Wszystko
cokolwiek mówi się o zmianach klimatycznych tylko po części jest
prawdą. Ja tu nie zamierzam się, ani wymądrzać, ani głosić „prawdy
niepodważalne", ponieważ nie jestem specjalistką w tej dziedzinie.
Troszkę jednak (podczas przydługawej edukacji) liznęłam historii, dzięki
czemu mogę mieć mniej lub bardziej ukształtowany pogląd na temat
licznych zmian klimatycznych i ich wpływu na ludzi, rozwój kultury (tu
mam również na myśli upadki wielkich cywilizacji).
W
XX wieku (już prawie sto lat temu) Ellsworth Huntington stał się twórcą
klimatologii historycznej. To właśnie dzięki temu wielkiemu
amerykańskiemu uczonemu historycy zaczęli się zastanawiać nad wpływem
klimatu na rozwój i upadek poszczególnych kultur, migracji, wojen.
Ludzie
są zwierzętami, które dążą do wygody. Jeśli im źle na danym terenie to
starają się przemieścić. Tak też było i przed wiekami. Tereny, które
wydawały im się dogodniejsze do zamieszkania w większości przypadków
miały już swoich stałych mieszkańców, co wiązało się z koniecznością,
albo wkupienia w łaski (jeśli byli plemieniem słabym), albo podboju
(jeśli perspektywa podboju była realna).
To
minimalne obeznanie z historią uświadomiło mnie, że zmiany klimatyczne,
obecnie zachodzące na świecie nie są czymś niezwykłym. One istniały od
zawsze i od zawsze to ludzie musieli się im podporządkować, ponieważ
natura jest niezwykłą potęgą, której nie da się ujarzmić (przynajmniej
nigdy dotąd w historii nie było to możliwe).
Obecnie
coraz częściej (jeśli brak ciekawszych sensacyjnych tematów) media
straszą nas nadchodzącymi zmianami. Niekompetentni dziennikarze
rozpisują się na temat sposobów przeciwdziałania owym" wahaniom"
pogodowym, twierdząc, że są ona spowodowane wyłącznie przez rozwój
przemysłu i używanie wielu nie ekologicznych produktów... Atakują nas
wizjami zalanej ziemi z powodu zniknięcia pokryw lodowych, a innym razem
spalonej słonecznymi promieniami Ziemi przez nasze zbyt duże zużycie
wody (czyżby znajomość obiegu wody w naturze była im obca?).
Obie
te wizje są bardzo infantylne (przynajmniej dla mnie). Jeśli jest się
człowiekiem choć troszkę myślącym to nie można powiedzieć, że tylko
człowiek jest odpowiedzialny za zachodzące zmiany klimatyczne. Człowiek
jest zbyt małą siłą, nawet jeśli działa zbiorowo, chociaż współczesne
dokonania naukowe stwarzają możliwość zagłady całej natury (czy aby na
pewno całej) przez jednego człowieka (bomby atomowe) to jednak nie jest
to zagrożenie tym , którym straszą nas media, lubujące się w
wyolbrzymianiu codziennych działań człowieka.
Zatopienie
całej powierzchni Ziemi (czy aby na pewno jest to możliwe) na nastąpić w
skutek całkowitego stopienia się lodowców, a to, zdaniem niedouczonych
dziennikarzy, następuje przez zbyt dużą emisję dwutlenku węgla i
dwutlenku siarki do atmosfery. Czy aby na pewno człowiek emituje aż tak
wiele tych związków chemicznych? Przyroda nie potrzebuje do tego
człowieka... Liczne wybuchy wulkanów w przeszłości emitowały znacznie
więcej wszystkiego, cokolwiek człowiek jest w stanie wyprodukować na
potrzeby przemysłu. Poza tym (o ile mi wiadomo) dwutlenek węgla wcale
nie jest zły dla przyrody. Jest wręcz niezbędny do prawidłowego wzrostu
roślin (jeśli ktoś nie wierzy to odsyłam do podręczników z biologii dla
klas czwartych szkoły podstawowej i podręczników do przyrody
wcześniejszych klas...). Problemem może się wydawać dwutlenek siarki,
jednak i on zawsze był produkowany przez przyrodę w dużych ilościach...
Kolejny błąd tkwi w nieznajomości praw fizyki i chemii: wizja lodowców,
które topniejąc zatopią Ziemię. Ile musiało, by być lodowców, aby
faktycznie były w stanie zatopić Ziemię? Na pewno znacznie więcej niż
jest ich faktycznie. W tym punkcie czasami trafiałam na argumenty o
zimnych prądach (wody z lodowców wpadające do mórz i oceanów), które
mają przemienić naszą planetę w obszary zalane i obszary suche. Przez
chwilę się zawahałam (ponieważ nie byłam najlepsza z geografii), jednak
po chwili zreflektowałam się, że przecież owe zimne prądy na równiku
zmieniają się w ciepłe, np. Prąd Kanaryjski na równiku przechodzi w Prąd
Północnorównikowy (można tak wymieniać bez końca)!
Kolejna
(równie absurdalna) wizja to obraz Ziemi wysuszonej, obraz Ziemi bez
wody... I tu znowu kłaniają się podstawy zdobyte (a może przez
niektórych nie zdobyte) w szkole podstawowej (do której niektórych może
należy odesłać). Kiedy pewnego dnia trafiłam na taka niezwykle
przerażającą wizję, namawiającą do oszczędzania wody, nie mogłam
powstrzymać się od śmiechu. Ironiczny uśmieszek na mojej twarzy pojawia
się zawsze, kiedy ktoś namawia mnie do oszczędzania wody, bo może jej
zabraknąć!
Zabraknąć?
A niby jak? Czyżby woda w przyrodzie nie krążyła? Czyżby ludzie żyli w
epoce kamienia łupanego i nie posiadali możliwości oczyszczania wody?
Śmiem twierdzić, że na pewno z roku na rok mamy czystsze wody (co widać
po rzekach) niż w czasach, kiedy wszystkie ścieki kierowano wprost do
rzek.
Argumenty
o kwaśnych deszczach też nie są zbyt przekonujące. Może jestem
niedouczona i nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale w dziejach
historii Ziemi natura wytwarzała więcej świństw i bardziej
niebezpiecznych, dzięki czemu my możemy istnieć!
Niewątpliwe
jest, że zmiany zachodzą, ale są one bardziej wywołane przez samą
naturę niż przez człowieka, bo niby w jaki sposób w starożytności
ludzie, nieposiadający obecnych wynalazki współczesnych cywilizacji,
wpływali na klimat, a on przecież i wówczas się zmieniał.
To,
że ludzkość kiedyś może zostać skazana na zagładę jest raczej pewne,
ponieważ, jak nam wiadomo, wszystkie gwiazdy kiedyś gasną - Słońce
,które nie bez przyczyny było tak bardzo czczone przez wszystkie wielkie
religie (również katolicyzm - odsyłam do książek o symbolach
solarnych), może kiedyś zgasnąć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz