Twórczość Dariusza Muszera kojarzy mi się z gawędziarstwem, opowiadaniem niezwykłych rzeczy, budowaniem pobudzających wyobraźnię historii, przemawiającej do wrażliwości liryką i z twórczością emigracyjną. Mieszkający w Hanowerze poeta, prozaik i tłumacz ma ciekawy i bogaty dorobek, w którym przeważają wizje człowieka z różnorodnymi wadami i w zderzeniu z trudami życia. Czasami są to wizje przyszłości jak w „Polu Czaszek”, „Homepage Boga” czy „Niebieskim” przybliżającymi obrazy upadku ludzkości i zniszczonej Ziemi, innym razem mamy do czynienia z doświadczaniem teraźniejszości jak w „Człowieku z kowadłem”, „Wolności pachnącej wanilią” i „Dzieciach krótszej nogi Syzyfa” podsuwających obrazy ludzi doświadczonych, krzywdzących się wzajemnie, cierpiących. Także przenoszenie się do przeszłości czy wędrówka do świata baśni nie pozostawia złudzeń: jako gatunek jesteśmy pełni wad. Twórczość Muszera to literacki miks Lema, Orwella, Kafki, Huxley’a, Hessego z wizjonerstwem Ortegii, Einsteina, Turinga. Mimo przybijających obrazów jest to literatura niesamowicie przyjemna, sprawiająca wrażenie lekkiej, jednocześnie bardzo wymagająca i podsuwająca drastyczne obrazy, poruszająca poważne problemy, opowiadająca o ludziach jako istotach naznaczonych chorobami, mankamentami, brzydotą i śmiertelnością. Widzimy jak różnorodni bohaterzy krzywdzą się wzajemnie. Do tego w podsuwane wizje świata, snute historie wplatana jest religijna i kulturowa otoczka. Bohaterzy są mocno osadzeni w społecznościach, w których przyszło im żyć. To determinowanie losu często prowadzi do wyborów ostatecznych. Wszystkie publikacje Dariusza Muszera cechuje zmuszanie czytelników do refleksji nad motywami naszych działań, wyznaczonymi celami, tym, co jesteśmy gotowi zrobić, aby je osiągnąć, wadami uniemożliwiającymi podjąć się wyzwań oraz sprawiającymi, że w otoczce kreowanego wizerunku stajemy się śmieszni jak królowie w tekturowych koronach owiniętych w sreberko po czekoladzie. Pisarz skupia się na człowieku i jego zachowaniach.
I tak jest właśnie w jego wierszach
zawartych w tomie „Dzieci krótszej nogi Syzyfa”. Każdy utwór to inna opowieść,
inny życiorys zamknięty w kilku zdaniach, obrazach nakreślonych prostymi
frazami. Czasami różne osoby spotykają się w wierszach. Z pierwszoplanowej
postaci stają się taką występującą w tle. Dostajemy zwyczajną codzienność ludzi,
których życie toczy się wokół pracy, a istnienie w określonej formie kończy
nagła śmierć, dorastanie czy zdrowienie. Spotkamy się tu z żydowskim krawcem, którego
cieszy subtelne dotykanie kobiecych ciał, mężczyzna mieszkający nad rzeką i
łowiący ryby, kobiety pragnące bliskości, dzieci doświadczające przemocy,
grabarz, dozorcy, stróże, weterani wojenni, kuglarze, studenci, robotnicy,
ludzie marzący o rodzicielstwie i tacy, którzy dzieci mają zbyt wiele. Każdy
utwór to inna fabuła, kolejny dramat nakreślony niewielką ilością słów dających
wyobrażenie o codzienności opisanych postaci czerpiące radość z małych rzeczy. Krawiec
Efraim smakuje świat przez materiały: holenderskie sukno, jedwabie, aksamity,
gdy za drzwiami wre praca nad kolejnymi zleceniami „A stary Singer tak stukał i
stukał/ za solidnymi drzwiami w suterenie/ zagłuszał pojedyncze życie Efraima,
krawca/ by nie zdążył chcieć wszystkiego zostawić”. Zobaczymy też reakcję
otoczenia „Szybko odsuwały biodra od pokłutych palców/ i zębów śmierdzących
porannym czosnkiem”. Przedmioty łączą się tu z ich właścicielami, są integralną
częścią współistnienia z ludźmi, więc po śmierci nadal szyją (teraz już tylko
powietrze), grają, zwierzęta dalej się mnożą, trwają w postaci, w jakiej
zostały powołane do istnienia przez twórców, zarastają chwastami. Otoczenie nie
potrzebuje już tych, którzy odeszli.
W zwyczajne obrazy pojawiają się przebłyski wizji katastrofy („Mróz zajął się
swoją żoną dopiero o świcie/ I nieśli powietrze w nabrzmiałych piersiach”),
opowieści o namiętności, dzięki której dwie całkowicie różne osoby wiążą się ze
sobą. Bohaterzy mają bardzo różnorodną śmierć: jedni przeżyli długie życie nim
zatrzymało im się serce, inni wiele lat doświadczyli samotności i bycia innym
nim rzeka wypluła ich ciało. Nie brakuje też samobójców tańczących wokół lampy
lub kupujących sznur „w sam raz/ by utrzymał trzydzieści kilogramów/ i nie pękł”.
A tuż obok dramat kobiety, która straciła dzieci i grabarz oswojony ze śmiercią „uklepuje kolejny brzuch na ziemi/ A wcale się
przy tym nie śmieje”.
Wielu bohaterów wierszy to osoby w pewien sposób naznaczone chorobami, biedą,
bezdomnością, przygotowaniem do pogrzebów. Postacie, z którymi się spotkamy mają
chore wątroby, tarczyce, krótsze nogi, ciała naznaczone siniakami, szwankujący
mózg uniemożliwiający odróżnianie prawdy od wyobraźni i dostosowanie się do
życia społecznego. Szczególne miejsce mają tu problemy neurologiczne, którym
poświęcono dodatkowo osobną część zatytułowaną „Cudowny świat zepsutych mrówek”
pozwalający nam na śledzenie życia szpitalnego pełnego ludzi z różnymi nawykami
i zachowaniami. Z perspektywy poszczególnych mieszkańców oddziału
psychiatrycznego obserwujemy zmiany pór roku, święta, radość z kontaktu z naturą,
próby ucieczek, zagubienie w zwyczajnym świecie i w czasie odwiedzin bliskich,
śnienie, śmierć członków rodziny, spacery, próby dogadania z innymi
mieszkańcami oddziału, zauważanie paradoksów innego traktowania pacjentów z
sąsiednich oddziałów. Zepsute mrówki są tu niczym mieszkańcy platońskiej
jaskini: nie mogą dostrzec prawdziwego świata, w którym funkcjonują
uprzedzenia. Szczególnie wyraźne jest to, kiedy następuje zderzenie religii z
chorobą, gdy samobójczynię odwiedza kapłan: „Nie myśl już więcej o tym tak/
obrażasz samobójstwem nie mnie nie siebie/ nie bliskich lecz najwyższego/ bo
tylko on dał i on może zabrać”. Strofowanie, mówienie o grzechu i konieczności
modlitwy kończy się samobójstwem „Butelką po pepsi coli/ postrzępiła w klozecie
żyły”.
„Dzieci krótszej nogi Syzyfa” to też przebłyski radości. Mamy je w „Cudownym
swiecie zepsutych mrówek”, które potrafią cieszyć się drobiazgami i w części zatytułowanej „Przypadki małej Kingi”.
Wchodzimy w obszar doświadczania rodzicielstwa, rozłąki, miłości, obserwowania
ważnych wydarzeń w życiu dziecka, które z uwagą przygląda się otoczeniu, dziwi
mu się, zachwyca, bawi, marzy, jest częścią społeczności, z którą wchodzi w
interakcje i która ją wychowuje przekazując prawdy życiowe i daje wzorce.
Urzeka mnie tu łączenie zachwytu nad przyrodą i budowania pierwszych
doświadczeń dziecka: „Na lipie liście zwijają się/ niczym język w rulon/ i
gwiżdżą na grabie/ że jutro trzeba będzie rozpocząć czesanie/ Podwórko nie może
być ciągle w gruzach” a dalej: „Mała Kinga w nowym skafandrze/ przygląda się
temu wszystkiemu/ i jeszcze nic jej się nie przypomina”. W doświadczanie
codzienności, poszerzanie wiedzy o świecie, wchodzenie w kulturę wplata
nawiązanie do życiorysów znanych osób i dzieł, porusza problem idealizacji
biografii. Życie dziecka naznaczone jest zmianami pór roku i kolekcjonowaniem
pierwszych wrażeń.
Proste teksty oddziałują na wyobraźnię budującą świat bogaty w różnorodnych
bohaterów, sekwencje zdarzeń. Stajemy się obserwatorami małej społeczności. Raz
udajemy się na prowincję lub obrzeża
miasta, innym razem do szpitala, do teatru, a nawet na uniwersytet, aby tam
przyjrzeć się relacjom protestujących studentów, ich nastawienia do wydarzeń,
zderzenia idei z oczekiwaniami społeczeństwa, zacieśnianiu więzi,
nieporozumieniom, komunistycznej szaroburości i doświadczaniu ubóstwa: „Nie
mogłem ci powiedzieć/ że nie mam już trzydziestu złotych/ żeby również dla
siebie kupić/ ten cholerny strajkowy obiad”. Bieda wywołuje frustracje i złość,
które szybko zastępuje poczucie bezsensu, kiedy strajk zostaje zawieszony.
To poczucie zawodu w pewien sposób towarzyszy wszystkim bohaterom. Prędzej czy
później pojawia się w życiu, jego rutynie, zwyczajności życia toczącego się
między trudem pracy, dbaniem o bliskich i pilnowaniem, aby więcej się nie rozmnażać.
W codziennym życiu nie ma miejsca na nic wzniosłego. Każda nasza czynność
oblepia nas zapachami, zmusza do odmierzania czasu, w którym istotna jest
cykliczność zamknięta w tygodnie, miesiące i lata pracy. Bliskość jest tu zasugerowana
określonymi czynnościami: „Mąż próbuje nie zrobić jej siódmej córki”, „skrzypiały
ich skrócone oddechy”, „rozdaje wszystkim/ dojrzałość miękkiego brzucha i grube
kolana”, „wargami szuka śladów pięciominutowego męża”, „Pierwszy raz dotknęli
się w pokoju/przy ulicy Paderewskiego 16/4”, „Na czwartym roku historii/
zrobili sobie dziecko/ właściwie on jej zrobił, mówiła”. Miłość zawsze zmienia
się w prozę, w której ludzie skupieni są na sobie, codziennych wyzwaniach,
zmaganiu się z życiem, tęsknotą za odpoczynkiem. Wiersze są tu niczym kolejne
klatki filmu, w którym zobaczymy ludzi przepływających przez suterenę pełną bel
materiałów, gwarne miasto, w którym od kilku lat uśmiechnięta kobieta pcha
wózek z laką. W oddali rzeka i cmentarz z kolejnymi kopcami ziemi. Nie
zabraknie też kolei i starszej pani wzdychającej nad szklanką parującej herbaty
i czekającej na złączenie z mężem. Może siedzi w restauracji, w której z okien
widać podstarzałą kelnerkę. Mamy tu molestowanie, gwałty, znęcanie się, biedę,
choroby, dzieciństwo naznaczone siniakami, dorosłość z wizją bezdomności lub
konieczności trudnej pracy, by po niej znaleźć bliskich, którzy głęboko oddychali
czadem. Bohaterzy wierszy Dariusza Muszera nie mają nic wspólnego z wypielęgnowanymi
wizerunkami gwiazd instagrama czy innych mediów. Tu króluje zwyczajność,
pospolitość, poczucie porażki, cierpienie i bezsilność. I gdzieś pośród tego
wciśnięty cykl wierszy pokazujących nam dzieciństwo małej Kingi, dziecka
beztroskiego, ciekawego, traktowanego na równi z dorosłymi (poważnie) i
jednocześnie otoczonego opieką jak kołderką. Bohaterka jest postacią radosną i
naiwną, ale już naznaczaną tresurą społeczną: za grzeczność ma głaskaną główkę,
dostaje gumę do żucia. Umiejętność dostrzegania korelacji między zachowaniami,
a tym, co ją spotyka sprawia, że potrafi dostosować swoje zachowanie do
oczekiwań społeczeństwa, by pewnie po latach dołączyć do pozostałych mrówek
umęczonych pracą, szarzyzną, wymogami otoczenia, chorobami.
Jest to zbiór poruszający. Dla mnie szczególnie ważny ze względu na okładkę, na
której znajduje się reprodukcja pracy mojej córki.
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę autora
Zapraszam na stronę wydawcy
Zapraszam na stronę autora
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz