Wszystkim
zapewne mniej lub bardziej znane jest kartezjańskie powiedzenie:
„Myślę, więc jestem" (Cogito, ergo sum), będące modyfikacją
augustiańskiego „Wątpię, więc jestem" (Dubito, ergo sum).
Od
tamtych czasów świat uległ niesamowitej przemianie. Postęp
technologiczny, szybkie tempo życia, presja na „robienie kariery",
wszędobylskie atakujące nas informacje, reklamy.
Wystarczy
wyjść na ulicę, a na naszym widnokręgu ukaże się wiele chwytliwych
haseł, które mają nas do czegoś lub kogoś przekonać. Kreowany wizerunek
młodych ludzi podążających za konsumpcją (bo dzięki temu szczęśliwsi) ma
nas przekonać do racji.
Już
nie zastanawiamy się nad swoim istnieniem, bo wśród piętrzących się
informacji brak czasu na refleksję. To też było powodem modyfikacji tak
niegdyś odkrywczych zdań. Dziś młody człowiek bardziej skłonny jest
powiedzieć: „Płacę, więc jestem", „Posiadam, więc jestem", „Zarabiam,
więc jestem".
Niestety
te zdania odzwierciedlają nie tylko naszą mentalność, ale i
rzeczywistość. Nie kupujesz? Nie jesteś klientem? Nie masz pieniędzy?
Więc Cię nie ma. Nie zarabiasz? Nie płacisz podatku? Nie masz NIPu? Więc Cię nie ma.
W dzisiejszych czasach stawia się na bycie przez pryzmat posiadanych dóbr. Przed "nieposiadającymi" odwracamy wzrok czy myślimy o nich jako istotach gorszej od nas kategorii. Czy to posiadanie tak bardzo wszystkich uszczęśliwia? Nie jestem pewna. Wiem, że "nieposiadanie" jest ciężkie, ale czy człowiek do szczęścia potrzebuje milionów na koncie czy bardziej uśmiechu i życzliwości drugiego człowieka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz