi okienkiem w łazience. Od tamtej pory pamiętam, żeby go tylko uchylać. Ze względu na to, że łazienka jest miejscem, do którego koty trafiają, kiedy w domu dzieją się ciekawe rzeczy (wietrzenie to super okazja na wybiegi na ogród) jest ona pomieszczeniem znienawidzonym. Z tego powodu zaczęłam wprowadzać pozytywne skojarzenia (ach ta behawiorka) i koteczki dostawały w łazience smakołyki, mają tam też toaletę i świetne zabawki, rewelacyjne przeszkody do skakania (obmyślam jak zamontować kolejne przygarnięte). Łazienka jakoś tam oswojona.
Dałam Oli jej ulubioną kiełbasę i owoce na podwieczorek, a sama poszłam zrobić kawę. Słyszę trzask. Myślę sobie: no to Ola coś stłukła. Pędzę. Ola siedzi na łóżku. Zajada się owocami.
-Zjadłaś kiełbasę?
-Koti – mówi Ola.
Patrzę. Drzwi od łazienki zamknięte. Z łazienki dobiegają odgłosy burczenia. Pies pod łazienką z nosem przy drzwiach. To, że potrafiły zabrać jedzenie to jestem sobie w stanie wyobrazić, ale że same zamknęły się w łazience. Kolejna rzecz, którą mnie zaskoczyły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz