Zachęcam do lektury mojej rozmowy z Barbarą Tomaszewską, autorką "Iluzji" oraz zoopsychologiem.
AS: Jak wygląda pani codzienne życie?
Barbara Tomaszewska: Pobudka o czwartej albo i o trzeciej
rano. Do siódmej piszę. Później śniadanie i ciąg dalszy pisania z przerwami do
godziny dwunastej. Później jest czas na prozę życia, spotkania ze znajomymi. Do
niedawna były dwa koty, więc zabawa z nimi itp., trochę na „fejsbuku”, lektura,
spacer. Pracuję również jako zoopsycholog, więc kiedy wypada konsultacja, przygotowuję
się do niej. Przyznaję, że trochę mnie to rozprasza, szczególnie, gdy jest to
trudny przypadek. Piszę też artykuły o zachowaniach psów i kotów
AS: A co pani robiła wcześniej?
Barbara
Tomaszewska: Pracowałam
w laboratorium chemicznym. Mój pierwszy mój zawód to chemik, a drugi –
zoopsycholog.
AS: Chemik miesza w probówkach,
eksperymentuje, pilnuje proporcji, a czym zajmuje się zoopsycholog?
Barbara Tomaszewska: Zoopsycholog zajmuje się relacjami
na linii kot/pies – ludzie. Tworzeniem poprawnych relacji, uwrażliwianiem ludzi
na potrzeby ich zwierząt wynikających z gatunku.
AS: Często ludzie korzystają z porad
czy raczej sami próbują rozwiązywać problemy z relacjami z pupilami?
Barbara Tomaszewska: Zwykle próbują sami – zwłaszcza, że
na rynku, w tej chwili, jest dużo takich publikacji – ale przy złożonych
przypadkach, gdzie winni są (często nieświadomie) ludzie nie mają szans, by
dostrzec problem, będąc w jego środku, ja z boku to widzę. Zwykle się skupiam
na ludziach, bo problem tkwi najczęściej w nich. To oni przekazują swoim
zwierzętom lęki, agresję, lęki.
AS: Czego ludzie mogą nauczyć się z
posiadania zwierząt?
Barbara Tomaszewska: Mogą stać się spokojniejsi, na
spacerach korzystają z ruchu i ze słońca, które pobudza i nastraja radośnie, a
tak naprawdę mogą nauczyć sie radości z małych zdarzeń, cieszenia się dobrym
jedzeniem, zabawą i ich cichej obecności w gorszych chwilach.
AS: Czy posiadanie zwierząt potęgowało
kiedykolwiek agresję ludzi czy może ludzie przekazywali swój pokład agresji
zwierzęciu?
Barbara Tomaszewska: Zwykle ludzie przekazują swój
pokład emocji zwierzętom. Potęgują agresję u zwierząt. Jest to bardzo częste
zachowanie, wynikające z błędnego założenia, że to zwierzęta wzbudzają ich
agresję, a jest dokładnie odwrotnie. Agresja jest pochodną lęku. Lęk z
negatywnych emocji, jest najsilniejszym uczuciem, powodującym oprócz agresji
różnego rodzaju fobie, zespoły paniki, zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne, urazu,
zespół stresu pourazowego i wiele innych też - wspólnych dla zwierząt i ludzi.
AS: Czasami na profilach znajomych
widzę jak chwalą się olbrzymimi psami. Na jakie zwierzęta powinny decydować się
osoby mieszkające w dużym mieście w ciasnych mieszkaniach? Czy to nie jest tak
jak z końmi, że duże zwierze potrzebuje przestrzeni?
Barbara Tomaszewska: O ile zwierzę ma wystarczającą
ilość ruchu, to dom może być tą przysłowiową stajnią (dla konia) i budą dla
psa. W zasadzie warunkiem jest ilość czasu spędzonego na ruchowych,
wyczerpujących zajęciach na dworze, to jak u dziecka, które powinno wyszaleć
się np. na podwórku tylko że z mojego doświadczenia wynika, że tak nie jest.
AS: Jaka jest odpowiednia ilość ruchu
dla psa ważącego powyżej dwudziestu, czterdziestu i więcej kilogramów? Wiem, że
to już olbrzym, ale czasami takie widuję i zastanawiam się, jak takie zwierzęta
radzą sobie w mieszkaniach.
Barbara Tomaszewska: Male czy duże zwierzę potrzebuje
ruchu zależnie od swoich wymagań np. husky musi mieć przestrzeń i kilometry pod
łapami, inaczej nie daje się go opanować w domu.
AS: Czyli niekoniecznie trzeba patrzeć
na rozmiary, ale na pierwotne środowisko psa?
Barbara Tomaszewska: Każdy pies potrzebuje minimum trzy
godziny dziennie intensywnego wysiłku.
AS: Co zrobić jak się tego czasu nie
ma, a chce się mieć zwierzaka?
Barbara Tomaszewska: Nie brać! Albo wziąć kota, który
nie wymaga spacerów, ale zabaw. Pies jest dla ludzi aktywnych, dysponujących
czasem
AS: A jeśli się nie ma czasu, ale duży
ogród? Czy to wystarczy?
Barbara Tomaszewska: Duży ogród jest
częścią domu, to nie to samo, co wyjście na zewnątrz, nie wystarcza, nie
skutkuje niczym dobrym.
AS: Zabieranie zwierzaka od matki jest
pewnym przejściem do jego kolejnego etapu życia. Czy porzucanie dzieci wśród
wszystkich gatunków jest traumą?
Barbara Tomaszewska: Porzucenie przez matkę, nawet w
świecie zwierząt jest traumą, porzucenie ludzkiego dziecka jest niewyobrażalnym
dramatem, nawet jeżeli jest to "tylko" np. odtrącenie. Zwykle kończy
się to fobią, lękiem przed porzuceniem(podobnie dla ludzi i zwierząt) i
rozciąga się na całe życie
AS: W jakim wieku najlepiej adoptować
psy, koty?
Barbara Tomaszewska: Najlepiej robić to jak
najwcześniej, jednak nie wcześniej (jeżeli zwierzak jest przy matce) niż w
dwunastym tygodniu życia. Socjalizacja ze swoim gatunkiem jest najważniejszym
etapem na drodze wychowania zwierzaka przez matkę, przy udziale kociego, psiego
rodzeństwa i ludzi, oczywiście. Po tym czasie rolę tę powinien przejąć człowiek
AS: Czy takie "układanie"
zwierzaka jest łatwe? Na co zwrócić uwagę?
Barbara Tomaszewska: To jak przy wychowywaniu swojego
dziecka, podobieństwo jest zdumiewające,. W czasie, kiedy jeździłam do mojej
szkoły (Studium psychologii zwierząt) zajmowałam się jako niania małym,
kilkumiesięcznym - aż do przedszkolnego wieku, - chłopczykiem i na nim "ćwiczyłam"
to, czego uczyłam się o zwierzętach. Efekty miałam zdumiewające. Tak dziecko,
jak i mały kot czy pies powinien znać swoje obowiązki, miejsce w
"szeregu" przy pełnej podmiotowości. Opiekun musi być tylko cierpliwy
i konsekwentny, bez okazjonalnych "wyłomów", serdeczny, kochający i
naturalny. Zwierzęta to emocjonalnie, trzy- i czteroletnie ludzkie dzieci i tak
trzeba do nich podchodzić. Nagradzać, kiedy zasłuży, karać ignorowaniem, kiedy zasłuży,
a wszystko to w atmosferze spokoju i bezpieczeństwa
AS: Czy posiadanie zwierzaka może
uleczyć z traum dzieciństwa?
Barbara Tomaszewska: Posiadanie zwierzaka może u niektórych
załagodzić skutki traum z dzieciństwa, dać pociechę, u niektórych zaś może – a jest
to częste – spowodować chęć odwetu na bogu ducha winnym stworzeniu, zatem nie
jest to proste przełożenie. Najlepsze efekty dają terapie, o których co nieco
wiem z seminariów w Dolnośląskim Centrum Psychoterapii, gdzie uczęszczałam na
potrzeby moich konsultacji zoopsychologa.
AS: Czyli tak zwane "niegrzeczne
dzieci" to efekt nieodpowiedniego wychowania?
Barbara Tomaszewska: Z całą odpowiedzialnością powiem,
że (gdyby wykluczyć biologiczne przyczyny) "niegrzeczne dzieci" to
efekt niewłaściwego wychowania: np. dziecko jako karta przetargowa rodziców,
niekonsekwencja (ojciec karze, matka nagradza) i wiele innych; a przede
wszystkim brak czasu i pochylenia się nad małymi, dziecięcymi problemami, które
potem mogą być tylko większe.
AS: "Mnie rodzice bili i wyszedłem
na ludzi" - jak pani odbiera takie osoby i ich propagowanie przemocy wobec
dzieci?
Barbara Tomaszewska: Przemoc (bicie, krzyki, inne kary)
NIGDY nie jest sposobem na wychowanie, nie sprawdza się to ani u zwierząt ani u
ludzi i prowokuje, przy sposobności, we właściwej chwili często do krwawego
odwetu!
AS: Czyli krzyczący i bijący rodzice
wychowują osobistego mordercę?
Barbara Tomaszewska: Można tak powiedzieć. Dziecko uczy
się od rodziców przez naśladowanie. Później to, czego się już nauczy stosuje w
praktyce: przemoc fizyczna, psychiczna, w najlepszym razie – obojętność.
AS: Dlaczego napisała Pani książkę? To
była Pani pierwsza książka? Pisze Pani teraz kolejną?
Barbara Tomaszewska: Autorem pomysłu na napisanie przeze
mnie książki był redaktor Piotr Żak z „Charakterów”,
to on dostrzegł we mnie tą "bożą iskrę". Namawiał mnie rok, aż
pewnego dnia uległam tej jego wizji. A było to w czasie, gdy zajmowałam się dzieckiem,
uczyłam w Studium i w ogóle można powiedzieć, że byłam w szczególnym okresie
swojego życia. Te wszystkie nowe doświadczenia sprawiły, że spojrzałam na
sprawę wychowania dzieci i ogromnej roli, jaką w tym procesie mają do odegrania
rodzice, nieco inaczej. To mnie uwrażliwiło, przeniosło w lata swojego dzieciństwa,
bo przecież pisząc, pisze się, w jakimś stopniu o sobie, o fascynacjach,
lękach, marzeniach, o rzeczach pamiętanych i tych tkwiących, jak zadra, w
podświadomości. Tak, to była moja pierwsza książka, taka bardzo bezpośrednia,
taka niepoprawna, można by rzec, politycznie. Piszę kolejną, związaną z
historią sanatoryjnego turnusu, bardziej satyrę niźli obyczaj, bo swoim
zwyczajem, wyszczególniam panujące tam obyczaje.
AS: Nie boi się Pani być taka anty? A
może to stało się modne?
Barbara Tomaszewska: Raczej nie śledzę mody, mam swoje
zdanie. A pewne rzeczy, kiedy się im przyglądam z bliska pokazują swoją
brzydotę, to też trzeba (może niekiedy w przejaskrawionej formie) pokazać. Nie
znaczy to wcale, że nie lubię ludzi. Ja piętnuję nie ich, a ich zachowania. I
jak u zwierząt zazwyczaj wynikających z jakiś fobii czy lęków. Nie lubię
pokazywać serduszek i motylków tam, gdzie trzeba wkroczyć z innym środkami.
AS: Dlaczego nowe spojrzenia na dzieci
jest lepsze od starego sprawdzonego pasa? Czy i w tym modelu wychowania możliwe
są fobie? Czy życie ludzi może kiedykolwiek zostać uwolnione od nich?
Barbara Tomaszewska: Bo pas nie działa! Jeżeli już, to
bardzo doraźnie. Nie uczy szacunku do nikogo, nie uczy myślenia. Kto tak mówi i
się nim posiłkuje na drodze rozwiązywania problemów, to tak naprawdę pokazuje
tylko swoją bezsilność i złość. Szkoda mi takich ludzi i tego, co przekazują
swoim dzieciom. Nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowania, bo to też nie
zdaje egzaminu. Kary powinny być, ale na pewno nie bicie i krzyki (można
wypracować taki zestaw) Przede wszystkim liczy się czas poświęcony dzieciom, rozmowom,
wspólnym rozwiązywaniem problemów, pomoc w ich radzeniu sobie ze stresem, bo on
jest zawsze obecny w naszym i naszych dzieci, życiu.
AS: Czy i w tym modelu wychowania
możliwe są fobie? Czy życie ludzi może kiedykolwiek zostać uwolnione od nich?
Barbara Tomaszewska: Oczywiście, fobie mogą mieć bardzo
zróżnicowaną postać, mogą być grą wyobraźni, iluzją. Dzieci nadwrażliwe tak
mają. Wyolbrzymiają... Lęk wydaje się nie do zniesienia. Co można zrobić z
takim dziećmi? Na pewno wspierać, chwalić, umacniać w poczuciu wartości, że
same w sobie stanowią wartość, nie tym ile i co mają, że takie, jakie są, są
godne miłości. Małymi krokami, a przede wszystkim swoim zaangażowaniem się w
sprawy dzieci naprawdę można wiele osiągnąć, tylko czy w tym zagonionym
świecie, gdzie często nie ma chwili dla siebie, a i do garnka, co włożyć, ktoś
się pochyli nad losem takich dzieci? Myślę, że lęk, ten prawdziwy oprawca,
nigdy nie zniknie z ludzkiego życia, to najbardziej pierwotne uczucie, często
pomocne w małych dawkach, ale najczęściej przeszkadzające w życiu.
AS: Czyli dużo miłości dla dzieci,
bliźnich i zwierząt - to przepis na idealne społeczeństwo?
Barbara Tomaszewska: Tak, miłość do bliźnich i zwierząt
jest przepisem na, może nie idealne, bo w to nie wierzę, lecz w miarę dobre
społeczeństwo. Ale, żeby to było możliwe, należy zacząć od samych siebie. Kto siebie nie lubi, nie będzie lubił
innych. Jak można ofiarować komuś coś, czego się nie ma? Tak już na koniec
podzielę się jedną, bardzo ważną refleksją: To my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie, i jakby nas źle nie
wychowali rodzice, zawsze możemy (przy dobrych chęciach i wybaczeniu im) zadbać
o to, żeby nasze życie nie było kontynuacją ich życia. Mamy na to wpływ, żeby
zatrzymać to swoiste perpetum mobile.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz