Etykiety

czwartek, 8 lutego 2024

Thierry Culliford, Pascal Garray ,Alain Jost "Smerfy w Pilulicie"


W komiksach uwielbiam nawiązania do klasyki i zabawy w tworzenie prequeli, sequeli, rebootów, spin-off-ów, crossoferów. Takie podejście sprawia, że doświadczony czytelnik w czasie lektury nie będzie się nudził, pozwoli sobie na wyszukiwanie ciekawych nawiązań oraz kreowania interesujących problemów. I takie właśnie zabiegi znajdziemy w sporej części tomów Smerfów, ale tych pisanych przez kontynuatorów, którzy z jednej strony uzupełniają wątki, rozbudowują różnorodne portrety postaci, a z drugiej wprowadzają całe mnóstwo innych w oparciu o historię oraz klasykę. I tak też jest w przypadku „Smerfów w Pilulicie”.
Z jednej strony przyjrzymy się tu dokładniej Poecie i jego miejscu w społeczności, a z drugiej zobaczymy, w jaki sposób Jonathan Swift wpadł na pomysł napisania „Podróży Guliwera”. Smerfy jako społeczność spotykająca ludzi (olbrzymów) może nawiązywać do części drugiej. Opowieść o Pilulicie to nawiązanie do części pierwszej, czyli „Podróży do Krainy Liliputów”.
Komiks zaczyna się niepozornie. Kolejne zadanie zakończyło się ucieczką przed Gargamelem. Mali bohaterzy wzdychają, że fajnie byłoby być dużym i są przekonani, że sami zachowaliby się inaczej niż zły czarownik. To podsuwa Poecie pomysł na napisanie dzieła. Pierwsze próby są nieudane, ale później idzie mu już lepiej. I tu mamy cenną lekcję: nie od razu wszystko w życiu się udaje. Czasami trzeba próbować kilka razy nim w końcu stworzymy coś wartościowego, przyciągającego uwagę. Pierwszym czytelnikiem jest Ważniak, który tak zatapia się w przygodach, że mija mu cały dzień. Mamy tu zabieg umieszczenia opowieści w opowieści, czyli zastosowano tu taki chwyt jak w przypadku powieści szkatułkowej i z tego powodu można śmiało powiedzieć, że mamy tu komiks szkatułkowy.
Sama opowieść Poety zaczyna się jak przygody słynnego Guliwera: grupka podróżujących łódką Smerfów z powodu gwałtownego prądu i dużych fal zbacza z kursu, a później trafia na wodospad, przez który udaje im się przepłynąć. Łódź zbudowana w nowej technologii w takich wypadkach zapewnia bezpieczeństwo, ale nie gwarantuje, że ktoś nie wypadnie za burtę. I spotyka to właśnie Poetę, który na brzegu traci przytomność, a po jej odzyskaniu odkrywa, że jest unieruchomiony. Szybko wyjaśnia malutkim mieszkańcom krainy, że ma pokojowe zamiary. Do tego zjawiają się jego przyjaciele. Pobyt w Pilulicie pozwala na poruszenie kwestii różnic kulturowych, innego sposobu rządzenia społecznością oraz pokazanie wyzwań, jakie czekają na mieszkańców. Do tego jest to historia nieco inna niż opowieść stworzona przez Swifta, który domyślnie jest wprowadzony jako człowiek przejeżdżający przez las. Z kolei sposób zarządzania państwem, organizacja społeczeństwa przywodzi na myśl starożytną Grecję. Takich nawiązań jest tu oczywiście więcej, dzięki czemu czytanie komiksu staje się świetną zabawą. Poza tym autorzy zmuszają nas do zadania sobie ważnego pytania: a jak my byśmy się zachowali wobec mniejszych i słabszych? Czy bylibyśmy tacy jak Gargamel?
Zawsze jestem zachwycona tym, co kontynuatorzy spuścizny Peyo robią z wykreowanymi przez niego niebieskimi stworkami. Smerfy pierwotnie były dość proste i akcja bazowała na pościgach, ucieczkach, niebezpieczeństwach serwowanych przez zgorzkniałego starego czarnoksiężnika Gargamela, który był uosobieniem starego kawalera niepotrafiącego o siebie zadbać (brzydkie, czarne ubranie z łatami i bałagan w chacie) oraz mającego wrednego kota. Nowsze tomy po tę negatywną postać sięgają wyłącznie, kiedy może ona wprowadzić coś wartościowego do akcji, nauczyć ważnych rzeczy. Jeśli nie to w codziennym życiu nie ma go. Smerfy skupiają się na wyzwaniach, jakie stawia im codzienność, czyli mamy wychowanie dzieci, pojawienie się różnorodnych wynalazków, pracy, problem z hazardem oraz nieporozumienia.
Wśród tomów tworzonych przez następców Pierre’a Culliforda znajdziemy takie tytuły jak „Dzieciak u smerfów”, „Smerf reporter”, „Smerfy hazardziści”, „Nie igra się z postępem”, „Smerfy i złote drzewo” i „Smerfy i dzieci”, „Smerfolicjanci” odwołujące się do tego, co czytelnicy znają z życia codziennego. Gnanie za sensacją, niegrzeczne dzieci i wyzysk, złośliwość, konieczność kompromisu, fanatycy narzucający innym wartości, którymi powinni się kierować, uzależnienie od hazardu, utrata mienia, wykorzystywanie robotów i bunt maszyn to częste motywy wielu filmów dla dorosłych, a w komiksach stały się pouczającymi przygodami niebieskich ludków. Nawiązanie do klasyki także okazało się strzałem w dziesiątkę.
Komiks polecam wszystkim dzieciom. Będzie to doskonała lektura dla uczniów i przedszkolaków, którzy nie przepadają za książkami. Czytanie komiksów pomoże rozwinąć czytelnicze zainteresowania.
Zapraszam na stronę wydawcy







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz