Opowiem Wam bajkę o samoocenie (a może nie samoocenie?)
Każdy z nas chce uważać siebie za mądrzejszego i lepszego niż jest, a innych z tych gorszych. A może odwrotnie? Nieważne. W każdym razie jeśli chodzi o granice wolności uważamy siebie za mądrzejszych i jesteśmy przekonani, że nie trzeba nam niczego zakazywać (tu mi się zawsze włącza pytanie dlaczego proliferzy chcą zakazu stwierdzającego ich brak rozsądku).
Miałam w znajomych pisarkę (bez nazwisk, bo o zjawisko chodzi, a nie piętnowanie ludzi), która rękami i nogami popierała całkowity zakaz. Na pytanie: "a co jak kobieta ma do wyboru: albo jej życie albo umiera razem z dzieckiem?" odpowiedziała "Widocznie Bóg chce śmierci tej kobiety i tego dziecka"...
Kilka tygodni później oświecona pisarka poszła zrobić zakupy do apteki i z oburzeniem odkrył, że może kupić tylko jedno opakowanie środków na przeziębienie. Środków, które przy większych dawkach itd. itp. są szkodliwe, wykorzystywane jako halucynogenne, odurzające, co wyjaśniłam pod jej postem, że rząd jej po prostu nie ufa, bo jest dla rządu potencjalną uzależnioną i w ramach wyznawania doktryny chronienia na siłę zakazuje sprzedaży większej ilości opakowań.
Oburzenie było wielkie, że ktoś śmiał uznać ją za taką, której trzeba coś zakazywać, bo przecież jest duża i rozsądna. I ta sama duża rozsądna osoba uważa, że są rzeczy które trzeba zakazywać, bo jej nie dotyczą...
I tak sobie myślę, że owo poparcie ze strony mężczyzn do całkowitego zakazu aborcji to takie myślenie: ale przecież to nie mój problem, to nie ja będę umierał, żona nie ściana można ją wymienić na taką, której Bóg pozwoli żyć, może taka stanowczość poglądów i umiejętność mówienie, co powinni inni podnosi komuś samoocenę, a kiedy ktoś nam chce narzucić cokolwiek to nagle odzywa się w nas głos rozsądku, że przecież jesteśmy już dorośli?
Każdy z nas chce uważać siebie za mądrzejszego i lepszego niż jest, a innych z tych gorszych. A może odwrotnie? Nieważne. W każdym razie jeśli chodzi o granice wolności uważamy siebie za mądrzejszych i jesteśmy przekonani, że nie trzeba nam niczego zakazywać (tu mi się zawsze włącza pytanie dlaczego proliferzy chcą zakazu stwierdzającego ich brak rozsądku).
Miałam w znajomych pisarkę (bez nazwisk, bo o zjawisko chodzi, a nie piętnowanie ludzi), która rękami i nogami popierała całkowity zakaz. Na pytanie: "a co jak kobieta ma do wyboru: albo jej życie albo umiera razem z dzieckiem?" odpowiedziała "Widocznie Bóg chce śmierci tej kobiety i tego dziecka"...
Kilka tygodni później oświecona pisarka poszła zrobić zakupy do apteki i z oburzeniem odkrył, że może kupić tylko jedno opakowanie środków na przeziębienie. Środków, które przy większych dawkach itd. itp. są szkodliwe, wykorzystywane jako halucynogenne, odurzające, co wyjaśniłam pod jej postem, że rząd jej po prostu nie ufa, bo jest dla rządu potencjalną uzależnioną i w ramach wyznawania doktryny chronienia na siłę zakazuje sprzedaży większej ilości opakowań.
Oburzenie było wielkie, że ktoś śmiał uznać ją za taką, której trzeba coś zakazywać, bo przecież jest duża i rozsądna. I ta sama duża rozsądna osoba uważa, że są rzeczy które trzeba zakazywać, bo jej nie dotyczą...
I tak sobie myślę, że owo poparcie ze strony mężczyzn do całkowitego zakazu aborcji to takie myślenie: ale przecież to nie mój problem, to nie ja będę umierał, żona nie ściana można ją wymienić na taką, której Bóg pozwoli żyć, może taka stanowczość poglądów i umiejętność mówienie, co powinni inni podnosi komuś samoocenę, a kiedy ktoś nam chce narzucić cokolwiek to nagle odzywa się w nas głos rozsądku, że przecież jesteśmy już dorośli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz