Xavier
Fauche, Jean Léturgie, Lucky Luke. Daily Star, il. Morris, tł. Maria
Mosiewicz, Warszawa „Egmont” 2017
Lucky Luke należy do jednej z kultowych postaci
rozpoznawanych przez pokolenie naszych rodziców (czyli 50-60 latków), nas
(25-40 latków) oraz młodzież, która miała okazję widzieć serial o najszybszym
rewolwerowcu na Dzikim Zachodzie. Niezwykłe wyczyny niepozornego, chudego
kowboja kończące się odjazdem w stronę zachodzącego słońca to znak
rozpoznawalny serialu animowanego i jego kilkuminutowych odcinków. Niektórzy
kojarzą filmy aktorskie i animowane powstałe od lat siedemdziesiątych XX wieku.
Jednak to nie serial ani filmy pierwsze trafiły do odbiorców tylko komiksowa
seria, której twórcą był belgijski rysownik i scenarzysta Morris i francuski
pisarz René Goscinny. Humor komiksy zawdzięczają ich scenarzyście. Twórca
przygód kowboja słynie także z bardzo popularnej serii o Asterixie oraz książek
o Mikołajku (odbijające serca odbiorców nie tylko w formie komiksu i książki,
ale też i filmów). Scenarzystę z Polską łączą korzenie: jego rodzice to polscy
emigranci żydowskiego pochodzenia. Znanych. Po śmierci Goscinnego ilustrator
zaprosił do współpracy m.in. Lo Hartoga van Bandę, Xaviera Fauche’a, Jeana
Léturgie’a.
Tytułowy bohater serii „Lucky Luke” to najszybszy
(szybszy od własnego cienia) rewolwerowiec z Dzikiego Zachodu podróżujący na
koniu Jolly Jumper i z psem Bzikiem. Opowieści o jego przygodach doskonale
wpisywały się w stylistykę westernów (niezwykle popularnego gatunku filmowego)
i trafiały do młodych czytelników, którzy przyjęli jego przygody
entuzjastycznie. Od 1946 roku bohater nie traci na powodzeniu. W Polsce komiksy
o nim znane są od lat 60 XX wieku, kiedy to opublikowano pierwsze jego przygody
w harcerskiej gazecie „Na przełaj”. Obecnie wznowiono wydanie kolejnych tomów.
Od 2016 roku Egmont Polska wydaje kolejne tomy stworzone przez Morrisa i René
Goscinnego oraz wielu innych współtwórców .
„Lucky Luke. Daily Star” to album powstały po śmierci
René Goscinego przy współpracy Morrisa z Xavierem Fauchem oraz Jeanem Léturgiem.
Autorzy poruszają bardzo ważny i aktualny problem manipulacji mediami oraz
wolności słowa. Zabierają nas na Dziki Zachód i pokazują narodziny rzetelnej prasy.
Początki prasy w małych społecznościach zawsze są trudne,
ponieważ rzetelność informacji wiąże się z narażeniem się komuś. Tak jest i w
przypadku Horacego Greely’ego, będącego wyczekiwanym męskim potomkiem i utalentowanym dzieckiem, które pierwsze
kroki w prasie stawiał już w szkole. O uzyskaniu odpowiedniego wieku, nabyciu
wielu cennych umiejętności otrzymał od ojca wymarzoną prasę drukarską, dzięki
czemu mógł ruszyć w świat i założyć własną gazetę. Owa samodzielność okazała
się dużo trudniejsza niż można było przypuszczać. Każdy krytyczny artykuł
sprawiał, że przepędzano młodego dziennikarza. Pewnego dnia wrzucono go wraz z
prasą drukarską do rzeki i w ten sposób połączyły się jego ścieżki ze ścieżkami
Lucky Luke’a, który tym razem będzie walczył o wolność słowa i uczestniczył w
tworzeniu regionalnej gazety w Dead End City. O drodze nie zabraknie napadów na
pociąg oraz zaskakująco szybkich wydań kolejnych numerów „Daily Star”. Horacy
Greely okaże się zaangażowanym dziennikarzem i drukarzem, który nawet w
najgorszych warunkach potrafi zorganizować redakcję. Ponad to komiks porusza
bardzo aktualne problemy walki z wolnością słowa. W imię obrony własnych
interesów lokalni przedsiębiorcy stają bandytami, których szybki rewolwerowiec
musi pokonać. Tradycyjnie cała historia kończy się szczęśliwie, a główny
bohater odjeżdża w stronę zachodzącego słońca.
Całość bardzo prosta, zabawna, z szybką akcją,
przyciągającymi wzrok ilustracjami doskonale oddającymi uroki westernów. Tym
razem zabraknie braci Daltonów obecnych w każdym tomie pisanym z Goscinnym, ale
pojawi się nowa czwórka złoczyńców, którzy (ze względu na pozycję w małej
społeczności) są trudni do zdemaskowania.
Komiks polecam miłośnikom westernów, Lucky Luka oraz
komiksów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz