Czasami słuchamy dzieci, ale nie chcemy ich słyszeć, przypisujemy im rozkapryszenie, złe intencje zamiast wsłuchać się w to, co mają nam do powiedzenia, aby pomóc im nim będzie za późno. Czasami niewiele trzeba, aby młody człowiek pod wpływem impulsu zrobił coś, co nam wydaje się lekkomyślne oraz niebezpieczne. Zapominamy, że dzieci często nie myślą w tych kategoriach, że uciekając nie szukają przygody tylko chcą wytchnienia od codzienności, uwolnienia od istniejącej sytuacji, a ich czyn jest krzykiem desperacji. I tak jest właśnie w przypadku Majki i Dawida. Każde z nich ma inny motyw, każde szuka czegoś innego w przygodzie zwanej „samodzielnością”. Łączy ich to, że mają dość domu.
Majka to tak naprawdę Nikola Skibicka spędzająca z kolonijną grupą wakacje nad
morzem. Nie jest to wyjazd jej marzeń. Ona – nastolatka – pojechała razem z
maluchami na darmowy obóz razem z maluchami, czyli uczniami nauczania
początkowego. Na szczęście nie jest jedyną osobą w swojej grupie wiekowej. Wakacje
spędza dość przeciętnie, ponieważ nastolatki nie ekscytują się tak morskimi
atrakcjami. Do tego nie mogą wchodzić do morza, kiedy chcą tylko wtedy, gdy ratownik
pozwoli na to kolejnej grupce. Do tego dochodzą psotni chłopcy oblewający znienacka
zimną wodą. Z czego tu się cieszyć? Chyba tylko z tego, że jest się daleko od
domu, ma się większy spokój, większą przestrzeń, więcej prywatności? Pomyślicie
sobie: Jak to możliwe, że ktoś ma zapewnioną większą intymność niż we własnym
domu? Wszystko przez to, że dziewczyna razem z bliskimi mieszka w kawalerce.
Mała przestrzeń, małe dziecko i obcy facet to nie jest wymarzone otoczenie dla
dorastającej panienki. Niby ma swój skrawek na tapczanie za szafą, ale i tak
ciągle jest osaczona bliskością, kąśliwymi uwagami, poklepywaniem. Dopiero z
perspektywy wakacyjnego wyjazdu dostrzega jak bardzo ma dość całej sytuacji i
niewiele myśląc wprowadza plan w życie. Ku jej zaskoczeniu idzie jej
niesamowicie łatwo. Do tego drugiego dnia dołącza do niej Dawid, który ma
całkowicie inną sytuacje w domu niż ona: jest jedynakiem z dużym kieszonkowym,
dużą dawką samotności oraz dokładnie zapełnionym grafikiem. Mimo przynależności
do różnych światów, odmiennych motywacji dzieciaki nawiązują silną więź, uczą
się wiele od siebie, a przede wszystkim pozwalają sobie na cieszenie się
chwilą, oderwanie od ocen otoczenia.
Ucieczka to też pewnego rodzaju nauka dla rodziców. Bardzo bolesna, bardzo
angażująca, ale sprawiająca, że będą mogli przemyśleć swoją postawę,
oczekiwania, zachowania oraz priorytety. Dziecięce emocje i potrzeby są tu
ważne. Do tego widzimy jak wielkie znaczenie ma to, kogo bohaterzy spotykają po
drodze, jak niesamowicie ważna jest empatia, umiejętność dostrzegania problemów
i wyciągania dłoni do dzieci oraz młodzieży, aby w czasie ich czynów będących
wyrazem desperacji nie stało się im nic złego.
Rafał Witek z wprawą snuje subtelną opowieść o wrażliwych nastolatkach, których
życie nie jest takie jak by sobie wymarzyli. Autor delikatnie podsuwa problem
choroby, skupienia się na potrzebach młodszego dziecka, przemocy, molestowania,
ale też stawiania za wysoko poprzeczki, wygórowanych oczekiwań, nakręcania
dziecka na wyścig szczurów, zamiast rozwijania pasji, a to sprawia, że zarówno
czująca się zaniedbaną Nikola, jak i Dawid nie mają za bardzo sprecyzowanych
pasji. Widzimy też jak bardzo „wychuchane” wzorowe dziecko w czasie ucieczki ma
mniej kreatywne podejście do zdobywania pieniędzy, bo nie wie, w jaki sposób mogłoby
zarobić. Majka pokazuje nam jak czasami proste umiejętności pomagają przetrwać,
jak twórcze podejście, korzystanie ze swoich talentów pomaga przeżyć. Ucieczka
to też nauka asertywności i możliwość bycia usłyszaną i przede wszystkim
wysłuchaną, aby jej życie mogło wyglądać inaczej. Dla rodziców jest to lektura
pouczająca, pokazująca, że trzeba słuchać to, co nasze pociechy mają nam do
powiedzenia, bo czasami może być za późno na pomoc, że nakaz milczenia,
mówienie, że dziecko robi coś złośliwie oraz kary nie załatwiają sprawy, bo nad
wyzwaniami trzeba przysiąść, z emocjami popracować, z naruszaniem sfery
intymności powalczyć. A przede wszystkim zawsze trzeba pokazywać, że głos
naszych dzieci jest dla nas ważny.
„Ja, Majka” to pozornie lekka, wakacyjna lektura, ale poruszająca niesamowicie
ważne i poważne, dlatego uważam, że powinna po nią sięgnąć zarówno młodzież,
jak i jej rodzice, nauczyciele, aby uświadomić sobie jak niesamowicie ważne
jest wsłuchanie się w potrzeby dziecka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz