Etykiety

wtorek, 19 września 2023

Joanna Kuciel-Frydryszak "Chłopki. Opowieść o naszych babkach"


Kwestia miejsca kobiet w społeczeństwie jest niesamowicie ważnym problemem politycznym. Musimy przypominać jak wyglądały realia naszych babek, prababek i ich przodkiń. Zwłaszcza, kiedy w polityce do głosu dochodzą oszołomy chcące odbierać nam to, co przez sto lat kobiety wywalczyły.
Życie sprzed wieku nie było łatwe dla nikogo, kto nie należał do uprzywilejowanych klas. A tych było niewiele. Codzienność zwykłych mieszkańców Polski toczyła się wokół ciężkiej pracy i biedy. I nawet większa ilość pracy nie pomagała, a już na pewno nie była gwarantem posiadania domu, możliwości wyjazdu na wczasy. Wolne zdarzało się w niedzielę. Każdy inny dzień całkowicie wypełniony był trudną pracą oraz ciągłą walką z brakami, biedą, przez którą ludzie mieli tylko po dwa ubrania, jedne buty na kilkoro osób w rodzinie. Do tego dzieci bardzo wcześnie włączano do prac w obejściu, gospodarstwie, by później puścić w świat, aby nie były kolejną gębą do wykarmienia. Do drobnych prac potrzebne były kolejne. Robiono kolejne. Niewiele z nich przeżywało. Życia narodzonych nie traktowano poważnie. Śmierć czasami była ulgą, bo jedną osobę mniej trzeba było wykarmić.
Brak higieny, jakiejkolwiek antykoncepcji, głód przyczyniający się do śmierci i wycieńczającej dezynterii oraz chorób wynikających z niedożywianie. W takich realiach żyły kobiety, których los zależał od łaski ojców, mężów, braci i państwa, u którego trafili na służbę. Powszechne było zwalnianie dziewczynek z edukacji (ale to już po wojnie, bo przed wojną nie musiano starać się o zwolnienie), aby mogły zająć się domem i zarabianiem. Wiele nie potrafiło pisać, dużo skończyło zaledwie trzy klasy szkoły powszechnej. Ich nieco lepiej wyedukowani mężowie mieli osiem klas i możliwość zarabiania większych pieniędzy, ale nadal takich, przez które rodzina nadal żyła w ubóstwie.
Systemowe odcinanie od edukacji było uprzywilejowanym grupom na rękę. To właśnie ono zapewniało dostęp do niewolników, czyli osób pracujących bardzo dużo zaledwie za dach nad głową i resztki z pańskiego stołu. Ja te realia znam z opowieści babci, która na swój sposób dzielnie zmieniała wokół siebie świat. To jej jako córce przypadła rola opiekunki matki, to ona wychowywała dzieci i jednocześnie obrabiała pole, którego miała dość dużo jak na ówczesne realia i zwłaszcza w zderzeniu z tym, co pokazuje w swojej książce Joanna Kuciel-Frydryszak „Chłopki”. Mieszkająca w małym rolniczym miasteczku dawnym zaborze pruskim (Wielkopolska), z „dużą” ilością ziemi rodzina miała dobre warunki tylko dlatego, że dziadek chodził do pracy, a mógł to robić, bo skończył podstawową edukację. Mnie – z perspektywy dziecka mającego ten dostęp do nauki zapewniony -wydawało się to dziwne. A później dowiedziałam się, że osoba, która skończyła gimnazjum była uznawana za niesamowicie uczoną, a taka, która nawet nie potrafiła się podpisać nie była niczym zaskakującym. Ile znajomych moich dziadków nie potrafiło pisać? Tego nie wiem. Niestety szybko zapominamy o tym, co w naszej historii było złe i idealizujemy różnorodnych przywódców oraz rozwiązania. Nawet, kiedy to one doprowadziły do powszechnej biedy i upadku państwa, bo jego siła tkwi w tym, co może dać mu każdy obywatel. Mądre narody mają szansę na lepsze życie. Jak wielka jest to zależność i jak niesamowicie ważny jest dostęp do edukacji każdego uświadamiamy sobie czytając książkę Joanny Kuciel-Frydryszak.
Autorka zabiera nas do początków XX wieku. Przyglądamy się polskim wsiom. Szczególnie tym położonym na wschodzie z malutkimi gospodarstwami, większą biedą. Życie w zaborze rosyjskim nie było łatwe. Odbiło się też na warunkach, w jakich egzystowały kolejne pokolenia. Brak ogólnych rozwiązań społecznych niósł zniszczenie. Jeśli z tej perspektywy popatrzymy na powojenny komunizm to zobaczymy, że dawał on tym, z których zrobiono niewolników szansę na naukę, pracę i przetrwania. Kolejne pokolenie i ich dzieci mogą się dziwić temu jak wyglądała codzienność ich matek i babć, jak bardzo niewyedukowane były. I ten temat także jest w książce poruszony. Joanna Kuciel-Frydryszak opowiada o wyglądzie domów, wielkości gospodarstw, higienie, ciężkiej pracy u właścicieli ziemskich i w gospodarstwach księży. Obraz jaki pokazuje zdecydowanie odbiega od sielskości znanej z dzieł Mikołaja Reja czy Jana Kochanowskiego. Nie ma tam radości z patrzenia jak wszystko powoli dojrzewa, chodzenia na rybki, rozkoszowania się bzyczeniem pszczół w lipie. Za to jest wypatrywanie wiosny, aby nie umrzeć z głodu.
Joanna Kuciel-Frydryszak opowiada jak od najmłodszych lat wprowadzano dzieci z pracę, przyzwyczajano do niej. I ja właśnie w takiej kulturze pracy zostałam wychowana. Każdy musiał czymś się zajmować. Nauka była czymś, co można było zrobić w doskoku. Na pierwszym miejscu były zwierzęta i ziemia, bo to one żywiły. Lektura uświadomiła mi, jak wiele rzeczy, które są mi bliskie i funkcjonują w moim słowniku mogą zadziwiać. Autorka porusza każdy aspekt życia ludzi wsi. Jest tu też miejsce na odrabianie, czyli pracę za wypożyczone narzędzia. Gdyby się za takie udostępnienie zapłaciło, byłaby to określona kwota. Kiedy w grę wchodziło odrabianie kończyło się ciągłym chodzeniem na cudze pole i pracą za darmo. Odmówić nie można było, bo skończyłoby się brakiem udostępnienia narzędzi, a brak czasu spowodowany odrabianiem to brak odpoczynku i możliwości zarobku, czyli samodzielnego kupienia przydatnych i potrzebnych narzędzi. Brak czasu na naukę to brak możliwości uniezależnienia się od niewielkiej ilości ziemi. I tak toczyło się życie na polskiej prowincji, na której edukacja była fanaberią, bo do przetrwania bardziej potrzebne były ręce do pracy i zapał niż myślenie i spędzanie czasu nad książkami. Takie podejście odbijało się na kolejnych pokoleniach. I to właśnie jemu zawdzięczamy czołobitną postawę wobec władzy współpracującej z Kościołem, który zapewniał trwałość układów społecznych. To właśnie przez tę przeszłość nie wykształcono w kolejnych pokoleniach postawy krytycznej i analizującej postępowania polityków. Świadomość tego może być wyzwalająca, bo pozwala popracować nad słabymi stronami. Do tego przypomnienie sobie sytuacji kobiet i dzieci sprzed stu lat zdecydowanie jest ważne w obliczu coraz większej ilości polityków bredzących o tym, że kobiety powinny mieć odbierane prawa i być częścią majątku mężczyzny, który kobiecej pracy nie doceniał dopóki kobieta żyła, a o jej śmierć było bardzo łatwo, bo umierały z niedożywienia, z powodu wycieńczenia ciążami i powikłań okołoporodowych.
Joanna Kuciel-Frydryszak bardzo pięknie opisuje biedę i ciasnotę, w jakiej Polacy żyli jeszcze sto lat temu. Kobieta traktowana jak darmowy niewolnik doceniana była dopiero, kiedy brakowało jej do pracy, ale i na to był sposób: szybkie znalezienie nowej żony, która wykona wszelkie prace i urodzi kolejne dzieci.
„Najlepiej ocenić się daje praca gospodyni, gdy jej zabraknie. Czy to w czasie dłuższej choroby, czy śmierci. Wtedy na każdym kroku odczuwa się jej brak: nie ma kto ugotować, umyć, obszyć i dojrzeć dzieci, przygotować strawę dla krów, trzody i drobiu, wydoić krowy, opleć ogród, zwiać zboże, obrobić len i utkać płótno. Więc biedny wdowiec poradzić nie może sobie inaczej jak ożenkiem, aby sprowadzić kobietę, która ład we wszystkim zaprowadzi".
Kobiety były traktowane jako towar, który można było sprzedać za ziemię lub zwierzęta staremu chłopu, żeby spełniały każde jego życzenie. I taki świat handlowania ludźmi, legalnego niewolnictwa marzy się tym, którzy chcą komukolwiek odbierać głosy i prawo do decydowania o własnym ciele i życiu. „ Chłopki” to niesamowicie ważna i poruszająca lektura, obok której nie można przejść obojętnie. Mamy tu wiele historii, które poruszą, a osoby mało znające realia wsi jeszcze sprzed pół wieku mogą być zszokowane. To, że nasze życie wygląda dziś inaczej zawdzięczamy wszystkim tym kobietom, które nie godziły się na takie nierówności. Lektura też pozwoli lepiej zrozumieć perspektywę patrzenia naszych babek i prababek, które wielu rzeczy się bały, bo na każdym kroku odbierano im wiarę w siebie i swoje możliwości. Świetna, pouczająca książka. Zdecydowanie polecam!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz