Antologie opowiadań to dobry sposób na szybkie zapoznanie się ze stylami pisarzy, bo jedne sposoby narracji odpowiadają nam bardziej, a inne mniej. I z tego powodu regularnie sięgam po takie zbiory. Do tego często pozwalają mi one na odkrycie pisarzy stawiających pierwsze kroki, powstały jako efekt konkursu. W jakich okolicznościach powstała książka „Ludzie potrafią latać”? Trudno mi powiedzieć, bo nie znalazłam żadnej informacji. Za to skusiły mnie nazwiska na okładce. Niektóre znałam z dłuższych form, o innych słyszałam i stwierdziłam, że w końcu wypadałoby poznać. Do tego wydawca informuje, że jest to antologia radosnych opowiadań. I coś w tym jest, bo wszystkie są pozytywne, ze szczęśliwymi zakończeniami. Dla wprawionych czytelników, większość będzie przewidywalna, ale przecież nie na samym poznawaniu fabuły polega przyjemność czytania tylko na wchodzenie w sposób pokazywania świata z perspektywy określonego pisarza, a raczej pisarki, bo tych tu więcej. Do tego – moim zdaniem – panie dużo lepiej poradziły sobie z tematem, czyli pokazywaniem radości, szczęścia.
Życie bohaterów obfituje w zaskakujące niespodzianki, zwyczajne niepokoje,
przyziemne obowiązki, ale między nie wkradają się takie chwile, kiedy czują, że
zaczynają unosić się tuż nad ziemią. I to nie z powodu nadzwyczajnych
zdolności, ale przez poczucie, że wszystko jest tak jak sobie wymarzyli, a
czasami jak nie śmieli wyśnić. Codzienność wcale nie jest tu lukrowana. Ona
czasami wystawia ich na liczne próby. Zwłaszcza, że niektórzy są wyjątkowo
pechowi albo za takich się uważają. Najważniejsze jest to, że zawsze mogą
liczyć na bliskich, a także nieznajomych ratujących z opresji. Napotkane osoby
w tych odsłonach są dobre, życzliwe, empatyczne i nawet kompromitacja w ich
otoczeniu nie jest tragedią.
Plusem tej formy jest to, że utwory są krótkie. Cała akcja zamknięta na
kilkunastu stronach. Do tego fabuły nie są rozbudowane. Poza tym każde
opowiadanie świetnie wprowadza nas w sposób budowania świata każdego z autorów,
a tu ich jest całkiem sporo, bo aż dziesięć osób, więc tyle sposobów
opowiadania, tyle różnorodnych historii pokazujących chwile szczęścia ludzi,
którzy są zwyczajni i moglibyśmy spotkać ich na ulicy, a może sami utożsamić
się z ich historiami, zawodami. Nie ma tu zawodów lepszych czy gorszych, bo
każdy jest potrzebny i pomocny. Obok właścicieli różnorodnych firm są osoby
pracujące w miejskich spółkach, obok elitarnych restauratorów mebli są osoby
zajmujące się wywozem śmieci. Wykonywane prace nie determinują i nikomu nie odbierają
godności. Wręcz przeciwnie: ich podejście sprawia, że z chęcią zawarlibyśmy z
nimi znajomość. Takie pokazanie ludzi sprawia, że czytelnik zaczyna się
zastanawiać, co ciekawego mają do powiedzenia napotykani przez niego ludzie,
jakie szczęście z nimi dzielimy, jak bardzo możliwe jest wzajemne wsparcie i życzliwość.
Do tego pojawia się refleksja nad długim budowaniem relacji, pielęgnowaniem
znajomości.
Czytając opowiadania nie sposób nie uśmiechnąć się, bo wielu bohaterów to
osoby, które prześladuje pech. Z tym jednak wiadomo, że łatwo sobie poradzić,
jeśli mamy wokół siebie innych. Pojawiają się tu też niedomówienia, nieufność,
chwilowe rozczarowania, zdrada w związku i przenoszenie owych doświadczeń na
kolejne relacje oraz uświadomienie sobie, że nie wszyscy muszą mieć złe intencje.
Wręcz przeciwnie.
Z pozoru banalne opowieści poruszają wiele ważnych tematów, ale przede
wszystkim zbiór, w którym każde opowiadanie poprawia humor, podnosi na duchu,
wywoła śmiech i pozwoli przychylniejszym okiem spojrzeć na osoby, które nas
otaczają.
Polecam każdemu, kto szuka radosnej lektury oraz chce się zapoznać z próbkami
poczytnych pisarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz