Dziś będzie bajka o płodności.
Płodność zapewnia trwanie gatunków, ale często działa na szkodę jednostek, czego dowodem są przepełnione schroniska. Ptaszki, pieski, kotki i wszelkie inne zwierzęta dokonują rozmnażają się na trawnikach w obecności dzieci i nikt nie stara się tego kontrolować. Podobnie jest z płodnością zwierząt. Większość społeczeństwa nie czuje potrzeby kontrolowania ilości urodzeń przez sterylizację i kastrację. Zdarzy się to się usunie, zabije lub (w najlepszym przypadku) komuś odda. Powoli jednak zmienia się to przekonanie i coraz więcej właścicieli suczek je sterylizuje. Samców mało kto kastruje, bo i po co? kastracja bywa wielkim zaskoczeniem. Przecież młode (nawet takie zrobione rocznej suczce tuż przed sterylizacją) to nie problem właściciela samca. Takie życie można usunąć i wywalić do kosza.
Mam psa, który należy do zwierząt bardzo towarzyskich. Lgnie do ludzi, dzieci i innych psów. W oczach właścicielek suczek często widzę przerażenie, że on podchodzi:
-To chłopiec czy dziewczynka?
-Chłopak.
-To niech go pani zabierze. Moja sunia ma cieczkę.
-To kastrowany chłopak, więc psiaków z tego spotkania nie będzie.
-Ale jak to tak pani mu jajka ucięła? - dziwi się rozmówczyni.
-Ja nie. Weterynarz.
-A nie szkoda pani pieska?
-W jakim sensie "szkoda"?
-Że on nie będzie mógł zostać ojcem.
-Jego na zostanie ojcem nie stać.
-Ale to przecież nie pani problem. Jak ktoś nie sterylizuje to musi liczyć się z kłopotem - powiedziała właścicielka suczki.
Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie jest dokładnie tak samo.
Dlaczego my ciągle nie rozumiemy, że kwestia kontroli urodzeń to sprawa nie tylko kobiet? Że o antykoncepcję i dostęp do bardzo dobrych usług medycznych zapewniających taką kontrolę leży także po stronie mężczyzn. Że nowe życie to nie tylko jej problem i jeśli on nie może utrzymać to nie powinien móc się o nie starać, by nie musieć płacić alimentów.
#opowiemWamBajkę #płodność #alimenty
Płodność zapewnia trwanie gatunków, ale często działa na szkodę jednostek, czego dowodem są przepełnione schroniska. Ptaszki, pieski, kotki i wszelkie inne zwierzęta dokonują rozmnażają się na trawnikach w obecności dzieci i nikt nie stara się tego kontrolować. Podobnie jest z płodnością zwierząt. Większość społeczeństwa nie czuje potrzeby kontrolowania ilości urodzeń przez sterylizację i kastrację. Zdarzy się to się usunie, zabije lub (w najlepszym przypadku) komuś odda. Powoli jednak zmienia się to przekonanie i coraz więcej właścicieli suczek je sterylizuje. Samców mało kto kastruje, bo i po co? kastracja bywa wielkim zaskoczeniem. Przecież młode (nawet takie zrobione rocznej suczce tuż przed sterylizacją) to nie problem właściciela samca. Takie życie można usunąć i wywalić do kosza.
Mam psa, który należy do zwierząt bardzo towarzyskich. Lgnie do ludzi, dzieci i innych psów. W oczach właścicielek suczek często widzę przerażenie, że on podchodzi:
-To chłopiec czy dziewczynka?
-Chłopak.
-To niech go pani zabierze. Moja sunia ma cieczkę.
-To kastrowany chłopak, więc psiaków z tego spotkania nie będzie.
-Ale jak to tak pani mu jajka ucięła? - dziwi się rozmówczyni.
-Ja nie. Weterynarz.
-A nie szkoda pani pieska?
-W jakim sensie "szkoda"?
-Że on nie będzie mógł zostać ojcem.
-Jego na zostanie ojcem nie stać.
-Ale to przecież nie pani problem. Jak ktoś nie sterylizuje to musi liczyć się z kłopotem - powiedziała właścicielka suczki.
Mam wrażenie, że w naszym społeczeństwie jest dokładnie tak samo.
Dlaczego my ciągle nie rozumiemy, że kwestia kontroli urodzeń to sprawa nie tylko kobiet? Że o antykoncepcję i dostęp do bardzo dobrych usług medycznych zapewniających taką kontrolę leży także po stronie mężczyzn. Że nowe życie to nie tylko jej problem i jeśli on nie może utrzymać to nie powinien móc się o nie starać, by nie musieć płacić alimentów.
#opowiemWamBajkę #płodność #alimenty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz