Etykiety

wtorek, 3 kwietnia 2018

Dariusz Muszer "Pole Czaszek"





Dariusz Muszer, Pole Czaszek, Szczecin, Bezrzecze „Forma” 2017
Dariusz Muszer po raz kolejny sięga po temat przyszłości i zagrożeń, jakie niesie ze sobą brak dbania o otoczenie. Spalona promieniami słonecznymi, opustoszałą Ziemię zamieszkują tylko różnorodne gatunki homoidów, które walczą ze sobą o przestrzeń. Wcześniej doprowadziły do unicestwienia wszystkich zwierząt oraz znacznej ilości roślin. Beton, sucha ziemia i nieliczne chwasty są krajobrazem, w którym przyszło żyć bohaterom „Pola Czaszek”.
Kruhtorin XVI, lingwistkę i pana Toco, technika wysłano w misję do zbadania okolic Ziemi. Takie rozeznanie odbywa się raz na pięć tysięcy lat i pozwala na kontrolowanie równowagi we Wszechświecie. Zasady bezpieczeństwa przewidywały badania bez lądowania na planecie.
„Z punktu widzenia ówczesnej Ziemi układ ten należał do kategorii: przedsiębranie nadmiernych środków ostrożności. A jednak dziesiątki milionów lat później , gdy Ziemianie po raz pierwszy podjęli próby popełnienia zbiorowego samobójstwa poprzez uwolnienie energii, z zamiarem pociągnięcia za sobą również całej planety w niechybną śmierć, okazało się, że podpisanie umowy nie było wcale taką złą decyzją. Próby te bowiem pewnego pięknego dnia zakończyły się oszałamiającym sukcesem. To, że pierwsza osiadła na Ziemi ludzkość własnoręcznie i własnobombnie się wytępiła, nie wymagałoby nawet najkrótsze wzmianki w multiwersjańskich kronikach – nie była to przecież żadna wielka katastrofa kosmiczna, tylko raczej wydarzenie na skalę regionalną, epizod na obrzeżach obrzeży multiwersum – gdyby nie jedna niezwykle istotna sprawa, a mianowicie taka, że w skutek samobójczych zapędów paleo-Ziemian przestała egzystować także ich macierzysta planeta, gdyż wraz z sobą wysadzili również i ją w powietrze. Systemowi słonecznemu, którego jeszcze niedawno Ziemia była częścią składową i w którym rozprysła się na miliardy kawałków, bezwładnie krążących w próżni, groziła całkowita zapaść”.
W tak trudnych okolicznościach Strażnicy Multiwersum muszą znaleźć rozwiązanie pomagające uniknąć niestabilności Drogi Mlecznej. Zebrano resztki z wcześniejszej Ziemi i stworzono Drugą Ziemię, na której umieszczono człowieka obdarzając go miłością i chciwością pozwalającymi rozwijać się wg potrzeb gatunku. Ze względu na bezpieczeństwo nowa planeta miała objawiać się w kilku paralelnych egzystujących postaciach, co zapewniało stabilność Układu Słonecznego w przypadku powtórnego wysadzenia Ziemi w powietrze. Badanie nowej planety wymagało poznawanie wszystkich jej paralelnych odbić.
Jednym z celów Kruhtorin XVI jest Ziemia Popiołoskórych. Zbierane informacje pozwalają nam poznać Kalonga i Justusa pracujących na Polu Czaszek. Uczestniczący w dziwnym zajęciu wykopywania szczątek po poprzednich mieszkańcach Ziemi są członkami osobliwego klanu, w którego skład wchodzą przedstawiciele różnych gatunków człowieka. W miarę wchodzenia w ten świat przyszłości odkrywamy tragizm postaci, ich zależność od sił pozaziemskich oraz brutalność. Kanibalizm jest jednym z elementów przetrwania w tej post-apokaliptycznej scenerii, którą zgotowali sobie mieszkańcy tej odsłony Drugiej Ziemi. Nowe gatunki kierujące się miłością i chciwością są bezduszne, bezwzględne i myślą wyłącznie o zaspokajaniu własnych żądz. To prowadzi do wyniszczenia planety. Traktowanie przedstawicieli różnych gatunków jako materiał zamienny, tworzenie fabryk z ludzkim materiałem powstałym z przypadkowo schwytanych pozwala Unii powstałej w celu zapewnienia dobrobytu i bezpieczeństwa na kontrolowanie ludźmi. Początkowa sielanka i stechnicyzowanie każdej dziedziny życia, dostarczanie każdemu mieszkańcowi odpowiedniej ilości jedzenia sprawia, że nikt już nie dba o uprawę ziemi. Leżące odłogiem pola wypalane przez promienie słoneczne powoli pustoszeją. Toksyczne i radioaktywne rośliny, które ocalały próbę czasu pozostają pod ochroną, a wśród zwierząt można znaleźć jedynie robale żyjące w strzeżonych sadach. Drapieżność popiołoskórych, ich bezwzględność prowadzi do zabiegów Unii, aby zastąpić ten gatunek technologicznie zaawansowanymi humaoidami. Ludzkie ciało łącznie z kośćmi staje się materiałem, którym można handlować i żywić się. Życie staje się tyle warte, ile mięso i kości na określonej jednostce.
Dariusz Muszer zaludnił swoją powieść gatunkami przyszłości. Wśród nich znajdziemy Lunaków mieszkających na Księżycu, joldaków hodowani do pożerania innych gatunków, askarysów tworzący wojsko, międzyparalelnych handlarzy Tukunów, technotów, szczurzonów, twaroggów. Wszyscy oni rozpychają się, walczą o przestrzeń i wspinanie się po stopniach drabiny pokarmowej, na której dole znajdują się gatunki zjadane przez wszystkie inne i przez to najbardziej zagrożone. Jest to świat, w którym mieszanie genów, wszczepianie chipów, reinkarnacja czy przeniesienie na równoległą Ziemię jest narzędziem kontroli i terroru jednostek. Każdy z gatunków ma przypisane zdolności, których nie może przekroczyć. Jednak czasami do projektowania nowego istnienia wkrada się błąd. Tak jest w przypadku joldaka Justusa, który nie tylko nie chce jeść mięsa, ale i brzydzi się zabijaniem, a do tego ma zdolności techniczne. To pozwala mu przeprogramować alarm i schować się w spiżarni Centrum Zdrowia, w którym - razem z innymi joldakami - został powołany do życia. Przypadkowe wydarzenia prowadzą do przejęcia szpitala przez ten drapieżny gatunek, któremu nawet Rzeźnicy nie są w stanie się oprzeć. Tylko Justus nie wpisuje się w ich krwawe poczynania i musi kryć się przed współbraćmi. Wizyta Kalonga pod wpływem słów ocalałej kucharki z Centrum Zdrowia i wyprowadzenie chłopaka staje się początkiem powstawania międzygatunkowej rodziny, w której każdy członek dba o innych i pozwala na kształtowane się dbającej o innych społeczności, w której niskie pobudki spychane są na dalszy tor, a górę bierze miłość mogąca zmieniać losy Ziemi.
„Pole Czaszek” zabiera nas do świata, w którym pojęcie moralności jest równoznaczne z pełnym brzuchem i uniknięciem śmierci. Opowiedziana niechronologicznie prosta historia bohaterów pokazuje nam paradoksy zachowań. Z jednej strony mamy bardzo utalentowanego chłopaka, dla którego technologie nie stanowią żadnej tajemniczy przez co może uratować życie swoje i bliskich, a z drugiej bezmyślne stado posłuszne woli innych i podlegające instynktom. Między nimi oczywiście rozciąca cała gama gatunków homoidów o różnych przeznaczeniach i umiejętnościach zaprogramowanych niczym w „Nowym wspaniałym świecie” Aldonusa Huxley’a. I tu i tam nowe życie powstaje w specjalnych laboratoriach. Cały proces różni się tylko narzędziami, a cele są podobne: wyprodukować posłuszną masę gotową na każde rozkazy wszechpotężnej Unii mającej być wybawieniem, ale tak naprawdę będącą pułapką dla jednostek pragnących wolności i niezależności. Zbyt duże nieposłuszeństwo mieszkańców miasta kończy się dla nich zamknięciem za laserowym płotem, który sprawdza się lepiej niż wielomiesięczne obleganie miasta. Zbuntowani mieszkańcy pozostawieni sami sobie mają dokończyć dzieło samozniszczenia. Jednak idea buntu rozprzestrzenia się i nowe ogniska walk pojawiają się i w innych miejscach na Ziemi. Możemy poznać też regiony miasta, w których ludzie posłuszni są do granic możliwości. Ich całkowite poddanie się woli siłom rządzącym pozwala im na mieszkanie w dzielnicy odciętej od reszty miasta i bierne oczekiwanie na śmierć. Zadbane ulice, dostatek jedzenia kontrastuje z tym, z czym ludzie mają do czynienia po drugiej stronie rzeki.
Wielowątkowość, przenoszenie w czasie, pokazywanie migawek z różnych etapów życia bohaterów składa się na los Ziemi będącej Polem Czaszek. Z każdym rozdziałem losy bohaterów układają się w zadziwiającą całość pokazującą wycinek multiwymiarowego multiwersum: wycinek niezwykle ważny dla nas, bo nie tylko dotyczący naszego świata, ale i zagrożeń, które stwarzamy. Nauka i technologia stają się tu największym wrogiem człowieka, a centralne zarządzanie oraz kontrola każdej jednostki prowadzi do tyranii i wyczerpania zasobów oraz całkowitego zniewolenia, w którym ludzie stają się elementami rządowych projektów: „Przyszedłem na świat w ramach najnowszego programu prokreacyjnego naszego rządu”. Powołanie do życia przez rząd, znalezienie kobiety do rozrodu, planowanie każdego etapu życia człowieka jest normą i przypadkowa śmierć nie może mieć tu miejsca. Niemile widziane są również osobniki powstałe w wyniku tradycyjnej prokreacji. To wszystko pachnie nam Huxleyem, ale w przeciwieństwie do „Nowego wspaniałego świata” Pole Czaszek to miejsce brudne, zbroczone krwią i potem niewolników, którym wmawia się, że są wolni tylko muszą odprowadzić odpowiednią ilość podatku w postaci wydobytych z Ziemi kości… Czyż nie ma wymowniejszego obrazu niewolnictwa?
Po raz kolejny jestem zachwycona wizją, którą stworzył Dariusz Muszer.















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz