lecz i tak ockniesz się
oszukana. Świat to złodziejska kieszeń,
kobieto, nigdy nie wiesz,
co wyciągniesz z zanadrza, prosząc
o lepszy dzień”.
Poezja Marii Bigoszewskiej to twórczość skupiająca się na relacjach, obserwowaniu
emocji, reakcji bohaterów lirycznych na różnorodne zjawiska prowadzące nas
powoli do odchodzenia, umierania. „Złodziejska kieszeń” jest tomem, w którym
dużą rolę odgrywa voyeryzm. Podglądający podmiot liryczny relacjonuje poczynania
kobiecego ciała, jego działania. Każda czynność ma tu wymiar biologiczny, ale
też powiązany z seksualnością.. Nie istotna jest tu osobowość tylko różne
działania. Kobieta – jako bohaterka – nie ma tu osobowości innej niż
podejrzaną, zaobserwowaną, a później zrelacjonowaną. Ciągle będąca na widoku
karmi swoje ciało na różne sposoby. I nie jest to pokarm taki, jaki kojarzy nam
się z odżywianiem, ale strawa duchowa w postaci wersów, strof, wierszy
przyrównywanych do narodzonego dziecka. Proces twórczy jest sprowadzony do
biologii, w której ważne jest karmienie, rodzenie, wypuszczanie na świat.
„Kobieta karmi swoje ślepe ciało
i wsuwa się do środka
wiersza powoli, palec po palcu,
mówiąc: zrób to ze mną bez słowa,
przenieś nad pustą kartką” („Głodny wers” s. 7).
Poetka w opowiadaniu o ulotności życia z jednej strony wprawnie posługuje się
metaforami:
„Tęsknisz za swoim kotem, obserwując/ ślady łapek na śniegu, czarny kształt/ sosen,
gładkość chmur”, aby za chwile dosadnie stwierdzić „Szczęście? – pytasz,/ mimo
że wiesz od dziecka: wszyscy mają przesrane”.
Wchodzimy do świata ograniczeń, jakie niesie ze sobą wystawione na widok ludzkie
ciało potrzebujące karmienia, ciepła, bezpiecznej przestrzeni i wytchnienia,
którego życie nie daje. Człowiek jest zamknięty w cykliczności życia i
jednocześnie świadomości fatalizmu swojego położenia:
„Nie tu, nie na tej ziemi.
Cóż, było nie zaczynać,
choć jesteś jeszcze młoda i rodzisz
na niepewne. Z nadzieją. Raz za razem
prosząc, aby nie wracać.
I żeby się skończyło. Znaczyć więcej,
niż łątka, tego pragniesz i wołasz
niebo na pomoc. Górą
jak zwykle płyną obojętne obłoki”.
Kobieta jest tu niczym bogini rodząca słowa, powołująca je do życia,
otwierająca krąg istnienia, a jednocześnie niepotrafiąca poradzić sobie z
cierpieniem, poczuciem straty, bezsensem przemijania, w którym „Żadne łzy nie
ukoją rzeczy bolesnych”, bo „Dla człowieka obolałego relacja z własnym ciałem
oznacza nieustanną percepcję samego siebie, a wówczas ból staje się
cierpieniem”.
Maria Bigoszewska w swojej twórczości przypomina nam o ulotności życia i jego
różnorodności, nawet, jeśli w każde wpisane jest ciągłe wędrowanie i pakowanie
walizek. Podmiot liryczny jest rejestratorem wrażeń. Poezja zwykle kojarzy się
z emocjami i dzieleniem się nimi. I tu też tak jest, ale opisane są z punktu
obserwatora przyjmującego dwie perspektywy: z zewnątrz (obserwacja) i od środka
(autoobserwacja). Podmiot liryczny dystansuje się do siebie, ciało opisuje jako
coś obcego, do obejrzenia, dziwi mu się, utrwala reakcje, a z drugiej strony
zabiera do świata wrażeń, pragnień, lęków i doświadczeń. To daje wrażenie
behawioralnego opisu, czyli opisania zachowąń bohaterki i wyciągnięcie wniosków
o jej stanach, myślach. Życie ludzkie ograniczone jest czasem, naznaczone
chorobami, słabościami, świadomością trudu. Nic tu nie jest łatwe. Obserwowana
musi się zmagać ze światem i tym, co nosi w sobie. Upływający czas niesie
ciągłe straty: wersów, siebie, kolejnych dni, bliskich, zdarzenia. Ludzka
egzystencja jest tu ciągłą niepewnością i nieobecnością wypełnioną ulotnymi
wrażeniami niczym obłoki na niebie, ale nie są one lekkie, delikatne tylko
ciężkie, raniące. Ciało jawi się więzieniem, z którego kiedyś trzeba się
wydostać, aby poczuć wolność. . „Zgoda, ciągle istnieję. / Tylko po co?”.
Powracającym motywem jest tu sens istnienia, celowość życia i ciągłego
przypominania sobie jak wielkim wysiłkiem ono jest: „Śmierć? A co innego
miałoby się wydarzyć się po życiu?/ Po tym, jak ogołaca i kpi?”.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę wydawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz