Wielki Czwartek
to w kulturze chrześcijańskiej czwartek przed Wielkanocą. U mnie w domu był to
pierwszy dzień solidnego postu… Dzień, który miał upamiętniać ważne dla
wyznawców wydarzenie: ustanowienie eucharystii. Mnie się kojarzył ze zającem i
nie rozumiałam, dlaczego wtedy trzeba pościć. Przecież cały rok czeka się na
jaja i słodycze przyniesione przez zająca i można je tylko pooglądać,
ewentualnie zjeść po jednym czekoladowym jajku… Z produktów zwierzęcych można
było jeść jaja, które przyniósł zając. Zjedzenie masła było już grzechem…
Do zajączka
przygotowywałam się z bratem przez wiele tygodni. Urodziłam się jeszcze w
czasach komuny i pierwsze święta miały znamię braków. Aby zrobić gniazdko dla
zajączka – który ot tak nie może na podłogę znieść jaj i słodyczy, musi mieć do
tego warunki – przez kilka tygodni polowaliśmy w sklepach na odpowiedniej
wielkości kartony, a to w czasach braków nie było łatwe. Nie mogły być za małe, ani za duże. Czasami trzeba było tych
pudeł kilka, bo i dla innych dzieci. Tydzień przed zajączkiem zaczynaliśmy je
ozdabiać naszymi arcydziełami, a w środę pozostało nam wyprodukowanie miękkiego
wysłania. Często dołączaliśmy do tego kartki świąteczne.
Wigilia zajączka
była tak ekscytująca jak dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia: z utęsknieniem
czekaliśmy na słodycze, które były trudno dostępne… Byliśmy tak niecierpliwi, że
trudno było nam zasnąć, a kiedy już się zbudziliśmy to pędziliśmy sprawdzić, czy
zając już był. Mama często nas odsyłała mówiąc, że przepłoszymy zająca. To nam
nie przeszkadzało w skradaniu się, podglądaniu, wypatrywaniu. Zobaczenie tego
magicznego zająca było dla nas wielkim pragnieniem.
Pewnego poranka
(w roku wydarzeń związanych z Okrągłym Stołem) wstałam wcześnie i skradałam się
na bosaka przez korytarz, aby w jego drugiej części przyłapać zająca na gorącym
uczynku. I mi się udało… przyłapałam mamę i babcię rozdzielające słodycze.
Byłam wtedy tak spragniona słodyczy, że szybka dziecięca kalkulacja wzięła
górę: jak powiem, że wiem, że to nie zająć to czekoladek nie będzie. Uciekłam
do łóżka, by czekać na wołanie mamy, że zając już był.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz