Hura!
Osama bin Laden nie żyje! Teraz będziemy bezpieczni! – zgodnie
okrzykują politycy nieznający realiów i mentalności fanatyków
religijnych. Świat wydaje się piękniejszy, bezpieczniejszy, wspanialszy,
bo wolny od terrorysty. Czy jego śmierć jednak była aż tak ważna? Może
daje pozorne poczucie bezpieczeństwa i radość z ukarania tego, który
przyczynił się do śmierci wielu ludzi. Jesteśmy zwierzętami, które lubią
mścić się za doznane krzywdy i żadna doktryna jak na razie nie
wyplewiła z nas tej brzydkiej cechy.
Na
śmierć Araba czekał głównie świat chrześcijański, czyli ci, którzy
przez osoby zdystansowane w ocenie doktryn są ogniwem łączącym judaizm z
islamem. To ogniwo głosi wspaniałe zasady przebaczania, braterstwa. To w
końcu w Nowym Testamencie znajdujemy przypowieść o dobrym
Samarytaninie, który pomógł obabionemu i skatowanemu podróżnemu, kiedy
nawet gorliwi wyznawcy mijali go obojętnie. Znajdujemy tam też nakaz
nadstawia niania drugiego policzka. Dlaczego jednak świat chrześcijański
nigdy się tymi zasadami nie kierował? Czyżby wszyscy chrześcijanie żyli
w zakłamaniu, tak jak wszyscy muzułmanie głoszący szerzenie wiary
niosącej pokój i w imię tego pokoju zabijający ludzi?
Islam
jest taką samą religią, jak i chrześcijaństwo. Żądza zemsty,
powoływanie świętych, obwoływanie męczenników jest równie głupie, jak i w
jej poprzedniczce, w której ginący podczas szerzenia „słowa bożego”
stawali się wzorcami do naśladowania. Męczennicy za wiarę zawsze byli
bohaterami, którzy w oczach przeciwników religijnych mogli uchodzić za
takich samych morderców, jak Osama bin Ladem.
Śmierć
w imię własnej wiary, zabijanie niewiernych, tępienie grzeszników już w
Starym Testamencie jest wspaniałym czynem zgodnym z wolą „Boga”. Nowy
Testament to utrwalił. Islam tylko powiela wzorce. Wynosi ponad masy
tego, który potrafił walczyć lepiej niż inni.
Terrorysta
jest świętym! Terrorysta jest wzorem do naśladowania! Terrorysta jest w
raju z dziewicami! Tak było, jest i będzie w każdej religii, w której
nakazuje się szerzenie wiary wśród niewiernych, w każdej w której
niewiernych należy zabijać.
Żydzi,
chrześcijanie i muzułmanie mają na swych dłoniach tyle samo krwi
niewiernych. Oddychamy z ulgą po śmierci mordercy, ale nie możemy być
bezpieczni dopóki będzie on uznawany za świętego, męczennika, który
zginą w imię wiary.
Wiadomość
o śmierci bin Ladena i zapoznanie się z opiniami osób stojących na
czele państw uczucie politowania wobec niewiedzy. Śmierć jednego
człowieka – nawet najbardziej złego – nigdy nie sprawi, że nasze życie,
nasz świat będzie bezpieczniejszy. Może stać się wręcz przeciwnie. Nie
zdziwi mnie, jeśli Osama znajdzie naśladowców, którzy zaczną gorliwiej
szerzyć islam, by móc tak, jak on cieszyć się wiecznym szczęściem i
wspaniałym haremem dziewic.
(przedruk z wcześniejszego bloga; 1.5.11 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz