Constantine w przeciwieństwie do innych superbohaterów to postać stosunkowo młoda, bo powstała pół wieku po pojawieniu się pierwszych postaci komiksowych z nadludzkimi umiejętnościami. Do tego stworzone przez Alana Moore’a, Steve’a Bissette i Johna Totlebena uniwersum zawarte w „Hellblazerze” bazuje na ludowych wierzeniach, w których magia jest czymś realnym. John Constantine pojawił się po raz pierwszy w serii komiksowej „Saga o potworze z bagien” i od początku zdobył popularność, przez co kontynuatorzy serii często sięgali po jego postać. Akcja „Hellblazera” toczy się w uniwersum przypominającym współczesność (głównie w Anglii, ale nie zabraknie też podróży po innych krajach). Fabułę wzbogacono elementami magii, horroru i tajemnicy. Większość wątków toczy się wokół zwyczajnych ludzi i ich problemów oraz napotykaniu zjawisk paranormalnych, za którymi często stoi John Constantine, postać niejednoznaczna moralnie. Jest on zarozumiałym blondynem w średnim wieku i nałogowym palaczem, który także chętnie sięga po alkohol i potrafi czarować. Z powodu swojej lekkomyślności często robi sobie wrogów.
W odsłonie jaka podsuwa nam Kami Garcia i Isaac Goodhart mamy młodych bohaterów,
czyli po raz kolejny scenarzystka zastanawia się jak mogło wyglądać życie
młodzieńca, który mógł być przystojny i otaczać się wieloma przyjaciółmi, łatwo
zawierającego znajomości i lubiącego imprezy.
Historię otwierają sceny przywodzące na myśl uchwycenia postaci przypominającej
Jamesa Deana i Elvisa Presley’a. Jest to nasz nastoletni bohater w czasie tworzenia
kolejnych piosenek. Widzimy, że nie idzie mu zbyt dobrze. Jakby tego było mało
dzwoni jego ojciec, który od lat się nim nie interesował i nie kontaktował.
Chce się spotkać z synem w barze. Chłopak nie ufa ojcu i jednocześnie nie
potrafi też zaufać nowemu mężowi mamy. Kiedy opowiadają mu o planach wysłania go
do USA, aby pod okiem utalentowanej czarodziejki mógł się wszystkiego nauczyć
buntuje się. Do wyjazdu udaje się przekonać dzięki przyjaciółce, Veronice próbującej
swoich sił w zespole muzycznym. Przyprawione odrobiną magii występy zaczynają
podobać się odbiorcom. Jednak, kiedy chłopak sięga po bardziej zaawansowaną
magię zaczynają się problemy. Na kogo będzie mógł liczyć? Przekonajcie się
sięgając po komiks.
„Constantine. Zdradliwe iluzje” to historia o pierwszych samodzielnych krokach
młodego, zbuntowanego czarodzieja. Widzimy tu nastolatka mającego talent do
magii, ale jednocześnie niechętnego do uczenia się pod okiem doświadczonych.
Jest przekonany, że same zdolności wystarczą do korzystania z daru. Przekonuje
się jednak, że brak wiedzy może ściągnąć na niego poważne problemy. Do tego
dostaniemy historię o prawdziwej przyjaźni, wsparciu oraz niezwykłej miłości.
Kami Garcia i Isaac Goodhart świetnie kreują postacie, tworzą ciekawą fabułę,
wplatają zwyczajne wydarzenia i pokazują bohatera z różnych perspektyw. Z
jednej strony mamy osobę wrażliwą, komponującą muzykę, potrafiącą pomóc matce
dwójki rozwrzeszczanych brzdąców w metrze, a z drugiej młodego buntownika,
który uważa, że bliscy traktują go jak dziecko i chcą niańczyć. Do tego nie
zabraknie tu odkrywania tajemnic i ucieczce przed zagrożeniem oraz stawiania
czoła potężnym demonom. Kami Garcia snuje lekką i bardzo szybką opowieść o
budzących się emocjach. Podsuwane urywki dialogów podkreślają tempo zmian
następujących w życiu bohaterów. Dialogi dopełniają rysunki Isaaca Goodharta, w
których kładzie nacisk na emocje bohaterów. Z tego powodu tło nie zawsze się
pojawia. Na początku scen mamy ogólne spojrzenie na otoczenie, a później ono
zanika i rysownik skupia się na tym, w jaki sposób reagują bohaterzy, jak wyglądają
między nimi interakcje, dzięki czemu mamy wrażenie intensywniejszego obserwowania
uczuć. Do tego zastosowano tu ciekawą kolorystykę, której zapowiedź znajdziemy
na okładce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz